Zaczarowana książka

149 23 27
                                    

 „ Książki mają dusze, dusze tych, którzy je piszą, którzy je czytają i którzy o nich marzą. "

Carlos Ruiz Zafón, Cień wiatru


   W jednej z klas na parterze siedemnastoletnia Rozalia samotnie siedziała w przedostatniej ławce. Smutnymi, orzechowymi oczami patrzyła w okno, obserwując uczniów swojej szkoły, którzy skończyli już lekcje i bitwom na śnieżki uczcili przerwę świąteczną.

Westchnęła. Święta Bożego Narodzenia niegdyś były przez nią niecierpliwie wyczekiwane. Jak często powtarzano w licznych reklamach telewizyjnych, to magiczny czas i tym właśnie był dla Rozalii. 

    Wolne od szkoły dni spędzała z rodzicami w Bieszczadach u dziadka. W pędzie codzienności ciężko było im znaleźć chwilę dla siebie, natomiast w święta zapominali o wszystkich zmartwieniach i cieszyli się sobą.

    Jednak tak wyglądało to kiedyś. Trzy lata temu wszystko się zmieniło, bo na raka zmarła jej mama. W tym roku miało być jeszcze gorzej, bo jej tata związał się z nową ciocią. Rozalia zwracała się tak do niej na prośbę rodzica, któremu nie chciała robić przykrości odmową. Ciocia wychowywała samotnie piętnastoletnią córkę – gadatliwą Miriam – bo jej ojciec był idiotą i je porzucił. Dziewczyna bardzo cieszyła się, że w końcu miała rodzinę i siostrę, dlatego ciągle za nią chodziła, dręcząc ją.

Dzwonek na przerwę przywołał Rozalię do rzeczywistości. Była to jej ostatnia lekcja, więc ona również miała już wolne. Zamyślona nawet nie pamiętała, jak wyszła z klasy, a później z szatni. Gdy znalazła się przed szkołą, obok jej stopy roztrzaskała się gałka śniegu. Rozalia nawet nie zerknęła, kto ją zaczepia, udawała też, że nie słyszy nawoływań przyjaciół, aby się do nich przyłączyła. Nie miała ochoty na zabawę. Poza tym spieszyła się do domu, bo dziś był dwudziesty drugi grudnia, więc jechała do dziadka.

Ledwie Rozalia otwarła drzwi do domu, a jej nowa siostra przywitała ją, zasypując pytaniami:

– Rozalio, jesteś już spakowana? Nie mogę się doczekać wyjazdu, a ty? Jesteś głodna?

– Miriam, daj jej się rozebrać. Zaraz zjemy i ruszamy w drogę – poinformowała łagodnie ciocia i poszła do kuchni.

Rozalia jednym ruchem ręki ściągnęła z głowy granatową czapkę, uwalniając długie, czarne, proste włosy. Rozpinając kurtkę, kątem oka spojrzała na okrągłą, uśmiechniętą twarz Miriam, która najwidoczniej postanowiła na nią poczekać. Dziewczyna była jej przeciwieństwem, miała lekko falowane, blond włosy i duże zielone oczy. Jedyne, co je łączyło, to jasna cera. Po chwili obie ruszyły do jadalni, gdzie już czekali rodzice z ciepłym obiadem.

Godzinę później ruszyli w drogę. Tak jak przewidziała Rozalia, podróż okazała sięmęką. Miriam paplała cały czas, jak to się cieszyła z wyjazdu, bo nigdy niewidziała Bieszczad i że będą to jej pierwsze święta poza domem. Nawet świąteczne piosenki w radiu nie dały rady jej zagłuszyć. Dla chwili spokoju nastolatka w końcu zrezygnowała z podziwiania pokrytej śniegiem przyrody i udała, że śpi.

Gdy dotarli na miejsce nastała już noc. Rozalia szybko wyskoczyła z auta. Mroźny podmuch wiatru, który po drodze zebrał drobny śnieg, uderzył ją w twarz. Biały puch skrzypiał jej pod butami, kiedy biegła do drewnianego domu ukrytego między wysokimi, gęsto posadzonymi świerkami. W duchu dziękowała, że był on na tyle duży, aby z Miriam dostały osobne sypialnie.

    W przedpokoju Rozalia szybko ściągła kurtkę i buty. Następnie pobiegła do kuchni, gdzie czekał na nią ukochany dziadek. Mocno przytuliła się do niego. Tylko to spotkanie tak naprawdę ją cieszyło.

Zaczarowana książka { ZAKOŃCZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz