Blondwłosa, krótko ścięta dziewczyna mknęła przez korytarze, co rusz wpadając na ludzi, których w pośpiechu przepraszała. W pewnym momencie zderzyła się nawet ze strażnikiem Millerem. To właśnie przy mężczyźnie zatrzymała się na dłużej, ze względu na to, że jej tata przyjaźnił się z nim.
— Bardzo przepraszam. — Wydyszała, opierając dłonie na kolanach. — Niech pan nie mówi tacie, że znowu latam... — Poprosiła, uśmiechając się niewinnie a także prostując się przy tym.
— W porządku, Joan. Derek o niczym się nie dowie. — Zaśmiał się, a widząc jak przestępuje z nogi na nogę pokręcił głową. — Leć dalej, nie będę cię dłużej zatrzymywać. — Rozpromieniona Jo odwróciła się i pobiegła dalej.
— Jestem! — Zawołała, wchodząc na stary balkon na Farmie, którego już nikt poza nimi nie odwiedzał. — Wybaczcie spóźnienie. — Zrzuciła z siebie ciemny, zniszczony sweter.
— Joan O'Nightly, cóż za przyjemność. — Jasper przywitał ją śmiechem i objął ją jedną ręką. — Mamy co trzeba, siadaj, Monty zaraz będzie.
Siedemnastolatka skinęła głową, lewą ręką złapała się poręczy, dzięki czemu spokojnie opuściła się na metalową podłogę. Nogi spuściła z platformy i ostatecznie oparła się łokciami o niższy szczebel barierki. Po jej prawej stronie usiadł po turecku Monty, a tuż obok niego Jordan.
Joan spojrzała na czarnowłosego z szerokim uśmiechem, na co ten odpowiedział jej tym samym, a po tym dotknął kosmyka jej włosów. Zauważył to Jasper, na co parsknął śmiechem, rozpraszając tym samym dwójkę swoich przyjaciół.
— No już gołąbeczki, buzi i mamy coś do zrobienia. — Powiedział, pokazując towarzyszom zioło, które mieli spalić. — Nawet zasłonie sobie oczy. — Wciąż się śmiejąc, zsunął swoje gogle na oczy.
Joan i Green pokręcili głowami, nie dowierzając w zachowanie przyjaciela, jednak poszli za jego radą. Krótki, jednak wiele znaczący pocałunek złączył ich usta. Para nastolatków spotykała się już miesiąc, co z jednej strony nie było dużym wynikiem, jednak z drugiej... Igrali sobie z prawem Arki, a niedawno zostało zaostrzone, przez co za każdą możliwą błahostkę trafia się do więzienia. Niemożliwe jest również odwołanie się od wyroku, rygor był ogromny.
Popołudnie minęło nastolatkom w bardzo miłej atmosferze. Wszystko zepsuło dopiero wejście strażników do pomieszczenia. Trójka siedemnastolatków została aresztowana za kradzież ziół z ogrodu Arki. Na tym też miał się skończyć związek Joan i Monty'ego, ze względu na zbliżające się wielkimi krokami osiemnaste urodziny dziewczyny.
Awaria Arki, mająca doprowadzić do zniszczenia pozostałości po ludzkiej rasie, o ironio, ocaliła jej życie dokładnie dziewięć dni przed tym strasznym dniem.
CZYTASZ
petrichor • monty green
FanfictionPierwszy deszcz, jaki spadł na Setkę był dla nich błogosławieństwem, szczególnie dla Joan. Zapach, który poczuła wywołał w niej ogrom najróżniejszych emocji. Przez smugi deszczu ujrzała wpatrującego się w nią chłopaka, któremu posłała smutny uśmiech...