Ostatkiem sił uniosłam swoje zmęczone ciało do siadu. Spojrzałam na swój pokój. Szare ściany oklejone zdjęciami, czarne biurko, na którym niestarannie ułożona była sterta brudnych naczyń. Szybko sprawdziłam godzinę na wiszącym zegarze w rogu mojego pokoju. 7 rano. Boże. Czemu ja do szkoły nie wstaję o takich godzinach?
Westchnęłam podnosząc się z łóżka. Moje stopy dotknęły zimnych paneli na co syknęłam. Przeciągnęłam się i ruszyłam w stronę białych drzwi, które prowadziły do łazienki. Zmierzyłam wzrokiem po swojej sylwetce przystając przed lustrem, które wisiało na ścianie naprzeciw mnie.
Roztrzepane na wszystkie strony świata brązowe włosy oplatały moją opuchniętą twarz i lekko opadały na ramiona, za duża o kilka rozmiarów koszulka mojego taty sięgająca mi do początku pupy i kolarki. Taki właśnie widok witał mnie każdego poranka.
Dziś był pierwszy dzień wakacji. Dwa miesiące wolności i spokoju. Obiecałam sobie, że choć trochę poukładam sobie życie. Mimo tego, że lubiłam to jak bardzo monotonne ono było, to kończyłam siedemnaście lat. W takim wieku przydałoby się zachowywać się w miarę dojrzale.
Stojąc nad umywalką czesząc swój nieokiełznany busz usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Wydęłam usta i podeszłam do szafki nocnej. Na ekranie IPhon'a widniała uśmiechnięta twarz mojej przyjaciółki Valery.
Z politowaniem złapałam za komórkę i odebrałam wzdychając. Byłam zmęczona, śmierdząca i nie miałam najmniejszych chęci na rozmowę.
- Hej! - wykrzyczała przy czym niemalże nie ogłuchłam.
- Jak to się stało, że ty nie śpisz o tej godzinie? - byłam zdziwiona, ponieważ dziewczyna nigdy nie wstawała wcześnie.
Na zajęcia zawsze przychodziła spóźniona. W weekend bądź lato nie można było oczekiwać z nią kontaktu nie wcześniej niż po 3 po południu.
- A kto powiedział, że spałam? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Z jej głosu mogłam wywnioskować, że była ostro schlana. - Zajebiście się bawię!! - znowu zaczęła się drzeć, przez co odsunęłam telefon od ucha.
Ściszyłam go na najmniejszą głośność i ustawiając tryb na głośnomówiący udałam się do łazienki, aby kontynuować wcześniej zaplanowane rzeczy.
- Gdzie jesteś? - zapytałam z niemałym zdenerwowaniem w głosie.
- Nie wiem. Na jakiejś plaży! - kiedy to usłyszałam moje serce stanęło i zaczęłam się stresować. - Zgubiłam Jamesa, nie mam pojęcia gdzie jest ten cymbał.
Nie No zajebiście. Puść gdzieś tych dwóch idiotów samych.
- Przyjedź po mnie. Proszę! - przewróciłam swoimi niebieskimi oczami i udałam się do garderoby.
- Masz włączną lokalizacje?
- Nie wie... - i w tamtym momencie urwało połączenie.
Super.
Szybkim ruchem nałożyłam na siebie czarne dresy Nike i skarpetki.
Zeszłam po schodach omal z nich nie spadając.
Ignorując dziwne spojrzenia mojego ojca i brata wysunęłam na stopy swoje białe conversy i zabrałam kluczyki od samochodu. Kiedy już miałam wychodzić z domu usłyszałam głos taty.
- Co się stało, że moja śliczna księżniczka wychodzi z domu o tej porze? - Zapytał ze zdziwieniem.
Jego szczupłe ręce skrzyżował na piersi i patrząc na mnie z góry posłał mi jeden z moich ulubionych uśmiechów - szczery, lekko pożółkły i najpiękniejszy na świecie. - przez co w jego zarośniętym poliku uformował się mały dołek. Jego ciemne brwi były idealnie wyregulowane a zielone oczy podkrążone. Przejechał palcami po mocno ściętych, brązowych włosach i położył mi dłoń na ramieniu.