11. NOAH

1K 64 27
                                    

Dzień dobry,
dzisiaj będzie krótko. W weekend postaram się wrzucić kolejny rozdział.
Miłego dnia, J

--------------------------

Zdegustowany przebiegłem wzrokiem po stojącej w pomieszczeniu postaci. Liczyłem na filigranową szatynkę, a dostałem ogra w przebraniu księcia. Orvaldi trwał w bezruchu w swoim szytych na miarę stalowym garniturze. Gdyby nie zamrugał, pomyliłbym go z woskową figurą.

― Pomyliłeś lokale, Orvaldi? To nie muzeum.

Mężczyzna w końcu się ruszył i podszedł bliżej, stając naprzeciwko mnie.

— Mózg ci zmroziło? Przestraszyłem się, że doznałeś mikro wylewu. Życie bez twojego błazeństwa mogłoby być zbyt nudne.

Mauricio milczał. Patrzył prosto w moje oczy. Pustka, którą widziałem potrafiła przerazić każdego, kto nie miał w życiu do czynienia ze śmiercią.

― Odesłałem Zoe.

Znieruchomiałem.

— Nie taka była umowa ― odparłem z pozoru spokojnie, choć wewnątrz zaczynałem się niemal gotować.

— Zorientowała się, że zdjęcia zostały podrobione. — Zastukał palcami o blat stołu, spuszczając spojrzenie na własne buty. — Kiedy zwróciłeś się do mnie z tym... interesem, nie wspomniałeś o jej problematycznym charakterze. Ani o tym, że będziesz mnie sabotował. — Popatrzył w moje oczy. — Przemilczałem tą część, w której chciałeś zapłacić za moją... amnezję.

Założyłem ręce na piersi nie spuszczając z niego oczu.

― Bo obudził się w tobie filantropijny zew naprawy własnej duszy? Przejdźmy do sedna. Czego chcesz?

— Wezmę pakiet kontrolny, za dotychczas wykonaną pracę. Resztę umowy uważaj za unieważnioną.

— Nie ty o tym decydujesz.

― Daj spokój. Zabawmy się, Noah. Jak za starych, dobrych czasów. Plansza już jest. Pionki rozstawione. Dlaczego nie mielibyśmy skorzystać?

— To nie twoja plansza i nie twoje pionki — warknąłem, podchodząc bliżej.

— Czyżby? — zapytał prześmiewczo. — Mam wrażenie, że jednak jest bardziej moja, niż chciałbyś przyznać. Przyjmę cię z otwartymi ramionami. Rozumiem, że będziesz równie gościnny ― zakpił.

― Twoja gościnność mało mnie interesuje ― przechyliłem głowę na bok przyglądając się jego nerwowej reakcji. Większość może i ten szczegół umknąłby niezauważony, lecz nie mi. — Byliśmy tylko znudzonymi gówniarzami — powiedziałem lodowatym tonem. — To nie ma z nią nic wspólnego.

― Zająłem się twoim... ― zawiesił głos ― problemem. Twój prawnik niebawem cię wyciągnie.

Czyżby dogadał się z senatorem? To niemożliwe...

Zacisnąłem kurczowo szczękę, mierząc go wnikliwym spojrzeniem. Oboje doskonale wiedzieliśmy, że to oznaczało wojnę. Wojnę, której za wszelką cenę starałem się uniknąć i udawało mi się to latami, lecz teraz Mauricio sam pchał się na pole bitwy.

— Nie potrzebnie wywlekałeś tą całą sprawę na światło dzienne.

― Nie chcesz mieć we mnie wroga, Mauricio.

― Przyjaciółmi również nie zostaniemy. — Skierował się do wyjścia. — Już raz próbowaliśmy. Nie wyszło.

― Nie popełniaj drugi raz tego samego błędu. — Gdy przechodził obok, zacisnąłem dłoń na jego ramieniu. — To nie ma nic wspólnego z przeszłością. Nie mogłem nic zrobić. Wiesz o tym. Wybrała sama.

― To nie błąd ― spojrzał na mnie wymownie. ― Tylko wybór. Jej wybór, nieprawdaż? — sparafrazował moje słowa, lecz tym razem w odniesie do innej kobiety. — Kiedy zwróciłeś się do mnie z propozycją nie wspomniałeś o tym, że spróbujesz mnie okiwać. Ferro uciekł. Przypadek? Nie sądzę. Niech wygra najlepszy, co nie, Noah?

Drzwi ponownie stanęły otworem. Oboje odwróciliśmy się w stronę wejścia. John Gero podszedł do nas.

― Odpuść — dodał, ledwo słyszalnym burknięciem.

Gdy oparł się o ścianę zakładając ręce na piersi, odsunąłem się, pozwalając Orvaldiemu przejść.

— Wygląda na to, że wychodzisz.

Kiedy spojrzałem w stronę drzwi, nie miałem już najmniejszych wątpliwości.

Aster.

Owszem, nazwisko się zgadzało, a jednak płeć była odmienna od tej spodziewanej. Kamienny wyraz jego twarzy mówił wszystko.

Podziemny układ. Vendetta [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz