Will
Dzisiaj z samego rana zdzwoniłem się ze Scottem, który opowiedział mi dokładnie o całej tej firmie, gdzie mógłbym pracować oczywiście tylko po tym jakbym dostał to stanowisko. Podał mi dokładny adres i wszystkie dokładne informację gdzie potem mam się kierować i do kogo.
Zdołałem jeszcze się dowiedzieć, że ze mną będą jeszcze dwie osoby, które tak samo jak ja będą próbowały ubiegać się o to stanowisko.- Nie chcesz jednak znaleźć czegoś bliżej? No wiesz miałbyś wszystko na miejscu...- przerwałem czynność jaką było zakładania butów i spojrzałem w górę na moją mamę z lekkim grymasem na twarzy, która opierała się o framugę drzwi krzyżując przy tym ramiona.
- Mamo już rozmawialiśmy o tym. Gdybym teraz nie poszedł tam i nie spróbował nigdy bym się nie dowiedział, czy się tam na daje czy jednak nie, a warto próbować nowych rzeczy- głośno westchnąłem poprawiając jeszcze białą koszulę, gdzie w niektórych miejscach miała lekkie pogniecenia. - Poza tym to jeszcze nie jest nic pewnego.
Założyłem jeszcze na siebie czarną marynarkę i w sumie to tak naprawdę byłem już gotowy. Czekałem jeszcze na Jonathana, aż zejdzie na dół, który jak zawsze musiał się spóźniać. Sam zaproponował, że zawiezie mnie na rozmowę za co byłem mu strasznie wdzięczny, bo droga z naszego miasteczka do San Diego wynosiła z jakieś ponad trzy godziny, a nie chciałem zbytnio tłuc się w przepełnionych autokarach. Niby mógłbym polecieć samolotem, ale to by mi się kompletnie nie opłacało, bo loty były na prawdę drogie z tego co patrzyłem.
- Jonathan pośpiesz się! Przez ciebie się jeszcze spóźnię! A to jest ostatnia rzecz jaką bym teraz chciał- wykrzyczałem gdy po piętnastu minutach jego dalej nie było.
- Daj spokój, przecież się nie spóźnimy. Mamy jeszcze dużo czasu- chłopak jak zawsze był spokojny i niczym się nie przejmował. Czasem miałem wrażenie, że on w tym pokoju hoduje jakieś niezłe ziółka skoro za każdym razem jest oazą spokoju i niczym się nie przejmuje.
- Dobra macie dać mi znać jak dojedziecie, żebym nie musiała się za was denerwować- kobieta podeszła mocno mnie ściskając na co się lekko skrzywiłem i odsunąłem. Nigdy jakoś zbytnio nie lubiłem się przytulać i okazywać większych uczuć. - Nie zapomnij wziąć inhalatora i leku przed jazdą.
- Ty musisz się wszystkim tak zawsze stresować i przejmować?- zapytałem, gdy ta z przejętym wyrazem twarzy na nas patrzyła. Odkąd pamiętam bardzo się o nas troszczyła i nie chciała by cokolwiek nam się stało. W sumie moim zdanie. tak powinna zachowywać się, każda mama, ale wiem, że w rzeczywistości nie każdy tak ma. Nie to co nasz ojciec, który miał nas totalnie w dupie i się nami nigdy nie interesował. Jego codzienne czynności to było wstawanie, pójście do sklepu po alkohol, wracanie i picie do samego wieczoru, przy tym oczywiście było uprzykrzanie nam życia na każdym kroku. Nieraz potrafił podnieść na nas rękę jak byłem jeszcze strasznie mały i nie rozumiałem jeszcze tego wszystkiego. Teraz to nawet nie mam pojęcia gdzie mieszka albo czym się zajmuje, jeżeli w ogóle gdzieś pracuje. Pewnie całymi dniami gdzieś chleje po kontach.
- Tak muszę. Dobra jedźcie już. Kocham was!- ucałowałem kobietę w policzek na pożegnanie i ruszyliśmy z Jonathanem prosto do jego auta, które stało na podjeździe przed domem.
Ze swoim bratem miałem o tyle dobrze, że miał prawo jazdy i swoje auto, a co za tym szło? Praktycznie zawsze gdzieś mnie zawoził lub odwoził gdy go o to poprosiłem. O dziwo nie miał z tym jakiegoś większego problemu.
CZYTASZ
I'm The Boss Here 🅑🅨🅛🅔🅡
Fanfiction21- letni William Byers dostaje propozycje pracy jako asystent w bardzo dobrze prosperującej firmie w samym środku wielkiego miasta- San Diego. Do tej pory jego życie nie różniło się niczym od tego, w którym żyją jego rówieśnicy: częste imprezy za k...