Pozytywnie zaskoczył się po powrocie do domu. Wprawdzie oficer wciąż siedział przy oknie, ale nie wyglądał jak tysiąc nieszczęść rozsypane w pokoju dziennym, tylko umył się i wdział prostą bawełnianą fioletową yukatę. Nieoczekiwanie poderwał się na szczęk zamka, po czym wpadł w ramiona partnera. Pocałował go na przywitanie czule, długo, z dawno utraconą pasją. Yuushirou zaśmiał się, odejmując jedną ręką jego policzek i przesuwając językiem po wąskich wargach mężczyzny, a drugą przesunął po jego boku, przyciągając go tak blisko, że ich umięśnione ciała niemal stopiły się w jedno.
— Przepraszam — wyrzucił na wydechu, gdy niechętnie oderwał się od porucznika. Ten natychmiast pokręcił głową w odpowiedzi. W czarującym spojrzeniu jasnofioletowych oczu kryły się żal, rozgoryczenie, poczucie winy spowodowany tym, że przez ostatnie dni dostarczał Shihouinowi kolejnych powodów do zmartwień. Yuushirou absolutnie nie śmiał nawet obarczyć go odpowiedzialnością za burzę wywołaną w jego sercu. Z łatwością odnajdywał za to winnych w pozostałych Kuchikich, szczególnie w Byakuyi.
Samolubny despotyczny drań nawet nie pomyślał, by wstawić się za siostrzeńcem. Porucznik z zatrwożeniem obserwował, jak doświadczony kapitan wpadał w sidła niewinnie prezentującej się kobiety. Gdyby nie usłyszał wcześniej historii o Suikyou no Hyouce i światach równoległych, prawdopodobnie podzieliłby jego los.
— Nie. Nie, nie przepraszaj mnie — poprosił, całując go krótko wpierw w czoło, policzki, czubek nosa, a na samym końcu w usta. Ogarnęło go poczucie bezgranicznej ulgi, kiedy ujrzał w kochanku iskierki utraconego wraz z katastrofą życia. — Och, jak się cieszę. Nawet sobie nie wyobrażasz. — Wsparł głowę o zagłębienie szyi dziedzica i zaciągnął się jego obezwładniającym zapachem cytrusów i wody kolońskiej po goleniu.
Dotychczas powstrzymywał się przed ukazywanie słabości, widząc, jak blondyn potrzebował silnej podpory, ale nawet jego determinacja i wigor kiedyś musiały się skończyć. Praca za dwóch najważniejszy oficerów w 2. oddziale, która spadła na jego barki z racji wykluczenia Urahary-Kuchikiego, poszukiwanie potencjalnych sojuszników i opiekowanie się rozbitym kochankiem zupełnie go wykończyły. Udusiłby się bez wytchnienia. Wróciło zrozumienie bez słów, kiedy to Hyouka przesunął niby rzeźbionymi w marmurze dłońmi po jego plecach. Jednym zgrabnym ruchem rozpuścił wysoką kitkę trzymającą w ryzach ciemnofioletowe włosy i zaczął je machinalnie przeczesywać. Yuushirou zamruczał ukontentowany znajomą pieszczotą.
— Opowiesz mi, co się wydarzyło? — zapytał, przerywając kojącą ciszę.
— Nic się przed tobą nie ukryje, prawda? — skontrował, poprzedziwszy wypowiedź beztroskim chrapliwym śmiechem. Cudowny dźwięk połaskotał jego uszy. Shihouin przyznał w duchu, że za tym również się stęsknił: nie tylko za pieszczotami, za codziennymi rozmowami, do których nie musiał zmuszać oficera, byleby utrzymać z nim jakikolwiek kontakt. Brakowało mu spostrzegawczości, zawadiackiego błysku w fioletowym oku, mentalnej obecności wszystkiego, co tworzyło koncept nazwany Uraharą-Kuchikim Hyouką.
— Powinieneś się przyzwyczaić, mój kochany głuptasie — zażartował czule.
— Ponoć to ja miałem więcej ogłady i lepsze zdolności obserwacji — bezwstydnie pociągnął wątek. Nie sposób się z tym nie zgodzić. Yuushirou często kierował się wpierw impulsem, dopiero później był skłonny do namysłu. W ostatnim czasie spędził w swojej głowie jednak więcej czasu niż miał w zwyczaju, co skutkowało częściowym uzupełnieniem braków.
— Uczę się od lepszych, Hyouka — podsumował, jednocześnie nie szczędząc słów uznania dla jego umiejętności. — Więc może zaparzę herbatę, przygotuję jakiś szybki obiad...? — Nie ukrywał, że miał nadzieję, że wraz z powrotem chęci do egzystencji dziedzica zaczął dręczył głód (chociaż nikt nie zamknął przed nim kuchni na klucz). Podniósł głowę i popatrzył z nadzieją prosto w oczy nieco niższego partnera.
CZYTASZ
Ambiwalencja dusz: Bez żalu [Bleach]
Fanfiction"Syn wygnańców". "Geniusz nowego pokolenia". Jak jego ojciec. "Osierocony dziedzic najważniejszego rodu szlacheckiego w Społeczności Dusz". Jak jego matka. Od dzieciństwa prześladowały go w koszmary, w których rozpaczliwie próbował dogonić nieuchro...