Rozdział I

54 6 59
                                    

Ogólnie z tytułami będzie tak jak pod koniec Kwiatka, możecie wymyśleć sami, bo nie mam pomysłu

Leniwie otworzyłem oczy, czując, że już nie zasnę. Sięgnąłem pod poduszkę po telefon, żeby sprawdzić godzinę. Znowu obudziłem się o 4 przez koszmary. Przynajmniej tyle, że jest już kwiecień i robi się jasno. Zwlokłem się z łóżka, jednocześnie zrzucając kołdrę na podłogę i udałem się do drzwi. Zszedłem na dół do kuchni, żeby poszukać czegoś na śniadanie, ale wtedy usłyszałem dźwięk przekręcanego klucza, a do domu wszedł stary, niższy ode mnie mężczyzna z kozią bródką.

- Plagg? Znowu nie mogłeś spać? - zaczął jakby on sam nie wracał właśnie do domu, nie wiadomo skąd.

Pg - Tak Mistrzu i nie tylko ja - po drodze zauważyłem otwarte wejście na dach, ale mniejsza. - Właściwie to gdzie ty byłeś?

MF - Na spacerze - uśmiechnął się niewinnie, choć doskonale wiedziałem, że coś ściemnia. - Skoro już nie śpisz, mógłbyś zająć się Trixxem. Leży przed drzwiami. - uśmiechnął się i poszedł do swojego gabinetu. Otworzyłem drzwi wejściowe i jak mogłem się spodziewać, ujrzałem zwłoki.

Pg - Rany boskie... - kucnąłem przy nim. - Ej wstawaj, bo nie chce mi się cię znowu ciągnąć.

Ten w odpowiedzi tylko jęknął niezrozumiale. Czyli nie będzie współpracował. Przeanalizowałem szybko jak wygląda, żeby zorientować się co się działo w nocy. Pomarańczowa koszula źle zapięta, rękaw naderwany, kołnierz uwalony od czerwonej szminki, a po oddechu wnioskuję, że w krwiobiegu ma więcej alkoholu niż krwi. Wziąłem rudzielca na ręce, bo nie jest za ciężki i zaniosłem go na kanapę do salonu, gdzie spał dalej. Rodzinny obowiązek spełniony, mogę zjeść śniadanie.

~~~

Jak każdego dnia wstałam o 6:30, żeby zrobić śniadanie. Przygotowałam jajecznicę i 3 kawy, jedna bez cukru. Jako, że dziewczyny jeszcze spały, zjadłam swoje śniadanie sama i znowu zaczęłam szukać ofert pracy. Mam wrażenie, że nie mam kwalifikacji do żadnego zawodu. Zasadniczo moje jedyne doświadczenie to gotowanie i sprzątanie mieszkania. Tego że pomagam w barze na czarno, raczej nie powinnam brać pod uwagę.

- Czy ty znowu próbujesz nas opuścić? - niebieskowłosa dziewczyna weszła do salonu i od razu zauważyła co przeglądam.

- Przecież was nie opuszczam, ale nie chcę, żebyście tylko wy zarabiały - męczy mnie to od ponad roku. Moje przyjaciółki pracują w barze na pełny etat: Duusu jako barmanka i Pollen jako kelnerka. Poza tym wieczorami w barze są koncerty tej drugiej, wtedy pomagam z klientami, bo jest ich najwięcej.

D - Oj Tikki, przestań się już tym przejmować - zaczęła jeść. - Jeśli znajdziesz pracę, to kto będzie zajmował się domem? No bo ja nie umiem, przecież wiesz. A Pollen i tak się przepracowuje.

Tk - Dlatego chciałam wam pomóc, żebyście nie miały aż tyle pracy - mówiłam na skraju załamania, bo naprawdę nie podobała mi się ta sytuacja. Czułam się jak pasożyt.

D - Dużo pracy to byśmy miały, gdybyś zniknęła. Na przykład jakbyś wyszła za mąż - zaśmiała się. - Ja sobie tego w ogóle nie wyobrażam - nagle spoważniała i zmrużyła oczy. - Ale chyba nie zamierzasz...

Tk - A skąd niby miałabym wziąć męża? - zaśmiałam się. - Nie znam nikogo za kogo mogłabym wyjść, nie martw się.

D - No mam nadzieję. A zmieniając temat, Pollen jeszcze śpi?

Tk - Tak, chyba tak. Aż dziwne... - zamyśliłam się.

D - Nie nie, wieczorem kazałam jej wziąć tabletki nasenne i chyba mnie jednak posłuchała, więc niech śpi jak najdłużej. Powiem Ryanowi, że przyjdzie później.

AGAIN ~ Ostatnia SzansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz