Rozdział 12

1.2K 29 0
                                    

<***>

     Byłam strasznie podekscytowana wyjazdem na calutki tydzień z dala od wszystkich trosk, które spotkały mnie w Bostonie. Załatwiłam sobie wolne w pracy, dziękując niebiosom za wspaniałą pogodę, która nastąpiła po sztormie i parudniowym załamaniu. Znów było ciepło, słonecznie i przepięknie – idealna pogoda, by wylegiwać się na plażach z dobrą książką w ręku oraz chłodną lemoniadą.

      Spakowałam się w czwartek rano przed pójściem do pracy, a w piątek jeszcze się upewniłam, że zabrałam wszystko, co potrzebowałam. Cała w skowronkach odbębniłam swoje obowiązki i późnym wieczorem pożegnałam z Benem, życząc mu udanego weekendu oraz następnego tygodnia.

     Gdy wróciłam do mieszkania, Logan już tam był – gotowy do wyjazdu – z Daisy siedzącą w swoich szelkach na kanapie. Ona już wiedziała, że się gdzieś wybieraliśmy. Powitałam się z mężczyzną, zanim zniknęłam w łazience, by się przebrać. Zdecydowaliśmy, że pojedziemy nocą, choć to nie było wcale tak daleko – raptem dwie godziny – ale chcieliśmy już następny poranek obudzić się na miejscu.

     Logan, będąc przykładnym mężem i cudownym przyjacielem, podgrzał mi kolację, nakazując ją zjeść przed wyjazdem. Gdy jadłam, on pakował nasze bagaże do samochodu stojącego pod kamienicą. Jakiś czas później opuściliśmy nasze mieszkanie, dokładnie sprawdzając, czy wszystkie zamki zostały zamknięte. Nasza sąsiadka wiedziała, że wyjeżdżaliśmy, więc miała nam zgłaszać wszystko, co uważała za dziwne.

     Zapakowaliśmy się do auta. Daisy została przypięta pasami na tylnym siedzeniu. Nawiązałam kontakt wzrokowy z mężem, zanim ruszył drogą prowadzącą między kamienicami. Czułam rosnącą ekscytację, gdy opuściliśmy ścisłe centrum Bostonu, wjeżdżając na drogę ekspresową.

     Cicha, spokojna muzyka towarzyszyła naszej podróży. Milczeliśmy, ale nie było to uciążliwe. Nierozmawianie z Loganem nie miało w sobie nic niekomfortowego – lubiliśmy milczeć, zatopieni we własnych myślach. Mnie wyrwała wibracja mojego telefonu. Spojrzałam na ekran. Betsy napisała do mnie z zapytaniem, czy wyskoczymy na kolację. Odpisałam jej, że nie będzie mnie w mieście przez następny tydzień i że razem z Loganem wyjeżdżamy na krótki urlop.

     Roześmiałam się, gdy odpisała, że mam nie dać się zapłodnić Hayesowi, bo świat nie potrzebuje kolejnego człowieka z ich genami.

     Pokręciłam głową z rozbawieniem, bezgłośnie komentując zachowanie mojej przyjaciółki i odpisałam kobiecie, że ma się nie martwić. Zablokowałam telefon i położyłam go na desce rozdzielczej. Odgarnęłam włosy z twarzy, zerkając na męża.

     — Logan — powiedziałam ostrzegawczo.

     — Hm? — mruknął niewyraźnie, ledwie zerkając na ulicę.

     — Odłóż ten telefon. Prowadzisz.

     — Już, mycha. Czekaj. Muszę tylko—

     — Nic nie musisz. Odłóż ten cholerny telefon i skup się na drodze.

     — To ważne.

     Nie czekając na więcej, wyrwałam urządzenie z jego ręki i przełożyłam do drugiej, by nie mógł sięgnąć. Uderzyłam go w dłoń, gdy próbował odzyskać swoją własność.

     — Skup się na drodze, Hayes — nakazałam mu.

     — Oddaj mi telefon, Hayes — odpyskował.

     — Nie. Co chcesz zrobić?

     — Wyłączyć firmowy numer. Boże, czasami żałuję, że nie kupiłem osobnego telefonu służbowego, tylko pokusiłem się o taki.

Beznadziejnie Zakochana [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz