3. Potrzebuję przyjaciółki

2K 115 12
                                    

[Widzisz błędy, popraw mnie.]


Katherine

Filippo 16, Katherine 19

♥♥♥

— Jest śliczna. — Wyszeptałam miękko, przyciskając do piersi śpiące niemowlę. — To niewiarygodne jak bardzo jest podobna do ciebie, Samanto.

Przyjaciółka siedziała na kanapie. Pod jej oczami widniały sińce, a zmęczenie odmalowało się na twarzy. Mimo to nie odbierało to jej pięknego uroku. Mówiła, że jest szczęśliwa i nigdy nie czuła się tak spełniona. 

Wierzyłam jej.

— Oczy odziedziczyła po Antoniu. I wybuchowy temperament. — Zaśmiała się. — Jak zaczyna płakać i krzyczeć nie ma zmiłuj się. Chodzimy koło niej jak zaprogramowani. A najbardziej urobiła sobie tatusia. Gdy tylko zakwili, od razu bierze ją na ręce. — Samanta robi niezadowoloną minę. — Tłumaczę mu, że ją rozpieszcza.

Mogłabym powiedzieć, że nie potrafiłabym wyobrazić sobie Antonia w roli ojca. Ale to było kłamstwo. Za każdym razem, gdy brał Sofii na ręce, a jego spojrzenie łagodniało, nie przypominał bezwzględnego mafioza, wykształtowanego przez bezwzględny system. Był po prostu kochającym ojcem i mężem. Byli cudowną rodziną. 

Ja miałam swojego papę i kochałam go nad życie. Mimo, że trzymał mnie z daleka od siebie, zawsze dbał o mnie i moje potrzeby.

— Gdzieś czytałam, że nie można rozpieścić niemowlaka. One po prostu potrzebują bliskości i czułości. Gdy płaczą maja powód, są zbyt małe, by manipulować.

Samanta spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami.

— Nie wiedziałam, że interesują cię tematy o dzieciach.

Odłożyłam maleństwo do kołyski, pogłaskałam maleńką główkę i wzruszyłam ramionami.

— Nie interesowały. Uznajmy to za czas przeszły. Teraz nowa ja, muszę sprawdzać się w roli matki chrzestnej.

Uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę kuchni, by przed mszą i całym tym szałem z przygotowaniami do chrzcin wypić filiżankę kawy. Włączyłam ekspres i wybrałam podwójne espresso, natomiast Sam zaparzyłam melisę. Wróciłam do salony z gorącymi napojami i usiadłam koło przyjaciółki.

— Gdzie zapodział się Filippo? Nie powinien już tu być?

Samanta chwyciła filiżankę z naparem i zrobiła łyk.

— Dzwonił, że mają jakieś problemy w kasynach, ale postara się być na czas. Powiedział, że spotkamy się w kościele.

Nie widziałam Filippo odkąd wyjechał do Las Vegas tuż po ślubie Samanty i Antonia. Minęło kilka dobrych miesięcy. Ciekawiło mnie jak sobie radzi? Czy ma kogoś? Czy tęskni za domem? Upiłam łyk kawy, delektując się intensywnym aromatem.

Czy tęskni za mną?

— Słyszysz co do ciebie mówię?

Spojrzałam na Sam i zaprzeczyłam szczerze. Zaśmiałyśmy się obie, przez co Sofii cichutko zakwiliła. Zganiłam się w myślach i podbiegłam do kołyski. Czułam na plecach karcący wzrok przyjaciółki.

— O tym właśnie mówiłam. — Jęknęła poddańczo.

Filippo

Droga z Las Vegas do L.A ciągnęła mi się niemiłosiernie. Do tego pieprzony upał dawał się we znaki. Lejący się żar z nieba, powodował, że powietrze falowało nad rozgrzanym asfaltem. Mimo klimatyzowanego wnętrza samochodu, pot ściekał po moich plecach, a koszulka zdawała się stać moją drugą skórą, po tym jak się do niej przykleiła. To efekt chwilowego wyjścia z samochodu na stacji benzynowej, żeby kupić paczkę fajek. Na ogół tę trasę pokonywałem w cztery godziny z palcem w nosie, ale dzisiaj w jednym z naszych kasyn pojawił się problem, który osobiście musiałem rozwiązać. Każdy musiał wiedzieć w tym mieście, że rodziny Ghost się nie okrada. Przez to gówno prognozowałem sobie konkretne spóźnienie na mszę przyszłej chrześnicy.

Złożona przysięgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz