24. Cena wolności

4 1 1
                                    

Nawet jeżeli poprzedniego dnia odbyli rozmowę poruszającą najbardziej czułe struny sobowtórki jego starszej siostry, następnego nie było widać po niej krztyny stresu, załamania czy zdenerwowania. Wystrojona w bogate szaty, nie mundur boga śmierci i kapitański płaszcz dowódcy 2. oddziału, w których niespodziewanie pojawiła się w środku egzaminu Hyouki, z elegancko upiętymi włosami prezentowała się jak na księżniczkę Kuchikich z krwi i kości przystało. Byakuya poczuł lekkie ukłucie w klatce piersiowej, gdy uświadomił sobie, że właśnie tak dystyngowanie mogłaby prezentować się jego krewna, gdyby dożyła sędziwego wieku. Strażnicy mieli zapędy zakuć ją w kajdany blokujące energię duchową, a na szyję założyć tę samą czerwoną obrożę niegdyś krępującą Rukię, ale stanowczo zaoponował, mimo że kobieta nie miała nic przeciwko zaostrzonym środkom ostrożności.

Nonszalancko zaoferował jej ramię, licząc naiwnie, że się zgodzi. Obdarzyła go rozdzierającym duszę spojrzeniem, jakby próbowała go przejrzeć na wylot, ale zaakceptowała zaproszenie. W asyście kapitana 6. oddziału, prowadzona niczym honorowy gość, nie więzień, pokonała drogę z rezydencji do sali przesłuchań w podziemiach Seireitei. Musiał opuścić jej bok, by dołączyć do pozostałych zgromadzonych, po czym samotnie, niczym gorejąca gwiazda stanęła na ostro oświetlonym podium. W krańcach pomieszczenia czaili się oficerowie służb specjalnych, gotowi zainterweniować, gdyby dostrzegli przynajmniej znamię podejrzanego ruchu.

Byakuya zrobił wszystko, co powinien dla siostry, kiedy toczył się jej proces przed radą czterdziestu sześciu. Pokazał gościa jako arystokratkę, świadka, nie podejrzaną.

Nie przybyli jednak ostatni. Niespodziewanie drzwi wejściowe rozwarły się, a do środka wprowadzono wystrojonego jak na obchody oficjalnych świąt Uraharę-Kuchikiego Hyoukę. Idealny obraz dobrze wychowanego dziedzica zaburzały kajdany krępujące nadgarstki. Jemu również towarzyszyli zamaskowani wojownicy, którym przewodziła Sui-Feng.

Poinformowano, że przesłuchanie obojga odbędzie się tego samego dnia, jednak nie otrzymał konkretnych godzin przesłuchań. Byakuya musiał powstrzymywać się przed zamruganiem oczami z niedowierzania. Myślał, że odpowiednio ułożył się z głównym organem sądowniczym Społeczności Dusz, ale najwyraźniej doświadczenie nie nauczyło ich, że warto angażować przedstawicieli szlachty, szczególnie gdy śledztwo dotyczyło wysoko urodzonych.

Stojąc w centrum wydarzeń, oboje robili dobrą minę do złej gry, nawet kiedy rozbrzmiał tubalny głos bliżej niezidentyfikowane mężczyzny:

— Zostaliście wezwani do siedziby rady czterdziestu sześciu, by złożyć wyjaśnienia dotyczące ostatnich wydarzeń w Seireitei. Rada wysłuchała już relacji świadków i podjęła decyzję, by udzielić wam posłuchania. Dla porządku zaprezentujcie zgromadzonym swoje godności i przysięgnijcie, że dla dobra Społeczności Dusz z waszych ust padnie prawdy i tylko prawda.

Byakuyi wielokrotnie zdarzało się stać w tym miejscu. Bijąca z postawy innej Yuudai pewność siebie wskazywała na to, że spotkały ją podobne okoliczności w swoim świecie. W końcu zamordowałaś męża i byłych kapitanów, zwrócił się do niej w myślach. Nie wątpił, że nie uległaby łatwo presji narzuconej przez radę, przez przytłoczenie, przez fakt, że każdy jej ruch śledziły niezliczone pary oczu, w najgorszym wypadku życzące jej podzielenia losu byłego małżonka. Nie, o nią nie śmiałby się martwić. Głowę zawracało mu jednak coś kompletnie innego — nie wiedział, jak to wszystko zniesie Hyouka.

Natychmiast pożałował, że tak długo odwlekał złożenie wizyty w miejscu odosobnienia siostrzeńca. Rukia kilkukrotnie go do tego namawiała, ale zbywał ją półsłówkami i tłumaczeniami, że pertraktował dla utalentowanego oficera jak najlepsze warunki. Nie było to dalekie od prawdy, pomijał tylko istotny szczegół — nie występował wyłącznie w roli orędownika dziedzica, ale również przybyszki.

Ambiwalencja dusz: Bez żalu [Bleach]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz