Rozdział 5

108 7 0
                                    

- Nazywam się Jackob Morrow i podszedłem do ciebie, bo wydałaś mi się idealną kandydatką do rozmowy - przerwał na chwilę - czy taka odpowiedź ci wystarcza?

Mężczyzna wydawał się pewny siebie, ja jednak nie byłam przekonana co do jego zamiarów. Raczej mało który chłopak, wraz z kolegami, podchodzi do przypadkowego stolika zajętego przez samotną kobietę tylko by porozmawiać. No chyba, że się mylę. 

- Niekoniecznie, ale z ciężkim sercem przeboleję ten brak informacji. 

- Ach tak? A wiesz co ja przeboleję? - nachylił się w moim kierunku – To, że nie wydajesz się być osobą, która poleciała by na moje oszałamiające ciało i piękną twarzyczkę, a następnie dała się zaprowadzić do mojego hotelu.

- Masz racje nie lecę na twoją piękną twarzyczkę - odszepnęłam mu, tym samym zagęszczając atmosferę w okół nas.

- Czyli nie zaprzeczasz, że nie lecisz na moje ciało - mrukną.

Przewróciłam oczami i z litością spojrzałam głęboko w oczy chłopaka. 

- Nie jestem pewna czy aby na pewno pod tym ubraniem kryje się takie oszałamiające ciało jak ci się wydaje - droczyłam się z nim.

Przez chwilę przyglądał mi się, lecz niewiele dostrzegł przez zakrywającą moje ciało pelerynę. 

- A chciała byś się przekonać? 

- Nie wiem, może... Ale nie sądzę, abym zobaczyła coś wartego mojej uwagi. 

- A więc szkoda ci marnować na mnie czasu i uwagi. Jak dobrze, że mi na ciebie nie i z chęcią zobaczyłbym cię zdejmującą tą zbędną pelerynę.

- Jackob przestań dręczyć kobiety - odezwała się kelnerka przechodząca obok nas. 

- Nie dręczę kobiet, ile razy mam ci powtarzać - krzykną do niej w odpowiedzi.

- Jesteś tego w stu procentach pewny? - Zapytała.

Przyjrzałam się kobiecie. Miała rude włosy i naprawdę jasną cerę. Ubrana była w białą sukienkę, a na niej brązowy, lekko zniszczony fartuch. W ręce trzymała tacę z pustymi szklankami w których znajdowały się resztki spienionego piwa oraz kilka talerzy poplamionych burakami.

- Naprawdę nie jestem dręczona - uśmiechnęłam się do kobiety – Rozmawiamy o podobno wspaniałym ciele Jackoba i jestem po prostu przekonana, że ma on zbyt wysokie ego i wcale nie ma tego, co mówi, że ma. No ale, żeby się o tym przekonać chyba będę musiała pójść do tego jego hotelu, bo zbyt bardzo się wstydzi, żeby pokazać to tu przy nas wszystkich - powiedziałam to dość głośno, aby odchodząca kelnerka (i przy okazji większość ludzi w karczmie) mogła usłyszeć to, co mam jej do przekazania. 

Kelnerka w odpowiedzi uśmiechnęła się, a gdy Jackob nie patrzył pokazała mi kciuka w górę. Który chyba miał świadczyć o jej aprobacie, dla mojego zachowania.

- Ależ czemu tak krzyczysz, nie możesz trochę ciszej - chłopak starał się mnie uciszyć.

- Nie, nie mogę, jednak to chyba nie problem, ponieważ masz super, oszałamiające i powalające każdą kobietę ciało. Wiec nie masz się czego wstydzić. 

- Tak właśnie tak, ale nie o to chodzi - westchną zrezygnowany.

- A więc o co - udawałam, że nie wiem o co mu chodzi.

- O nic. Już o nic.

- Jak to o nic przecież widzę, że o coś ci chodzi. Powiedz co masz na myśli - grałam głupią.

- Czy nie mogłaś tego normalnie określić, a nie jakby ci chodziło o niewiadomo co - jego twarz lekko skrzywiła się z gniewu, ja jednak widziałam tam jeszcze zakłopotanie.

Królowa | 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz