O złamanym sercu

177 18 49
                                    

Chyba jeszcze nigdy nie pokonałem drogi do domu tak szybko. Cały czas byłem roztrzęsiony i myślałem o Robercie. Wierzyłem, że sobie poradził, w końcu rozmawiał ze swoim ojcem, więc wątpiłem w to, że poza raniącymi słowami stanie się mu coś gorszego.

Gdy wszedłem do mieszkania, zastałem moich rodziców w przedpokoju. Ubierali się do wyjścia. Zamarli, widząc mnie w progu.

- Arek!- mama od razu rzuciła mi się w ramiona.- Jak dobrze, że już jesteś. Bałam się, że coś złego się stanie. Zadzwoniłam do ojca, aby wrócił dziś szybciej z pracy, już mieliśmy iść szukać ci dobrego prawnika.

- Dzisiaj się mi udało, ale nadal nie jestem tu bezpieczny.

- Jak to się stało, że milicja się tobą zainteresowała?- zapytał nieoczekiwanie mój ojciec, ściągając płaszcz.- Twoja matka nie chciała mi powiedzieć ani słowa.

- Bo sama niewiele wie- zacząłem ją bronić.

- Zatem oświeć nas, synu.

- Doceniam bardzo, że się przejęliście, ale uwierzcie, że dla dobra wszystkich, niepotrzebna wam ta wiedza, naprawdę- powiedziałem spokojnie.- Nie zrozumiecie mnie, a nie chcę się z wami kłócić przed wyjazdem, z którego nie wiem kiedy i czy w ogóle wrócę.

- Wrócisz! Arek, nie mów tak, na pewno wrócisz- mama teraz wręcz przylgnęła do mnie, jakby bała się, że mogę nagle zniknąć.

- Zostaw go. Jak nie chce, to niech nie mówi, tylko niech nie liczy na naszą pomoc- powiedział ojciec gorzkim tonem.

- To nasze dziecko!- oburzyła się matka.

- Nawet jakbyśmy chcieli, to nie możemy mu pomóc, skoro nie chce nam nic powiedzieć.

- Arek, tata ma rację. Cokolwiek się stało, możesz nam powiedzieć. Potrzebujesz przecież wsparcia. 

- Tadek się mną zajmie- zapewniłem ją.

- Dlaczego mam wrażenie, że to właśnie przez tych twoich koleżków wpakowałeś się w kłopoty?- tata się mnie zapytał i skrzyżował ręce na piersi.

- Sam się w nie wpakowałem, nikt do niczego mnie nie zmusił.

- Kiedy wyjeżdżasz?

- Jeszcze nie wiem, pewnie jutro, a może jeszcze dzisiaj.

- Kochanie, zostaw go- powiedział do matki.- A ty przemyśl wszystko, może zechcesz jeszcze z nami porozmawiać. A przynajmniej się pożegnaj przed wyjazdem.

Tata delikatnie odciągnął ode mnie mamę i objął ją ramieniem. Była roztrzęsiona, ale chociaż nie płakała. Poszedłem do siebie. Usiadłem przy biurku i zacząłem myśleć o tym, co dalej. No tak, rano przecież szukałem swojej walizki. Aby wyjechać, musiałem się spakować. 

Nie miałem pojęcia, jak długo mnie nie będzie, ale walizka nie była duża, więc spakowałem tylko to, co wydawało mi się niezbędne. Wiele razy wypakowywałem i pakowałem różne rzeczy. Jak zmieścić całe swoje dotychczasowe życie w małej walizce? Musiało mi to zająć naprawdę dużo czasu, bo zanim się obejrzałem, na dworze zaczęło się ściemniać. W pewnym momencie usłyszałem dzwonek do drzwi, ale mój tata zdążył otworzyć je przede mną. W progu stał Robert z kamiennym wyrazem twarzy.

- Dzień dobry- przywitał się grzecznie.

- Dzień dobry- odpowiedział mój ojciec. Był lekko oszołomiony, bo widział Roberta pierwszy raz w życiu.- Zdaje się, że pana nie znam. W jakiej sprawie pan przyszedł?

Robert popatrzył się na mnie, a potem znów na mojego ojca.

- Przyszedłem do Arka. Czy mogę wejść?

Właściwy Wybór// operacja hiacyntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz