Lena
Ku mojemu zaskoczeniu Bartek uszanował moją prośbę. Pierwszego dnia świąt miło spędziliśmy czas, a koło południa przyjechały ciotki ze swoimi rodzinami. W domu zrobiło się gwarnie i czuć było ducha świąt. Dzieciaki zachwycały się prezentami od Świętego Mikołaja a mnie ogarnęła nostalgia. Patrząc na te małe, uśmiechnięte buźki zaczęłam zastanawiać się czy kiedyś będę miała takiego szkraba. Czy będę kiedyś szczęśliwa? Westchnęłam ciężko co nie uszło uwadze Marcina.
- Wszystko w porządku? Źle się czujesz?
- Nie, wszystko okej. Tylko się zamyśliłam. Może jeszcze serniczka? – uśmiechnęłam się ciepło.
- O nie. – roześmiał się – Jest pyszny ale nie wcisnę już ani jednego okruszka. Wyglądam jak piłka. Wszystkie godziny spędzone na siłowni poszły na marne. Teraz mogę robić jedynie za bałwana. - żartował udając rozżalonego.
Prychnęłam śmiechem a w tym samym momencie zza moich pleców usłyszałam głos Bartka:
- Masz racje bałwanku. Trzeba cię wykopać przed dom. – roześmiał się.
Wiedziałam, że Bartek nie lubił Marcina i chciał mu dogryzać, ale robił to w dość delikatny sposób. Dzięki temu bardziej rozśmieszały mnie te jego docinki. Marcin na szczęście też przyjmował je z przymrużeniem oka. Cieszyłam się, że tolerowali się na tyle, by nie zepsuć nikomu świąt.
Wieczorem wszyscy wybraliśmy się na plac główny, gdzie była największa choinka rozświetlona setkami małych światełek, które odbijały swoje światło o szklane, różnokolorowe bombki i puszyste łańcuchy. Wyglądała pięknie, a noc jedynie podbijała efekt "wow". Pod choinką ustawione były sztuczne prezenty, oraz fotel Mikołaja.
Zebrał się dość pokaźny tłum, bo już niedługo miał przyjechać w to miejsce Święty Mikołaj. Czekaliśmy na to widowisko z niecierpliwością a dzieciaki wprost szalały z ekscytacji. W końcu po kilkunastu minutach z daleka rozległ się donośny dźwięk dzwonków sań. Przez głośniki rozstawione pomiędzy prezentami słychać było „Ho Ho Ho!" i dokładnie w tym momencie naszym oczom ukazały się sanie zaprzęgnięte przez konie przebrane za renifery. Gdy Święty Mikołaj podjechał na miejsce i wyszedł ze swoich sań dzieci nie kryły radości. Piszczały i krzyczały chcąc jak najszybciej wskoczyć na jego kolana i dostać swój prezent.
Każde dziecko dostało drobny prezent i pamiątkowe zdjęcie ze Świętym Mikołajem. Z uśmiechem na ustach obserwowałam tą dziecięcą radość, która aż biła z ich roześmianych oczek.
Po wszystkim nawet ja załapałam się na pamiątkowe zdjęcie. Zostałam dla żartów dosłownie wepchnięta na kolana Mikołaja. Nie byłam zła na Bartka za ten występek, bo przynajmniej będę miała fajną pamiątkę na stare lata.
Gdy już miałam skierować się w stronę rodziny poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię. Odwróciłam się zaskoczona, a gdy zobaczyłam, że jest to mama Damiana coś ścisnęło mnie w żołądku.
- Cześć Lenka. Wesołych świąt.
- Wesołych i zdrowych świąt. – odpowiedziałam miłym głosem zerkając za ramię kobiety, gdzie zauważyłam tatę i babcię Damiana.
- Tęskniliśmy za tobą. Nie widzieliśmy się od... Już tak dawno się nie widzieliśmy. – odpowiedziała ze smutkiem.
- Tak. Mi również jest przykro z tego powodu. – odrzekłam po czym chciałam odejść.
- Jeśli chciałabyś nas odwiedzić, to wiedz, że nasz dom zawsze stoi dla ciebie otworem. – mówiła kobieta wciąż nie puszczając mojego ramienia.
CZYTASZ
W sidłach przeznaczenia
Romance📚 Dylogia Przeznaczenie I część: Jesteśmy sobie przeznaczeni II część: W sidłach przeznaczenia Zapraszam na II część dylogii Przeznaczenie. Jest to historia dwójki osób, którzy muszą zmierzyć się z okrutnym losem, który po raz kolejny postanowił s...