15. Szpital cz. I

104 8 6
                                    

W pewnym momencie do kuchni wbiegła spanikowana Applejack, od razu wiedziałam, że to początek kolejnych problemów...

Perspektywa Applejack

- Dashie pakuj się! Jedziemy do Kryształowych Gór! - powiedziałam zmartwiona do ukochanej i szybko wybiegłam do garderoby, aby zapakować najpotrzebniejsze rzeczy.

- Co się dzieje mała? - zapytała szatynka dołączając do mnie.

- Spitfire. - odpowiedziałam krótko, a Dash już się nie odezwała.

- Cholera, zadzwonie do Mileny, że nie przyjdę dziś do niej. - odparła i wyszła, aby zadzwonić.

Ja w pośpiechu zabrałam nasze najpotrzebniejsze rzeczy i zaczęłam się ubierać.

- Jadą z nami. - powiedziała ukochana.

- Kto? - zapytałam zdziwiona.

- Mielna i James, uparła się, że też pojadą. Mają tam dom, więc będziemy miały nocleg. - odparła.

- A oni znają Spitfire? - zastanowiłam się.

- Chyba nie... - zawachała się.

W ciągu 15 minut byłyśmy już gotowe, gdy wyszłyśmy z bloku, pod którym stała już para i czekała na nas.

- Pojedziemy za wami. - odparła Milena, która prowadziła.

Razem z ukochaną wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy w kierunku Kryształowych Gór.

Raz poraz rozmawiałyśmy o czymś z Rainbow, jednak przez większość drogi była cisza.

Po około 3 godzinach jazdy zatrzymaliśmy się, aby kupić jakaś kawę i skorzystać z toalety. Przy okazji zamieniliśmy się miejscami, ja byłam pasażerem, a Dashie prowadziła samochód.

- Jak tam mała? - zapytała i spojrzała na mnie swoimi magentowymi oczami.

- Denerwuje się trochę, mam nadzieję, że po prostu jest osłabiona, a nie że rak nie daje jej żyć. - odparłam smutno.

- Się okaże, ale nie zawracaj sobie teraz tym głowy, na miejscu będziemy się martwić.

Po jej słowach trochę się uspokoiłam. Raz czasem spoglądałam na partnerkę, aż w końcu zasnęłam. Śniła mi się ukochana, razem byłyśmy nad jeziorem i czas mijał fajnie, jednak mój sen szybko się skończył, ponieważ się obudziłam. Przetarłam oczy i się przeciągnęłam, gdy spojrzałam na kierowcę, w cale nie była to Rainbow, lecz James.

- Och, James? - zdziwiłam się.

- We własnej osobie, Milena się uparła, że chce porozmawiać z Rainbow o ich piosence i się zamieniliśmy. - wyjaśnił.

Pogawędziłam z mężczyzną trochę o muzyce i o tym, jak to jest być w zespole. Wydaje się być naprawdę fajnym człowiekiem, a do tego ma poczucie humoru, nie dziwie sie Milenie, że go uwielbia. Tworzą ciekawą parę, oboje kochają muzykę co ich do siebie zbliża, to trochę jak ja i Dash ze sportem, obie go uwielbiamy.

- Dużo kłótni macie w zespole? - zapytałam ciekawa.

- Cóż, zdążają się, jednak z biegiem czasu jest ich coraz mniej. Mamy podobne wyczucie co do piosenek, więc w większości się zgadzamy, ale łatwa sprawa to nie jest. - zaśmiał się.

- Podziwiam, że po tylu latach nadal wspólnie tworzycie. - w pewnym sensie podziwiam go za wytrwałość w tym wszystkim.

- Muzyka to nasza pasja, więc dajemy z siebie 110%, aby wszystko szło jak chcemy. - uśmiechnął się.

AppleDash... nowy początek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz