XIX

618 28 5
                                    

Alyss nie wychodziła ze swoich komnat przez praktycznie trzy miesiące. Dalej nie pogodziła się ze śmiercią brata. A jeszcze bardziej nie mogła uwierzyć w to, że przez ten cały czas nikt nawet nie próbował jej uratować. Nie wiedziała w jakim miejscu jest wojna, kto wygrywa, kto umarł a kto żyje. Miała tylko nadzieję że reszta jej rodziny żyje, że Aemond żyje.

Jak codziennie jej służka przynosiła jej śniadanie, lecz zamiast zapytania czy dzisiaj ma zamiar wyjść z komnaty powiedziała jej, że ma się ubrać.

- Książę Aegon chcę zabrać księżniczkę na spacer.- Nie powiedziała nic więcej, szybciutko się skłoniła i wyszła ze złoto czerwonej komnaty. Alyss nie wiedziała co ma zrobić z jednaj strony wiedziała, że lepiej żeby wyszła do niego. Jednak z drugiej strony już miała dość bycia posłuszną. Nie była tu źle traktowana, nawet przeciwnie. Ale wiedziała że gdyby zrobiła tylko jeden krzywy ruch to zmieniłoby się to diametralnie. Tak więc, ubrała się w czarną suknię na znak żałoby i wyszła na spotkanie z Aegonem. Oczywiście strażnik szedł razem z nią, nie zwracała ona już na niego uwagi. Po prostu szła przed siebie sprawiając wrażenie silnej i nie wzruszonej niczym. Gdy schodzili ze schodów na hol główny mogła już zobaczyć Aegona, który na nią czekał. Wyglądał tak jakby nie spał co najmniej tydzień. Dziewczyna nie wiedziała co się dzieje w kraj, jednak widząc wuja mogła stwierdzić, że jego wojska przegrywają.

- Nie spałeś chyba dobrze wuju.- Z przekąsem powiedziała Alyss. On zaś delikatnie się uśmiechnął, widać było po jego reakcji że jest to coś poważniejszego i miała ona nadzieję na to, że dowie się co to jest.

- Jesteśmy na wojnie tylko głupiec by się wysypiał.- Wystawił ramię by Alyss mogła je chwycić, co oczywiście zrobiła i razem wyszli przez drzwi, skierowali się w stronę ogrodów. Zima już powoli przechodziła, śnieg powoli topniał a delikatne promienie słońca otulały ziemię. - Z pewnością wiesz, że nie zabrałem cię na spacer z czystej sympatii. Ba takowej nawet nie ma.

Oczywiście, że Alyss to wiedziała, dlatego zamiast mu odpowiadać dała mu sygnał głową by ten kontynuował. Ten jednak nie mówił dalej, po prostu prowadził dziewczynę dalej. Przystanęli dopiero pod ogromnym drzewem pośrodku ogrodu. Księżniczka nie mogła uwierzyć jak tu pięknie, gdyby nie była więźniem mogłaby powiedzieć, że chciałaby już tu zostać na zawsze. Tak więc, nie zatracała się w tym pięknie i swoją uwagę skierowała na starszego mężczyznę, który chciał kontynuować zaczęty temat. Jej fioletowe oczy skrzyżowały się z tymi należącymi do Aegona. Ich oczy były przepełnione nienawiścią, gniewem, chęcią zemsty za wyrządzone zło. Jednak w oczach Aegona było można odnaleźć jeszcze smutek. Nie wiadomo z jakiego powodu, może dlatego, że wiedział, że nie wygra tej wojny. A może dlatego, że czuł się tak jakby był opuszczony przez wszystkich nawet przez tych co są blisko niego.

Książę jednak otrząsnął się z tego i jego oczy z powrotem stały się takie jak wcześniej, nie wyrażające niczego poza tymi gniewnymi emocjami.

- Jesteś już tu przez jakiś czas, nie uciekałaś. Sprawiałaś wrażenie posłusznej. Stąd chcę wyjść do ciebie z propozycją. Moja żona nie żyje, nie wiadomo również czy żyje twój mąż, a nawet jeśli wszyscy wiemy jakie mieliście relacje. Tak więc, stań u mego boku, zostań moją żoną a twoje życie może na chwilę stanie się lepsze.- Alyss się zaśmiała, jeszcze niedawno mówił jej prosto w twarz, że zniszczy jej życie i szczęście, a teraz podaje tak absurdalną propozycję. Miała zdradzić własną rodzinę i stanąć obok kogoś kto zabił jej brata. Miała stanąć przeciwko rodzinie, która może i nie była idealna ale jednak była jej. Miała walczyć z własnymi rodzicami i bratem. Nie mogła się na to zgodzić, nie mogła zdradzić wszystkich, a w szczególności Aemodna, który nie wahał się i może oddał za nią swoje życie.

Better to die than marry| Aemond TargaryenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz