Rozdział 1

6 2 1
                                    

POV: LUSIE

Kiedy zadzwonił dzwonek poczułam wreszcie wolność, nie cierpię tej placówki dla młodych niewyżytych ludzi.
Świadomość tego, że za jakieś 30 minut będę już w spokoju popijać herbatkę i czytać książkę spowodowała uśmiech na mojej twarzy.

Ruszyłam korytarzem w stronę mojej szafki, przeciskając się przez tych wszystkich ludzi. Kto wymyślił, żeby wszyscy kończyli w jednej chwili? Tym korytarzem nie da się przejść, jakaś masakra.

Kiedy wreszcie dotarłam do szafki, zauważyłam Damona ubrany był standardowo w jego czarne spodnie i białą bluzę z logiem jego bandy "Devil's from hell". Przeskanował mnie wzrokiem, uśmiechnął się kpiąco i wrócił do rozmowy z jego najlepszym przyjacielem Kalebem. Jak ja nienawidzę tego człowieka, dlaczego jego rodzice spłodzili coś takiego skoro oni są cudowni, gdzieś ewidentnie popełnili błąd.

Próbowałam zignorować to, że jeden brunet z zielonymi oczami skanował każdy mój ruch. Gdy już odłożyłam wszystkie podręczniki, ruszyłam w stronę wyjścia. Na zewnątrz było za dużo śniegu, stanowczo za dużo. Kocham Święta ale nie cierpię śniegu, znaczy jest fajny do póki nie muszę wyjść z domu. Gdy już dotarłam do mojego Camaro SS, ktoś postanowił mnie zatrzymać. Stojący przede mną Damon patrzył na mnie spod łba.

- Czego ?

- Muszę mieć jakiś powód, żeby zaczepić córeczkę przyjaciół moich rodziców?

Już chciałam coś powiedzieć ale chłopak był szybszy, złapał mnie w pasie i zaczął iść ze mną na ramionach w tylko mu znaną drogę.

- Damon puszczaj mnie! W tej chwili masz mnie postawić na ziemię!

- Bo co mi zrobisz ? Zadzwonisz do tatusia, żeby przybiegł z pomocą swojej księżniczce?

Już nic nie powiedziałam bo te słowa bardzo mnie zabolały, mimo iż bardzo starałam tego nie dopuścić do siebie to jednak zabolało.

- Proszę odstaw mnie na ziemię.

Chłopak nic nie powiedział, tylko kierował się w stronę wielkiej zaspy śniegu.

- NIE NIE NIE! Chyba sobie ze mnie żartujesz, nie masz prawa mnie tam wrzucić !

Nie zdążyłam powiedzieć nic więcej i wylądowałam cała w śniegu. Ten dzień nie może być gorszy, nie dość, że miałam dwie matmy to jeszcze to. Mam nadzieję, że to tylko zły sen i zaraz obudzę się w moim cieplutkim łóżku. Jednak tak się nie stało i było mi coraz zimniej. Kiedy pierwszy szok minął wreszcie postanowiłam otworzyć oczy i wstać. Gdy próbowałam wstać poczułam jak całe moje kości strzykają. Jak już się w miarę ogarnęłam i zaczęłam kontaktować ze światem, zauważyłam Damona opartego o jego lamborgini, który śmieje się ze mnie. Od razu ruszyłam w jego stronę, wściekła jak osa. Chłopak ewidentnie to wyczuł bo przestał się śmiać.

- 1:0 dla ciebie ale nie myśl, że to znaczy zagwarantowaną wygraną.

Zanim zdążył coś odpowiedzieć, ruszyłam w stronę mojego samochodu i od razu ruszyłam do domu. O co mu chodziło? Przecież zawarliśmy sojusz w 7 klasie i od tamtej pory w szkole traktujemy się jak powietrze. Co mu wpadło do głowy, żeby przerywać ten spokój? No idiota inaczej się tego nie da nazwać.

Gdy już dotarłam do domu, zauważyłam że w garażu nie ma żadnego auta, to znaczy, że rodzice dalej są w pracy, w sumie to nic nowego. Otworzyłam dom odciskiem palca i zaczęłam ściągać moje śniegowce.

- Mamo! Tato!

Głucha cisza odbijająca się od ścian, brak odpowiedzi. Cały dom dla mnie, może zaproszę Emmę. Wystukałam wiadomość do mojej mamy z pytaniem o której wracają i następnie zabrałam się za odgrzewanie makaronu z krewetkami. Odpowiedź dostałam bardzo szybko.

The Pass We MissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz