Zaskoczenie musiało być wypisane na mojej twarzy, ponieważ cała trójka spojrzała po sobie i zbliżyła się w moją stronę. Cor ruszył powolnym krokiem i staną u mojego boku.
- Lee już zapewne znasz. - wyznał Cor. - Jest moim alchemikiem. Doskonalę radzi sobie z eliksirami, choć jego specjalnością są trucizny.
- Jeśli będziesz miała jakiś problem, z przyjemnością go rozwiążę, moja droga. - Wyznał, skłaniając nieznacznie głową.
Pamiętałam go. I dopiero teraz to do mnie dotarło. Ten akcent, od samego początku wydawał mi się znajomy. Tego dnia na targu staroci, to jego widziałam przy stoisku z truciznami na każdą okazję.
- To byłeś ty... - Jęknęłam. - To ty próbowałeś zachęcić mnie do kupna wyciągu, nalewek... A raczej trucizn.
- We własnej osobie. - Po tych słowach mrugnął do mnie.
Na tle pozostałych mężczyzn on wydawał się najchudszy. Jego twarz miała ostre rysy, a przydługie brązowe włosy opadały niesfornie na jego czoło. Był intrygujący, a jednocześnie tak zwyczajny. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało, a zaraz po tym przeniosłam wzrok na drugiego z mężczyzn.
- To jest Rune - Oznajmił Cor. - Niesamowity strateg i mistrz rzemiosła. Potrafi przywrócić do życia każdą białą broń, która uległa zniszczeniu.
Wzrostem przewyższał Lee, jednak to jego potężnie umięśnione ciało, opinające się na skórzanym płaszczu najbardziej rzucało się w oczy. Miał krótko przystrzyżone ciemne włosy, a jego twarz zdobiły dystyngowane rysy. Był przystojny, lecz jednocześnie wzbudzał strach.
- Witaj, drageeier. - Przemówił niskim i władczym głosem, wyciągając w moją stronę dłoń.
Zmrużyłam delikatnie oczy na dźwięk słowa, którym mnie nazwał. Nie znałam tego języka, a mimo to coś głęboko we mnie drgnęło.
Ujęłam jego dłoń, a on uścisnął mnie mocno i pewnie. Jego ręka w dotyku była chropowata i pobliźniona. Zapewne lata pracy w rzemiośle nie szczędziły jego dłoni ani trochę.
- Miło mi. - Wydusiłam spoglądając w jego brązowe oczy.
Kiedy puścił moją dłoń, cofnął się o krok, a wtedy mój wzrok padł na dziewczynę stojącą po jego lewej stronie.
- Iris - Uprzedziła pytanie, które chciałam zadać i spojrzała na mnie swoimi oszałamiająco pięknymi oczami.
Jednak to nie to było w niej najpiękniejsze. Jej długie i niemal białe włosy lśniły w słabym świetle, opalizując. Twarz dziewczyny była nieludzko piękna, a smukła sylwetka zbyt idealna. Jednak dopiero, gdy zbliżyła się do mnie, a jej dłoń założyła niesforny kosmyk jasnych włosów za ucho, dostrzegłam kim była.
- Jesteś elfem... - Oznajmiłam zamiast powitania. - Ale przecież one są...
- Znacznie mniejsze i mniej przypominają ludzi. - odparła, a na jej pięknej twarzy pojawił się blady uśmiech. - To elfy, które zna dzisiejszy świat, kochanie.
- Nic nie rozumiem. - Wydusiłam zaskoczona.
- Mój gatunek liczono kiedyś w tysiącach, jednak człowiek uznał nas za zagrożenie i wybił niczym zwierzynę łowną. - Jej szafirowe oczy zalśniły, gdy wyciągnęła dłoń i jej szczupłe palce dotknęły mojego podbródka. - Znasz to uczucie, prawda? To kiedy nie pasujesz do ich wzorca.
- Co masz przez to na myśli? - Zmarszczyłam brwi.
- Nie jesteś taka jak oni. - ciągnęła, wpatrując się we mnie. - Czuję, że w twoich żyła płynie również krew wilii.
CZYTASZ
The enemy | Draco Malfoy/OC, Mattheo Riddle/OC |
FantasyMedalion o potężnej mocy, stworzony z żywego ognia... Gdy odnajduje go Madeleine, nie ma pojęcia, że jest nosicielką sangre de fuego, ognistej krwi. Istnieje jednak dziennik, w którym zapisane są tajemnice, lecz, kiedy sekrety te poznaje ktoś, kto p...