- No więc pani Julio. Jak to było?
- To wszystko stało się tak szybko!Julii i Dominikowi urodził się syn. Miał on jasnobrązowe oczy po swoich dziadkach i takie krótkie blond włoski. Był bardzo kochany w swojej rodzinie, przynajmniej tak się wydawało.. Chłopiec o imieniu Aleksander miał zostać zabity przez któregoś z jego rodziców, by zapobiec zesłania na świat diabła. Rodzina została poinformowana przez księdza o ryzyku, ale pani Julia nie miała zamiaru zabijać swojego syna.
Na drugi dzień jednak pan Dominik wziął sprawy w swoje ręce. Postanowił zabić swojego syna. Był zdeterminowany by to wykonać. Wszystko już przemyślał. Poszedł do kościoła i tam na ołtarzu miał zabić swoje jedyne dziecko. Jednak pani Julia go śledziła. Trzymając nóż w ręce, tata Aleksa spojrzał ostatni raz na niego. Już miał uderzyć, gdy usłyszał głos kobiety.
- Aleks! - krzyknęła kobieta stojąc w drzwiach świątyni - Domiś, nie rób tego! To jest nasz jedyny syn. To co mówią, to są totalne brednie! Proszę cię, odłóż ten nóż... - kobieta miała rękę z tyłu. Trzymała pistolet w dłoni.
- Nie! Nie dam rady żyć ze świadomością, że pomogłem diabłu wyjść na ziemię! Nie mam zamiaru! Nie chcę! - mężczyzna skierował wzrok z powrotem na syna i wymierzył w niego nóż. Zanim jednak trafił, kobieta wystrzeliła z broni. Był to rewolwer Smith & Wesson, model 38. Mężczyzna upadł na ziemię wypuszczając z dłoni nóż, który wylądował pod stołem ofiarnym. Tak zakończył się jego marny żywot. Cóż.. Każdego szkoda.- Nie chciałam go zabić! To był taki odruch po prostu...- powiedziała kobieta ze łzami w oczach.
- Tak? Cóż. Z tego co wiemy, była pani poczytalna, a z zeznań członków rodziny, że nie chciała pani oddać syna do adopcji chociaż było to wskazane - powiedział policjant. Ta. Do adopcji... chciałbyś dziadzie, by tylko o to chodziło. Nie ważne. Policjant nie wiedział, że za jakiś czas okaże się, iż ta kobieta zesłała na cały świat zło.. - Dobrze pani Julio, może nam pani powiedzieć skąd pani wzięła tą broń? Chyba pani nie ma pozwolenia.
- Od męża. Znalazłam w szafce na strychu niedawno. Nie pytałam go skąd ją ma, ani po co mu ona potrzebna. Schowałam ją z powrotem do szafki, ale dzisiaj coś mnie pokusiło, by ją wyciągnąć. I w sumie dobrze, że ją wyciągnęłam. Ocaliłam swoje dziecko! - Powiedziała kobieta z podniesionym głosem.
- Mhm. A dlaczego pani śledziła swojego męża, gdy powiedział, że idzie z synem na spacer?
- Możemy już to skończyć? Nie mam nic więcej do powiedzenia. Jestem zmęczona.
- No dobrze w sumie. Skończymy jutro - odpowiedział policjant i zakończyli przesłuchanie.
Niestety nie skończyli, gdyż pani Julia odmówiła składania zeznań. Miała dość ciągłych pytań. Była świadoma tego co zrobiła, ale nie chciała brnąć w to dalej. Po jakimś czasie odbyła się rozprawa. Kobieta usłyszała zarzut zabójstwa. (kodeks karny, art. 148, paragraf 1) i dostała 10 lat pozbawienia wolności. Według rodziny zmarłego było to za mało, ale cóż. Sąd nie zawsze jest aż tak sprawiedliwy jakbyśmy chcieli. Nie ważne. W każdym bądź razie Aleksander trafił do swoich dziadków. Tam dorastał. Kazali mu nosić bluzę za każdym razem kiedy przyjeżdżał jego wuj, który był zakonnikiem. Nie chcieli, by widział jego znamię na dłoni, które symbolizowało to, że on jest wybrańcem diabła i to jego trzeba przygotowywać, aby ofiarować jego ciało jako mięsny kombinezon dla Lucyfera, i by ten mógł wyjść na ziemię. Tak wychowywał się chłopak w rodzinnym gronie. Aleksander na swoje 8 urodziny dostał psa rasy Husky Syberyjski. Są to piękne psiaki. Aleks dostał brązowego szczeniaka. Był dla niego jak przyjaciel. Praktycznie cały jego dzień składał się z zabawy i wygłupów z przyjacielem o imieniu Luke. Chłopak doglądał swoich kuzynów, wujków, dziadków, by uczyć się jak żyć w przyszłości. Uczyli go, by uważał na ludzi obcych, bo nie wiadomo co im siedzi w głowie i jakie mają zamiary. Oczywiście nie wszyscy byli tacy sami, ale pewnie znaleźli się tacy, co chcieliby...no właśnie, lepiej nie dokańczać. Są tacy i tacy ludzie, ale nie ważne. Skupmy się na nauce do przyszłości. Aleks wychodził z kuzynami na dwór, potem z kolegami. Był lubiany w swojej szkole, więc miał dużo znajomych. W technikum nie miał tak łatwo, nowi znajomi, nauczyciele, nowe miejsce, ale jakoś się tam też odnalazł. Nie miał większych problemów z przedmiotami szkolnymi. Był pilnym uczniem. Przez jakiś czas był w związku z dziewczyną, ale jakoś ta forma życia mu nie pasowała. Nie chciał być z nikim. Jego katechetka bardzo nakłaniała go do zostania księdzem, choć ten się upierał, że woli nie zostawać sługą Pana, bo nie wiadomo jak się życie potoczy i jak diabeł będzie wtrącał swoje lepkie łapki w to, co robi. Lecz Aleksander i tak był bardzo pobożnym człowiekiem. Po jakimś czasie jednak posłuchał swojej katechetki i zapisał się do Wyższego Seminarium Duchownego. Jest to naprawdę piękne, duże seminarium duchowne. W roku 2021 został wyświęcony i sprawował funkcję wikarego w jednej z małych wsi. Często jednak odwiedzał swoje rodzinne miasto. Tym razem przyjechał na święta. Skończył mszę i pojechał do dziadków. Nie wiedział niestety, że też będzie jego wuj. Aleks przy dziadkach czuł się komfortowo, więc gdy byli tylko oni, ściągnął rękawiczki i usiadł na kanapie. Wtedy właśnie wszedł Ojciec Wojciech - wuj Aleksa. Przywitał się tak jak należy i usiadł obok chłopaka. Aleksander spojrzał na Wojciecha i wyszedł do kuchni, gdzie siedzieli jego dziadkowie.- Babciu, czemu nie powiedziałaś mi, że on tu będzie? Tak to bym nie ściągał rękawic! - Powiedział Aleks siadając na krześle.
- Przepraszam dziecko. Nie widziałam, że będzie - odpowiedziała kobieta, siadając na przeciw Aleksandra.
- Dobrze. Nic się nie stało. Tylko pytanie, czy przypadkiem nie miał okazji już zobaczyć tego znamienia na dłoni. Boje się, że coś będzie gadał. W sensie, bo wuj wierzy w jakieś fanaberie, no nie.
- Lepiej by było jakbyś ubrał te rękawice z powrotem. Lepiej by było gdyby nie wiedział. A jak już wie... Nic z tym nie zrobimy. Niech opowie co myśli. Nie słuchaj go.
- Wiem. Dobra idę tam z powrotem, bo jeszcze pomyśli, że go unikam.Aleks usiadł koło wuja, tym razem w rękawicach. Wojciech tylko spojrzał na bratanka i wziął wino do ręki.
- Napijesz się? - zapytał.
- Dziękuję. Prowadzę samochód - odpowiedział chłopak.
- Skoro tak. Powiedz mi Aleks, chciałbyś może dołączyć do nas do klasztoru? - zaproponował Wojciech. Aleksander nie wiedział co powiedzieć. Jasne, został księdzem. Pełni posługę duszpasterską, ale nigdy nie miał zamiaru zostać zakonnikiem. Chociaż, czemu by nie spróbować. Nadal można zrezygnować.
- W sumie, czemu nie - odpowiedział Aleks.
- Pysznie! - Wuj popatrzał się na niego z uśmiechem. Wojciech w końcu odnalazł to, na co czekał od dawna.
CZYTASZ
Strych Diabła
HorrorAleksander "wybraniec" dołącza do grona zakonników. Jednak coś jest nie tak. Podają mu codziennie te same danie, po którym wymiotuje czymś podobnym do krwi. Również nie wolno mu było wchodzić na strych. Dlaczego?