Minęło już kilka miesięcy od rozpoczęcia wojny z rasą ludzką. Celem króla było wymazanie istnienia ludzi z tej przeklętej planety. Oni odebrali mu to, co kochał - ukochaną Lilith. Była ona ludzką kobietą. Była jedynym powodem, który usprawiedliwiał istnienie tej żałosnej cuchnącej rasy. Nigdy wcześniej nie kochał nikogo, tak jak jej. Dokładnie rok temu kobieta została powieszona w królestwie Vaangardu za konszachty z samym diabłem.
Tamtego przeklętego dnia Imvrach, dowiedziawszy się, co ludzie uczynili z jego ukochaną, zjawił się w Vaangardzie, dając do zrozumienia ludziom, że zaczęli z nim batalię. Kazał im zażegnać wszystkie spory i opuścić królestwo Vaangardu, jeśli jednak tego nie uczynią, ześle na nich zło i nieszczęście. Jednak ci tego nie uczynili. Świętowali śmierć jego żony. Bawili się i ucztowali.
W dniu rozpoczęcia wojny, armia Deadithaer najechała Vaangard bez ostrzeżenia. Na czele armii jechał król na swym mrocznym wierzchowcu. Niewielki kawałek Vaangardu całkowicie został spowity mrozem i ciemnością. Jakakolwiek natura obumarła przez mróz i ciemność. Wraz z żołnierzami Imvrach dotarł do samego serca królestwa Vaangardu, jednak terenów, przez które przejeżdżał nie spowił mrozem, zostawiając sobie pole do popisu, gdy będzie wracać. Gdy król dotarł do zamku, jego żołnierze wymordowali straże, które były w miasteczku i w fortecy. Rycerze mrozu nie oszczędzili mieszkańców, którzy byli w momencie ataku na dziedzińcu. Ziemia zmieniła się w krwawy potok. Czerwona ciecz tryskała na wszystkie strony, brudząc zbroje żołnierzy Imvracha. Król sam bez niczyjej pomocy zamordował sporą ilość ludzi w szale. Nie zważał, czy to dziecko, czy starzec. Gniew przejął nad nim kontrolę.
Ostatecznie król wszedł do zamku zupełnie sam bez asysty swych zaufanych generałów. W zamku Imvrach czuł wielką pewnością siebie. Przemierzał korytarze i komnaty, aby dorwać kogoś z rodziny królewskiej. Królową Vangardu złapał ostatecznie w bibliotece. Uchwycenie królowej było prostsze niż sądził. Wywlókł władczynię przed zamek, nie używając ani krzty delikatności, mimo błagań tamtejszego króla i jego jedynej córki, aby zostawił kobietę w spokoju i pozwolił jej odejść.
- Proszę! Daruj mej żonie życie! - wykrzyczał załamany król Vaangardu. Imvrach uśmiechnął się przerażająco pod hełmem. Darować życie? A czy oni darowali życie jego ukochanej Lilith? Nie. Król Deadithaer nie okaże litości tak jak oni, ludzie Van gardu.
- Otwórz buzię - rozkazał srogo kobiecie Imvrach. Ta, będąc przerażoną, uczyniła to bezmyślnie. Myślała, że jeśli wykona jego polecenie, ten ją uwolni i daruje jej życie. Kobieta strasznie się myliła. Sam król otworzył buzię. Zaczął wysysać jej duszę powoli i boleśnie. Kobieta umierała na oczach poddanych i swej ukochanej rodziny. Gdy Imvrach wyssał jej duszę, spowił ciało kobiety mrozem, powodując zamarznięcie. Po chwili odszedł kawałek. Wyjął broń. Wziął mocny zamach i uderzyłem z impetem maczugą w ciało kobiety spowite mrozem, powodując rozpadnięcie się go na drobne kawałki. Imvrach spojrzał z pogardą na rodzinę królewską. Król Vaangardu i jego córka Lenorę byli w rozsypce. Mężczyzna uronił kilka łez. Natomiast jego córka zalała się łzami i nie potrafiła się uspokoić. Król Deadithaer otworzył portal, przez który zaczęli przechodzić jego żołnierze. Gdy został tylko on, zbliżył się do portalu.
- To dopiero początek... - rzekł chłodno Imvrach.
CZYTASZ
SNOWLAND: Bloody Pact
FantasyOd wielu wieków w krainie królestwa Deadithaer panował niejaki Imvrach - okrutny i bezlitosny król. Ów królestwo było położone w odległej krainie spowitej mrozem i ciemnością. Pewnego dnia król stracił najbliższą osobę swemu sercu - Lilith. Lilith s...