Minął prawie tydzień odkąd Soobin zamieszkał w leśnym domku. Wszystko było zupełnie w porządku. Pracował zdalnie, jako freelancer zajmujący się głównie grafiką. Dzięki temu nie musiał martwić się dojazdem do pracy na wczesne godziny. Na dodatek, nikt nigdy nie przychodził w okolice jego domu. Mógł śmiało rzec, że czuł się wspaniale mieszkając sam, bez ludzi wokół.
Tego dnia postanowił wybrać się na spacer po lesie, słuchając muzyki na słuchawkach. Gąszcz drzew za jego domkiem to jedyne, czego jeszcze nie zwiedził - poza piwnicą oraz strychem. Dlatego więc cały dzień czekał aż do południa żeby, kiedy tylko słońce zacznie zachodzić, narzucić na siebie kurtkę i wsunąć buty, a potem wyjść.
Słuchawki włożył do uszu dopiero, kiedy wyszedł z budynku. Zarówno jak od frontu, tak i od tyłu domu znajdowała się furtka. Ta od strony lasu była jednak o wiele mniej zadbana, tak jakby ktoś na siłę chciał zapomnieć o niej i o kryjącym się za nią terenie. Soobin nacisnął klamkę i popchnął drzwiczki nogą, wydając przy tym głośny zgrzyt.
— Jasna cholera! — Syknął młody mężczyzna. Od zawsze nie znosił odgłosu skrzypienia. Zawsze na samą myśl o nim przechodziły go ciarki. — Będzie trzeba to naoliwić...
Nie zamykając za sobą drzwiczek, przekroczył pierwsze metry lasu. Był głośny. Ptaki na drzewach ćwierkały na różne sposoby, chociaż zwykły robić to raczej rankiem niż podczas zachodu. Już w ciągu pierwszej połowy godziny zdążył wypatrzeć co najmniej trzy wiewiórki, zająca i jeża, któremu dla żartu nadał imię Odi. O ptakach nie ma co wspominać, bo ich było mnóstwo. Całe to miejsce tętniło życiem. Po godzinie spaceru, wciąż mając słuchawki na uszach, dotarł do rozwidlenia ścieżki. Chwilę stał w miejscu, aż zadecydował się wybrać lewą stronę. Wędrował tak jeszcze przez jakiś czas, aż zauważył, że prawa ścieżka jest tuż za drzewami, widoczna stąd. No i po co komu to rozwidlenie?
Po kilku krokach zauważył, że schodził coraz bardziej w dół. Im niżej się znajdował, tym mniej widywał zwierząt. Rośliny także wydawały sie przerzedzać. Zrobiło mu się dziwnie zimniej. Schodził coraz niżej po ledwo zauważalnie pochyłej powierzchni jeszcze piętnaście minut.
W pewnym momencie dotarł do polany. Wyglądała ponuro, drzewa otaczające ją stały w sporych odstępach. Miał dziwne przeczucie, jakby coś obserwowało go spomiędzy tych drzew, ale z każdej strony ma raz. To było okropne uczucie. Mrożące ciało ciarki przechodziły wzdłuż jego kręgosłupa.
Na drugim końcu polany, na największym z drzew, wisiała huśtawka. Stara, ledwie trzymająca się na cienkich linach zawiązanych na gałęzi spruchniałego dębu. Nikt na niej nie siedział, chociaż Soobinowi wydawało się, jakby to ona była źródłem całego jego niepokoju. Tuż pod nią coś lekko błyskało w trawie. Choi nie wytrzymał napiętej atmosfery na polanie i szybkim krokiem ruszył spowrotem w kierunku domu. Nagle, gdy odwrócił się w stronę dróżki, poczuł jak słuchawka wypada z jego ucha. Usłyszał wtedy pęknięcie gałązki, dokładnie kilka kroków za sobą. Niewiele myśląc zerwał się biegiem dokładnie w to samo miejsce, z którego tam dotarł.
Uciekał czterdzieści minut. Przez silny niepokój, nie poczuł potrzeby zatrzymania się przez zmęczenie. Fala wyczerpania uderzyła w niego dopiero, kiedy dobiegł do swojego ogródka i z piskiem zawiasów zatrzasnął furtkę. Na dworze było już ciemno. Skarcił się w myślach za zamknięcie jej tak głośno, w końcu to coś mogło go usłyszeć. Ale przecież musiało już doskonale o nim wiedzieć..?
— Soobin, nie panikuj! To wszystko to twoja wyobraźnia! — Szepnął do siebie samego, klepiąc się w policzek, gdy doczłapał do gamku i wparował do domu. — Tak... to wszystko to tylko iluzja. Nic wcale nie stało za mną.
Mężczyzna nie wiedział, po co próbował się okłamywać.
CZYTASZ
the devil i've seenʸᵉᵒⁿᵇⁱⁿ
Фанфикsoobin wprowadził się do starej chatki na obrzeżu lasu. wszelkie informacje dotyczące postaci nie mają na celu odzwierciedlania prawdziwych osób! krótkie rozdziały - myślę, że około 0,5k słów NIE SHIPUJĘ idoli w prawdziwym życiu. potrzebowałem tylko...