3. Kto obroni ciebie?

748 41 3
                                    

Miałam dwa wyjścia. Mogłam tutaj zostać i zrobić cokolwiek lub odwrócić się na pięcie i wrócić do Hannah. Zgadnijcie co wybrałam. Po prostu nie mogłam tak sobie wyjść i udawać, że niczego nie widziałam. Nie była bym sobą, gdybym teraz stąd wyszła.

W tym półmroku, który tutaj panował, mogłam dojrzeć, że ten wielki, agresywny facet zaciska swoje palce na szyi kobiety, która jeszcze chwilę temu błagała go i przepraszała. Nadal szumiało mi w głowie od wypitego alkoholu, ale trzeźwe myślenie zaczynało do mnie powoli wracać. Nie miałam przy sobie kompletnie nic. Torebkę zostawiłam przy barze, a ręce miałam puste.

- Puść ją. - odparłam zacięcie. - Chyba nie chcesz mieć na głowie, jebanej, policji.

Moje słowa zwróciły jego uwagę. Napięłam się, kiedy masywna sylwetka skierowała się ku mnie. Chociaż patrzył na mnie, jego dłonie wciąż znajdowały się na ciele bezbronnej kobiety. Byłam prawie pewna, że ktoś z tego pomieszczenia nie wyjdzie stąd cały.

- Policja, gówno może mi zrobić. - jego chrapliwy głos rozniósł się po tym pustym, zaciemnionym pomieszczeniu. - A teraz stąd spierdalaj i nie graj bohaterki.

Zignorowałam to co do mnie powiedział.

- Powiedziałam, żebyś ją puścił. - zacisnęłam dłonie w pięści, robiąc krok na przód.

- Zjeżdżaj stąd. Nie twoja sprawa, więc się nie wpierdalaj. Ja i ta ćpunka mamy sporo do omówienia. - teraz odwrócił twarz w stronę kobiety.

Usłyszałam jej szloch.

- Daryl, proszę. - wyjąkała cicho. - Ja...ja na prawdę c-cię kocham. Nie zrob-biłam nic z-złego.

Och, kurwa, nie poprawiasz sytuacji kobieto.

- Zamknij mordę, do chuja. Porozmawiamy, kiedy pozbędę się tej gówniary. - syknął, lekko nią potrząsając.

Słysząc cichy syk, byłam przekonana, że kobieta przywaliła o ścianę. Jeszcze będę żałować, że się w to wmieszałam. Próbowałam uspokoić zszargałe nerwy.

- Nie będziesz z nią rozmawiał. - natychmiast zaprzeczyłam. Nie pozwolę, żeby skrzywdził ją jeszcze bardziej. - W tej chwili ją puścisz i grzecznie wrócisz do domu i już nigdy więcej się do niej nie zbliżysz.

Byłam zaskoczona z jakim spokojem i stanowczością to powiedziałam. Byłam właśnie świadkiem sytuacji, w której kobieta była szykanowana przez o wiele większego mężczyznę. A ja z zimną krwią, próbowałam rozegrać tą beznadziejną sytuację.

- Nie będziesz mi mówić co mam robić. Wyjdę stąd dopiero wtedy, kiedy skończę z tą, jebaną, zdzirą.

Ta agresja w głosie mężczyzny, była wyczuwalna na odległość. Przełknęłam ślinę i oblizałam usta, które miałam teraz suche jak wiór.

- Ja pierdole. Udusisz ją zaraz. - krzyknęłam, tracąc resztki samokontroli. - Chcesz spędzić resztę życia w pierdlu, bo to mogę ci zagwarantować.

Moje słowa odbiły się w próżni. Nawet nie zareagował w żaden sposób. Cała jego postać górowała teraz nad trzymaną dziewczyną. Nie spuszczał z niej spojrzenia. I jak ja mam niby pomóc tej kobiecie? Ten facet wygląda na takiego, który umie porządnie przywalić, a ja w dalszym ciągu jestem jeszcze podchmielona alkoholem.

Szybko rozejrzałam się po pomieszczeniu, szukając czegoś co będzie mi służyć jako broń. Bo bez walki stąd nie wyjdę. Nie będę stać bezczynnie, kiedy drugiej osobie dzieje się krzywda. Nie tak wychowali mnie rodzice. Pełna nadziei zauważyłam jakiś podłużny kształt w rogu pomieszczenia. Wykorzystując fakt, że mężczyzna nie zwraca na mnie uwagi, sięgnęłam po rzecz. Drewniany kij, nada się. Działałam instynktownie. Podeszłam bliżej, jak najciszej się dało i zamachnęłam się. Facet złapał się za tył głowy, mrucząc pod nosem przekleństwa.

Mafioso's daughterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz