1

2K 39 4
                                    

Neptune

- Idealnie. Nie mogę się doczekać jego reakcji. 

Przejrzałem się w lustrze. Miałem na sobie skórzane uprzęże, które więziły moje ramiona, klatkę piersiową i uda. Mogłem się swobodnie przy tym ruszać. Na szyję postanowiłem założyć obrożę, którą Fiodor, mój ukochany, dał mi na naszą miesięcznicę. Obaj lubiliśmy bawić się w dominację i uległość i nie byliśmy w stanie wybrać jednej pozycji, na której chcielibyśmy się umieścić. 

Uśmiechnąłem się do swojego odbicia, wpatrując się w uprząż, ale także w pozostałą część mnie. Tą immanentną, której nie byłem w stanie zdjąć.

Miałem złotą skórę, która w promieniach słońca pięknie się błyszczała. Moja twarz była nieco kanciasta, ale lubiłem ją. Fiodor mawiał, że greccy bogowie wykuli mnie z kamienia, dlatego byłem taki idealny. Sam jednak nie uważałem siebie za istotę idealną. Było wręcz przeciwnie. 

Moje włosy były ciemne i krótkie. Tak krótkie, że ledwo można było wsunąć w nie palce dłoni. W uszach nosiłem złote kolczyki, których nie zdejmowałem prawie nigdy. Mimo, że mógłbym wyglądać całkiem nieźle, to było coś, co odróżniało mnie od innych istot. 

Moja lewa ręka była czarna. Czerń ciągnęła się od ramienia po koniuszki palców. Ta ręka budziła zdziwienie wszystkich nowo poznanych przeze mnie stworzeń. Reszta mojego ciała miała złocisty kolor stworzony przez samych bogów, ale ta ręka była dziwna. Kiedyś trudno było mi pogodzić się z tym, że miałem coś takiego, co odróżniało mnie od innych, ale dziś uważałem to za coś przyjemnego. Fiodor nieustannie powtarzał mi, że byłem piękny, ale czasami przesadzał. Wiedziałem bowiem, że do ideału piękna było mi bardzo daleko. 

Wyszedłem z mrocznej komnaty. Skinąłem głową do Vulcana. Demona, który cały płonął. 

Vulcan był jednym z naszych strażników. Tak, mieliśmy strażników. Mieszkaliśmy bowiem w królestwie Cormac. Pięknej krainie, którą władał mój cudowny mężczyzna. Fiodor był królem, a ja jego pachołkiem. Powiedzmy sobie szczerze, może byłem księciem sąsiedniego królestwa, ale czułem podniecenie, gdy postrzegałem siebie jako niewolnika mojego ukochanego faceta. 

- Witaj, książę. Czyżbyś wybierał się do króla? 

Vulcan przyzwyczajony był do tego, co wyprawiałem z Fiodorem. Strażnicy pałacu w Cormac widzieli już niejedno. Nie dziwili się nawet wtedy, gdy Fiodor prowadził mnie na smyczy, a ja kroczyłem posłusznie u jego boku na czworaka. Takie zabawy sprawiały, że miałem rumieńce na twarzy. Dodawały one pikanterii naszemu związkowi. 

Czerwone oczy Vulcana przeskanowały mnie od góry do dołu. Zanim zapytacie, nie miałem pod uprzężą ani na niej żadnego ubrania. Byłem nagi. Mój kutas dotykał czubeczkiem mojego brzucha, a ja śmiałem się, gdy Vulcan zrobił się jeszcze bardziej czerwony. Jego ciało, składające się w pełni z płomieni, zamigotało mocniej. 

- Tak, Vulcanie. Zatkajcie uszy, bo dzisiaj znowu będzie głośno. 

Mężczyzna uśmiechnął się krzywo. 

Szczęście nam sprzyjało. W chwili, w której rozmawiałem z Vulcanem, obok nas przeszedł Aqua. 

Aqua był naszym drugim strażnikiem. Jednym z wielu. Dla mnie znajdował się jednak zaraz po Vulcanie. Vulcana uważałem za swojego dobrego kumpla, a podobnie było z Aquą. Chłopak był młodszy od Vulcana o osiem lat i był strażnikiem dlatego, że jego rodzice zginęli podczas ataku Lennoxa na Cormac. Aqua wstąpił do wojska królewskiego, oddając się we władanie Fiodora. 

Vulcan miał dwadzieścia pięć lat, a Aqua siedemnaście. Mimo, że różnili się niemiłosiernie, to był między nimi ogień. Może było jednak powiedziane to na wyrost, bo przecież Aqua był przeciwieństwem Vulcana, a jego ciało składało się z wody. Był w postaci płynnej, jednak gdy chciał, mógł się zmaterializować. 

NeptuneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz