V. miłość

140 23 1
                                    

Nie byłem najlepszym uczniem. Jestem pewien, że mógłbym być, ale nauka nigdy nie stała się moim priorytetem. Uważam, że w życiu jest mnóstwo innych cennych rzeczy poza budowaniem kariery i nauką. Szczęście nie zależy od tego, jak dobrze radzisz sobie w szkole. Trochę tego żałowałem, bo wtedy z pewnością zacząłbym się uczyć, a w ten sposób tylko egzystowałem, czekając aż znajdę w życiu coś wartościowego. Nie żebym nie miał marzeń. Były rzeczy, które szczerze lubiłem. Były osoby, które kochałem (choć nie przyznawałem się do tego nigdy). Po prostu moje życie ani razu nie nabrało tych intensywnych barw, nie nasiąknęło pasją, o której tyle się mówiło, a która jakoś ciągle mi umykała. Spodziewałem się, że gdy kogoś pokocham, tak inaczej, to poczuję, że żyję, ale nic takiego nie nastało. W rzeczywistości odkryłem, że nie można kogoś pokochać „tak inaczej". Przyznaję, że żywiłem się kiedyś takimi wyobrażeniami, ale spotkać mnie mogło tylko rozczarowanie. Albo się z kimś komunikujesz, albo nie. Reszta to chemia w mózgu. Choć czasem... Były momenty, w którym podważałem to racjonalne myślenie. Niezbyt często. Znowu niezbyt.

Kochałem koty. I to naprawdę. Wiele osób nie rozumie, jak można naprawdę kochać zwierzęta, ale nie potrzebowałem niczyjego zrozumienia. Po prostu kochałem. Rodzice pytali, czy chcę, by kupili mi kota, ale odmówiłem. Pewna dziewczyna z klasy mówiła mi kiedyś o tym, jak adoptowała psa ze schroniska. Wiedziałem już wtedy, że to jest to, co chcę zrobić. Nie powiedziałem rodzicom, po prostu poszedłem w tamto miejsce z konkretnym zamiarem. Niestety, nie mogłem zabrać ze sobą zwierzaka bez zgody opiekunów, gdyż nie byłem pełnoletni. Ostatecznie musiałem jednak rodzicom powiedzieć, ale nie mieli nic przeciwko. Wróciliśmy do domu z trzema kotkami, choć mama zgodziła się tylko na jednego. Mogłem mieć z szesnaście lat, gdy to się stało. Tata ufał mi, że się nimi zajmę. On nie bardzo potrafił systematycznie wypełniać obowiązki, więc od razu zaznaczył, że nie weźmie odpowiedzialności. Dla mnie to żadna przeszkoda. Soonie, Dongie i Dori byli moimi nowymi towarzyszami i już wtedy czułem, że należą do tej rodziny. Zacząłem przeznaczać część mojego kieszonkowego na potrzebne (lub nieraz niepotrzebne) im gadżety. Lubiłem je rozpieszczać. Nie zrozumiałem tego od razu, ale teraz wiem, że sprawiały, że czułem się mniej samotny.

Skrawki | minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz