2.

10 1 0
                                    

 Siedziała jak na szpilkach. O wiele bardziej wolała, gdy król zmuszał ją do stania w pewnej odległości od jego biurka, co tworzyło między nimi chłodny, ale bezpieczny dystans. Nie podobało jej się to, że dziś z uśmiechem na twarzy zaproponował jej fotel. Nawet nie kazał. Co więcej, tak samo potraktował Chaola, który był równie pełen obaw i co jakiś czas zerkał w jej stronę z tym wzrokiem wypełnionym niepokojem, którego tak nie lubiła. Z tego co wiedziała, to składanie przez niego raportów wyglądało tak, że on stał przed biurkiem na baczność i mówił, a władca co jakiś czas go popędzał, albo ucinał sobie drzemkę. 

- Coś nie tak Celaeno? Wydajesz się zdenerwowana- powiedział z dziwną nutą troski w głosie. 

- Wszystko w porządku Wasza wysokość. 

 Działy się coraz dziwniejsze rzeczy. Król jeszcze szerzej się uśmiechnął, trochę pobłażliwie. 

- Spokojnie, nie mam zamiaru wysłać cię na kolejną misję. To byłoby zbyt okrutne z mojej strony, by znów rozdzielać cię na tyle z mężem. 

 Wiedział. Miała ochotę natychmiast podnieść się z tego przeklętego fotela i uciec z tego przeklętego pałacu wraz z kapitanem, nie zabierając nawet podstawowych rzeczy. Jednak wydało jej się, że przez słowa monarchy cała zastygła i nie mogła wykonać najmniejszego ruchu. 

 Spojrzała kątem oka na męża, który wyglądał na mocno przerażonego. Podpierał głowę na ręce i wpatrywał się tępo w podłogę, jakby nie mógł uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszał. 

- Wasza Wysokość, możemy to...

- A co tu jest do wyjaśniania? Nie mam co prawda bladego pojęcia, co mogło wami kierować, ale szczerze, mało mnie to obchodzi. 

 To nie wystarczyło, by którekolwiek z nich odetchnęło z ulga, gdyż w tym, co powiedział władca, nie było ani krzty szczerości. 

- Więc...- zaczęła niepewnie- to nie jest problem. 

- Przecież mówię, że nie. Wezwałem was w znacznie poważniejszej sprawie. 

 Dlaczego od razu nie przeszedł do tematu i wchodził z nimi w rozmowę? W ogóle nie było to do niego podobne, wraz z tą sztuczną uprzejmością, która tylko dodawała Celaenie stresu. W sumie miała ochotę chwycić ukochanego za rękę, by dodać sobie otuchy, ale była zbyt skrępowana na zrobienie tego w obecności króla. 

- W twoim akcie urodzenia są poważne błędy, konkretnie dotyczące rodziców. 

- Jestem adoptowana? Wasza Wysokość, w tym momencie nic mnie nie zdziwi. 

- Można tak powiedzieć. Byłoby dla ciebie dużo lepiej, gdybyś została przy swojej prawdziwej rodzinie. Miałabyś lepsze życie, niż u ojca notariusza i matki nauczycielki. 

 Przełknęła tą uwagę wobec mamy i taty. 

- Było mi bardzo dobrze przed ich śmiercią. 

- Od kiedy to małe miasteczko jest równe pałacowi?

 Pałacowi? W głowie kobiety zaczęły pojawiać się skrawki bardzo nieprzyjemnych scenariuszy dotyczących tego, co mógł zrobić z jej rodziną aparat opresji. 

- Spokojnie, nie zesłano ich za politykowanie, wręcz przeciwnie. Do dziś trzymają władzę. Domyślasz się już, o kim mówię?

 Musiała pokręcić głową, na co on zareagował przeciągłym westchnięciem. 

- Nikogo nie podejrzewasz?

- Nikt nie przychodzi mi do głowy. 

- No ruda nie jesteś, więc Perrington raczej odpada. 

Zgubiony diamentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz