Siedziała jak na szpilkach. O wiele bardziej wolała, gdy król zmuszał ją do stania w pewnej odległości od jego biurka, co tworzyło między nimi chłodny, ale bezpieczny dystans. Nie podobało jej się to, że dziś z uśmiechem na twarzy zaproponował jej fotel. Nawet nie kazał. Co więcej, tak samo potraktował Chaola, który był równie pełen obaw i co jakiś czas zerkał w jej stronę z tym wzrokiem wypełnionym niepokojem, którego tak nie lubiła. Z tego co wiedziała, to składanie przez niego raportów wyglądało tak, że on stał przed biurkiem na baczność i mówił, a władca co jakiś czas go popędzał, albo ucinał sobie drzemkę.
- Coś nie tak Celaeno? Wydajesz się zdenerwowana- powiedział z dziwną nutą troski w głosie.
- Wszystko w porządku Wasza wysokość.
Działy się coraz dziwniejsze rzeczy. Król jeszcze szerzej się uśmiechnął, trochę pobłażliwie.
- Spokojnie, nie mam zamiaru wysłać cię na kolejną misję. To byłoby zbyt okrutne z mojej strony, by znów rozdzielać cię na tyle z mężem.
Wiedział. Miała ochotę natychmiast podnieść się z tego przeklętego fotela i uciec z tego przeklętego pałacu wraz z kapitanem, nie zabierając nawet podstawowych rzeczy. Jednak wydało jej się, że przez słowa monarchy cała zastygła i nie mogła wykonać najmniejszego ruchu.
Spojrzała kątem oka na męża, który wyglądał na mocno przerażonego. Podpierał głowę na ręce i wpatrywał się tępo w podłogę, jakby nie mógł uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszał.
- Wasza Wysokość, możemy to...
- A co tu jest do wyjaśniania? Nie mam co prawda bladego pojęcia, co mogło wami kierować, ale szczerze, mało mnie to obchodzi.
To nie wystarczyło, by którekolwiek z nich odetchnęło z ulga, gdyż w tym, co powiedział władca, nie było ani krzty szczerości.
- Więc...- zaczęła niepewnie- to nie jest problem.
- Przecież mówię, że nie. Wezwałem was w znacznie poważniejszej sprawie.
Dlaczego od razu nie przeszedł do tematu i wchodził z nimi w rozmowę? W ogóle nie było to do niego podobne, wraz z tą sztuczną uprzejmością, która tylko dodawała Celaenie stresu. W sumie miała ochotę chwycić ukochanego za rękę, by dodać sobie otuchy, ale była zbyt skrępowana na zrobienie tego w obecności króla.
- W twoim akcie urodzenia są poważne błędy, konkretnie dotyczące rodziców.
- Jestem adoptowana? Wasza Wysokość, w tym momencie nic mnie nie zdziwi.
- Można tak powiedzieć. Byłoby dla ciebie dużo lepiej, gdybyś została przy swojej prawdziwej rodzinie. Miałabyś lepsze życie, niż u ojca notariusza i matki nauczycielki.
Przełknęła tą uwagę wobec mamy i taty.
- Było mi bardzo dobrze przed ich śmiercią.
- Od kiedy to małe miasteczko jest równe pałacowi?
Pałacowi? W głowie kobiety zaczęły pojawiać się skrawki bardzo nieprzyjemnych scenariuszy dotyczących tego, co mógł zrobić z jej rodziną aparat opresji.
- Spokojnie, nie zesłano ich za politykowanie, wręcz przeciwnie. Do dziś trzymają władzę. Domyślasz się już, o kim mówię?
Musiała pokręcić głową, na co on zareagował przeciągłym westchnięciem.
- Nikogo nie podejrzewasz?
- Nikt nie przychodzi mi do głowy.
- No ruda nie jesteś, więc Perrington raczej odpada.
CZYTASZ
Zgubiony diament
Hayran KurguGdyby tylko król nie podjął dwadzieścia lat temu tej decyzji, to wiele osób wiodłoby teraz zupełnie inne życie. Nie chciał w swoim świecie tej jednej osoby, którą powinien kochać ponad życie i chronić przed wszelkim złem. Zamiast tego co rusz skazy...