Można powiedzieć, że znaliśmy się z Jisungiem przez te parę tygodni, gdy chodziliśmy razem do szkoły lub z niej wracaliśmy wymieniając czasem parę słów. O testach, sytuacji w szkole, nauce lub pogodzie. I chyba nigdy później nasze rozmowy nie zmieniły się. Po trzech latach dalej naszym głównym tematem było, co zjedliśmy na śniadanie i jaką nową fryzurę zrobiły sobie nasze mamy. Naprawdę nic wielkiego. Nic głębokiego. Czasem zastanawiałem się, czy łączy nas coś specjalnego, czy jesteśmy ledwie znajomymi ze szkoły. Obie odpowiedzi zdawały się prawdziwe w takim samym stopniu. Nie do końca to rozumiałem, ale nie sądzę bym potrzebował to rozumieć. Jedna rzecz, którą wiedziałem zawsze i wiem do teraz to „Jest to, co jest". Po prostu. Nie ma sensu się z tym sprzeczać. Więc egzystowaliśmy obok siebie.
Bliżej poznaliśmy się jedząc ramen, co zdarzyło się z czystego przypadku. O ile wierzy się w przypadki.
- Moja mama pojechała dziś do babci, więc chyba nie mam dziś obiadu - powiedział Jisung, kiedy temat zahaczył o rodziców.
Zastanawiałem się wtedy, czy powinienem go zaprosić do siebie, ale wcale nie byliśmy blisko i takie zaproszenie mogłoby być niegrzeczne albo przynajmniej dziwne. Nie mówiąc już o tym, że niekoniecznie chciałem, żeby do mnie przychodził. Milczałem więc, wiedząc, że patrzy się na mnie z uporem, jednak tak szybko, jak odwzajemniłem jego spojrzenie, speszył się i odwrócił wzrok. Podobno, gdy się nie uśmiechałem, wyglądałem strasznie. Żeby go trochę uspokoić, powiedziałem:
- Możemy iść razem na ramen.
Wszyscy kochali ramen. Ciepła zupa z mnóstwem przepysznego makaronu i dodatkami. Jeśli ktoś odmówiłby takiej propozycji, nie uwierzyłbym, że jest człowiekiem. I tu Jisung nie pozostawił mi miejsca na wątpliwości, co do jego ludzkiej formy, jak zdarzyło mu się to wcześniej. Uśmiechnął się tak szeroko, że widziałem jego górne dziąsło.
- Znasz jakieś dobre miejsce? Jeszcze nie zdążyłem się zapoznać z okolicą. Właściwie nawet nie zamierzałem. - Zaśmiał się krótko. - Wolę siedzieć w domu. Najlepiej pod kocykiem z słuchawkami.
- Zaprowadzę cię - odmruknąłem.
Wchodzenie do ciepłego pomieszczenia po długim spacerze w zimnie było jedną z moich ulubionych rzeczy. Od razu ściągnąłem czapkę i znalazłem wolny stolik. Jisung najpierw rozglądał się po lokalu, ale w końcu podążył za mną, zdejmując z siebie po drodze kurtkę.
Zamówiliśmy i siedzieliśmy w ciszy. To znaczy cisza panowała tylko w tej małej przestrzeni między nami, bo wokół nas grupki osób prowadziły rozmowy, śmiały się, kelnerzy szurali butami, a gdzieś z kuchni dochodziły dźwięki obijających się o siebie naczyń. Za tym całym hałasem dało się jeszcze dosłyszeć spokojną muzykę, co razem tworzyło dość przyjemny chaos. Nie byłem do tego zbytnio przyzwyczajony, ale raz na jakiś czas lubiłem znaleźć się w tego typu miejscu, którego każda cząstka oddychała. W domu miałem tylko zimne podłogi, czyste miski i nieruchome cienie.
Dostaliśmy swoje rameny i nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem do momentu, w kórym odłożyliśmy pałeczki.
- Smakowało ci? - zapytałem jedynie z grzeczności. On uśmiechnął się, ocierając wierzchem dłoni kąt oka.
- Ostre.
Naturalnie się roześmiałem, choć nie mam pojęcia, co mnie tak rozbawiło. Czy jego zdewastowana mina, czy ta łza w oku, a może sposób w jaki nadymał policzki próbując pozbyć się pikantnego posmaku.
- Następnym razem spróbuj czegoś innego.
Nawet nie spostrzegłem się, kiedy niebezpośrednio zaproponowałem kolejne wspólne wyjście. Ale niekoniecznie musiał to tak odebrać. Sam nie wiedziałem. Kiwnął tylko głową, jakby nie zainteresował się bardzo moimi słowami.
- To twoje ulubione miejsce? - zapytał, rzuciwszy okiem na stoliki po lewej. Ktoś właśnie wylał połowę swojej zupy i głośno się śmiał, przekonując kelnera, że może pomóc w sprzątaniu. Nie było tu jakoś schludnie, ładnie, ani szczególnie. Ot, zwykła knajpka ze zwykłymi ludźmi. Lubiłem zwyczajność.
- Nie wiem. Lubię je - odparłem w końcu. Czy w ogóle miałem jakieś ulubione miejsce? Wybierając spośród restauracji, mógłbym się zdecydować, ale gdyby zapytał mnie o ulubione miejsce na świecie, nie wiedziałbym, co powiedzieć. Choć nie sądzę, by właśnie o to pytał.
- Wiesz, uwielbiam chodzić na jedzenie. I uwielbiam jeść. Pokażesz mi inne miejsca? Super by było zrobić takie ramen tour. Wiesz, o co mi chodzi? Tylko chyba bym tych wszystkich ramenów nie pomieścił... - Uśmiechał się podekscytowany.
- Zabiorę cię - obiecałem bezmyślnie. Nie wiem, dlaczego zgodziłem się tak odruchowo. Zwykle wolałem nie zaprzątać sobie głowy sprawami, które mnie nie dotyczyły. Może właśnie sęk tkwił w tym, że Jisung już mnie dotyczył.
CZYTASZ
Skrawki | minsung
Fiksi PenggemarZawsze byliśmy razem i zawsze nie do końca. Niczego nam nie brakowało, jedynie ja pozostawałem odrobinę pusty. I to chyba nie twoja wina, mimo że wolałbym zwalić to wszystko na twoją nieświadomość. Ale to ja - ja byłem nieświadomy. Uparcie nie chcia...