Prawdopodobnie wyglądałem na samotnika, ale to dlatego, że nie mówiłem za dużo. Nie miałem o czym mówić. Ale miałem znajomych w szkole. Chodziliśmy czasem coś zjeść po zajęciach lub wymienialiśmy się kartami z tej jednej popularnej gry. Ale to jeszcze w gimnazjum. Potem nagle to przestało być modne i wszyscy chłopcy, jakich znałem chcieli grać w koszykówkę. Paru z nich gra do teraz, choć nie wiem, czy z przyzwyczajenia, czy naprawdę to lubią. Miałem też jednego bliższego kolegę. Nazywał się Shiwon. Dołączył do naszej klasy rok przed końcem liceum. Podobno nie radził sobie w poprzedniej szkole, ale nigdy go o to bezpośrednio nie pytałem. Rysował i słuchał muzyki. Był typem artysty. Czasem przynosił mi swoje rysunki i mówił, że mogę je zabrać. Wtedy zdawało mi się, że coś w środku mnie się rozpuszcza, ukrywałem jednak uśmiech za uniesioną do twarzy ręką. Nie powinien się dowiedzieć, jak bardzo go lubiłem. Siedzieliśmy razem na lekcjach, bo każdego ranka wstawałem godzinę wcześniej niż musiałem, żeby dotrzeć do klasy jako pierwszy i zająć dla niego miejsce pod oknem, które tak lubił. Wiedziałem, że mam konkurencję, bo lubiła go jedna dziewczyna. Przynosiła mu czasem przekąski i tak specyficznie się uśmiechała, jakby miała z nim jakąś intymniejszą relację. Nie zauważała prawdopodobnie cichego chłopaka obok, który mierzył ją zazdrosnym wzrokiem. Ostatecznie nie mogłem nic zrobić. Jakie miałem prawo do Shiwona, gdy jedyne, czym byliśmy, to przyjaciółmi? Nie miałem też pojęcia, czy lubi tamtą dziewczynę, czy mnie, czy nikogo... Bałem się pytać. Zresztą, była to wtedy dla mnie sprawa, o której mówić bym nie potrafił. W głębi czułem, że moje uczucia do Shiwona nie wpisują się do końca w platoniczny rodzaj miłości, lecz wzbraniałem się przed analizowaniem ich. Gdybym jednak spróbował o nich pomyśleć choć przez chwilę, zrozumiałbym, że w rzeczywistości go kochałem
Ale to minęło. Jak wszystko. W ostatniej klasie liceum tamta dziewczyna zapytała go, czy będzie jej chłopakiem. Byłem przy tym, bo byłem przy Shiwonie niemal cały czas, gdy znajdowaliśmy się w szkole. Nie wydawał się szczególnie chętny. Nie wydawał się też niechętny. Po prostu przechylił głowę, odczekał trzy sekundy i powiedział:
- W porządku.
Ja też byłem w porządku. Uśmiechnąłem się lekko i dałem znak Shiwonowi, że nie będę im już przeszkadzał. Chyba próbował mnie zatrzymać, ale już odszedłem w stronę łazienek. Umyłem twarz i spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałem w porządku.
Od tamtej pory niewiele się między nami zmieniło. Głównie to, że już nie siedzieliśmy razem. I już nie dawał mi rysunków, bo dawał je swojej dziewczynie. Nie polecał mi więcej piosenek. Nie musiałem też wstawać wcześniej, żeby zająć miejsce.
Może zmieniło się trochę więcej niż niewiele.
CZYTASZ
Skrawki | minsung
FanfictionZawsze byliśmy razem i zawsze nie do końca. Niczego nam nie brakowało, jedynie ja pozostawałem odrobinę pusty. I to chyba nie twoja wina, mimo że wolałbym zwalić to wszystko na twoją nieświadomość. Ale to ja - ja byłem nieświadomy. Uparcie nie chcia...