C.18

187 18 6
                                    

-Co tutaj robisz — Odwrócił głowę szybko i spojrzał na stojącego za nim mężczyznę, skrzyżowane ręce na piersi i oceniający go wzrok, nie podobało mu się to.
-Siedzę, przeszkadzam ci?- Wzruszył ramionami i zbliżył się do niego, był podejrzanie rozluźniony.
Varian zmrużył oczy oglądając jak Tsu'Tey siada tuż obok niego na skale, coś knuł? On? Taki miły dla niego? Aż zbyt miły jak na charakter na'vi.

-Nie, samemu?
- No wiesz ty co, mam cudownych towarzyszy, to jest Zdzicho- Pokazał my jak debil kamień, z tępym uśmiechem i sarkazmem w oczach, jak i tonie głosu.
Tsu'Tey otworzył szeroko oczy i spojrzał an kamień.
-Zdzi...Cho?
-Zdzicho, imię... no nie mów mi, że nie umiesz tego wymówić?
-Milcz! Umiem!-Dostał z łokcia, ale pomimo starań nie był w stanie wymówić tego imienia.
Jego język cierpiał za każdą próbą wymowy imienia a Varian słuchał w niedowierzaniu, żałował, że nie miał kamery, bo by pokazał to Grace.

-Dobra stop, bo stłuczesz język, polski nie dla każdego jest...-Zatrzymał go, gdy na'vi tracił cierpliwość, to było zabawne nawet, dokładnie rozumieli Jan to jest uczyć się nowych języków.
- To jest ..Qgh! I wy tak mówicie!?
-Tak, to jest polski, mój język, język z mojego kraju, już trochę wyparte przez powszechny angielski, ale nadal używany, no już, nie denerwować mi się — Poklepał go po ramionach i uśmiechnął się. Na'vi obok wygląd jakby przegrał najbrutalniejszą walkę na ziemi, upokorzony.

- Uspokój się, już, bo zaraz w buraka się zmienisz-  Varian poklepał mężczyznę po ramieniu i położył głowę na nim, przytulając się do niego. To było miłe z jego strony, że nie odepchnął go, naprawdę doceniał.
-I wy tak mówicie?!-Powtórzył pytanie zirytowany wyrzucając rękę w niebo.
-Tak, przypomnieć ci, że ze mnie się śmiałeś jak nie umiałem mówić!- Uderzył go rozbawiony  łokcia, zaczęli się dla zabawy siłować co skończyło się, że spadli ze skały w dół, wpadli w dół z drzewem śmiejąc się jak głupie dzieciaki.
Leżąc obok siebie na ziemi, widzieli jedynie blask drzewa i piękne gwieździste niebo, Tsu'tey odetchnął w spokoju i położył dłoń na swojej klatce piersiowej, odetchnął ulga.
-Tak właściwie...Mam pytanie
- Śmiało
-Jak ściągnęliście mnie do wioski? 
-Przywiązałem cię do konia za nogi i ciągnąłem -Varian uniósł się szybko i nachylił się nad twarzą na'vi  mordem w zielono złotych oczach za to starszy wyraźnie cisnął sobie z niego bekę.

-Jesteś naiwny, wydobyliśmy cię z jakiejś kryjówki, w którą Sully cię upchnął i zamiesiliśmy do wioski, we własnej osobie cię znosiłem — Wystawił mu język, a gniewny Varian nie był w stanie się nie uśmiechnąć, zaśmiał się i powrócił do swojej leżącej pozycji obok wojownika.
-Niedługo kolacja...Powinniśmy wracać- Powiedział, ale nie wstał, czekał na reakcje drugiego, ale nic nie było, cisa.

-Słuchasz mnie?Ejj!!- Usiadł na nim, jak gdyby nigdy nic, na'vi nadal nie zareagował, ale wyraźnie zrobiło mu się niewygodnie, gdy drugi mężczyzna na nim siadł.
-Posłuchaj mnie, zamierzam tak siedzieć na tobie aż mi nie odpowiesz! 
-Złaź ze mnie gówniaku! 

Soul Dream- AvatarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz