Rozdział jedenasty

26 4 0
                                    

- Idziemy dalej, czy masz już dość?

Fabian uniósł głowę, biorąc głęboki wdech. Zatrzymał się na końcu stromej ścieżki, prowadzącej na szczyt jednego ze wzgórz. Czułam, że z tego miejsca będzie cudowny widok. Nie chciałam jednak wykorzystać swoich wampirzych zdolności, aby znaleźć się tam w kilka sekund. Rozkoszowałam się każdym krokiem pod górę, bólem nóg, jaki pojawił się pod dłuższej wędrówce, a także obecnością Fabiana, który nie puszczał mojej dłoni.

Do momentu, kiedy jego ludzka część się poddała. Czasem zapominałam, kim naprawdę jest Fabian. Będąc w połowie człowiekiem był łatwym celem dla swoich wrogów, między innymi Wygnańców. Ale nie raz pokazał, że ludzka połowa nie ma wpływu na jego wolę walki i chęć chronienia tego, co kocha.

Dlatego w pewnym momencie rozdzieliliśmy się i Fabian pozostał w tyle. Lecz zapewniał, że wcale nie jest zmęczony i nie potrzebuje przerwy, którą mu wielokrotnie proponowałam.

- Wręcz przeciwnie – spojrzał na mnie z dołu. Stałam już na szczycie, spoglądając na niego z szyderczym uśmiechem. - Wiem, że robisz to specjalnie.

- Czyli co?

- Uciekasz, abym cię nie rozpraszał. Dzięki temu możesz podziwiać widoki.

Pokręciłam głową.

- Przyjechałam tu nie tylko po to, aby podziwiać twoje seksowne ciało – wyciągnęłam do niego dłoń, którą ponownie ujął. - Mimo że zapierasz dech w piersiach za każdym razem, gdy na ciebie patrzę, ten widok też potrafi odebrać dech.

Kiedy Fabian stanął tuż obok mnie, zamrugał zaskoczony tym, co rozciągało się przed nami. To było coś, co najbardziej uwielbiałam w górach.

Czułam się jak małe dziecko, stojąc w tym miejscu, jakbym zaledwie wczoraj przyjechała z rodzicami do górskiego miasteczka, aby zwiedzić jego każdy zakątek. A prawda była taka, że stałam tutaj, z moim mężem, podziwiając widok, który już utkwił mi w pamięci.

Daleko przed nami rozciągało się miasteczko. W jego tle dostrzegliśmy wiele innych wzgórz, zielonych, jakby to był środek lata, a nie jego koniec. Lekki wiatr towarzyszył nam w podziwianiu, unosząc moje włosy i przynosząc ze sobą zapewnienie, że naprawdę sobie na to zasłużyłam.

- Masz rację – odezwał się Fabian, obejmując mnie w pasie. - Tutaj jest naprawdę pięknie.

Spojrzałam na niego. Wciąż wpatrywał się w krajobraz, nawet jeśli poczuł, że mu się przyglądam. Wyczerpanie wspinaczką zniknęło szybko z jego twarzy, zastąpione zaskoczeniem i czymś w rodzaju radości. A niczego bardziej nie pragnęłam, jak właśnie tego, by mój mąż był razem ze mną szczęśliwy. Zanim wrócimy do szarej rzeczywistości.

- Przepraszam, Fabian – pocałowałam go w brodę. - Nie pomyślałam, że wspinaczka może być dla ciebie tak trudna.

Fabian parsknął krótko, w końcu na mnie spoglądając.

- Warto było. W spokoju mogłem oglądać twój kuszący tyłek.

- To nie jest śmieszne – szturchnęłam go łokciem, marszcząc czoło. - Chcę powiedzieć, że ja jestem trochę...

- Za bardzo podekscytowana? Uwierz mi, nie pamiętam kiedy cię ostatnio taką widziałem. Pomiędzy byciem Wybrańcem, a walką z Wygnańcami, choć spędzamy ze sobą wspólne chwile, to mam wrażenie, że od dawna nie tryskałaś taką radością... I energią. Szczególnie energią.

Przy ostatnich słowach przewrócił oczami, zapewne mając na myśli moje ogromne chęci do wspinaczki i szybkość, z jaką pokonałam drogę na szczyt.

W zasięgu kłów - tom 3 (seria: Sługi Szatana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz