IX. śnieg

109 17 0
                                    

Raz tamtej zimy spadł śnieg. Zaczęło padać podczas mojej ostatniej lekcji przed przerwą świąteczną. Byłem w trakcie bazgrania po marginesie, gdy ktoś podniósł się i wykrzyknął: „śnieg!", wskazując na okno. Wszyscy w klasie, nawet nauczyciel, zgodnie zwrócili głowy ku szybie. Nawet jeśli opady śniegu były na dziś zapowiadane, wszyscy wyglądali na zdumionych. Chłopcy zaczęli między sobą szeptać, co zrobią, kiedy już wyjdą ze szkoły. Prawdopodobnie wszyscy wybiorą się bawić, nieważne, że byli już prawie dorośli.

- Minho, idziesz? - rzucił do mnie jeden z moich kolegów z drugiego rzędu ławek. Przytaknąłem tylko, bo nauczyciel wrócił już do lekcji. Chociaż nie żebym szczególnie na niej uważał. Nie przywiązywałem wielkiej wagi do nauki, a moje oceny były wystarczająco dobre.

Uczniowie wychodzący tego dnia ze szkoły zdawali się być najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Nie dość, że spadł tego dnia śnieg, to szli właśnie do domu na parę dni wolnego. Ich energia sprawiła, że sam byłem szczęśliwy. Już miałem szukać kolegów z klasy, kiedy kątem oka dostrzegłem Jisunga. Szybko zniknął w tłumie ludzi, ale wiedziałem przecież, dokąd zmierza.

- Minho! - ktoś mnie wołał.

- Innym razem! - powiedziałem im, nawet na nich nie patrząc.

Dlaczego właściwie tamtego dnia podążyłem za Jinsungiem, do teraz nie mam pojęcia. Po prostu bezmyślnie zostawiłem znajomych i przyspieszyłem krok. Nadal padało. Duże płatki osiadały mi na szaliku i wchodziły w pole widzenia lecąc prosto na mnie. Wiatr wiał mi w oczy. W końcu dogoniłem chłopaka idącego nieprędko samym środkiem chodnika. Głowę miał wysoko uniesioną, jakby próbował patrzeć w ciemniejące powoli niebo, z którego spadał śnieg, ale byłem pewien, że nie mógł w ten sposób nawet otworzyć oczu.

- Jisung.

Przestał mrużyć oczy i zwrócił się do mnie. Zaczerwienionymi palcami przetarł twarz, ale i tak zostały mu dwa płatki śniegu na skroni. Czy on nie czuł chłodu? Znowu zacząłem się zastanawiać, czy on aby na pewno jest prawdziwą osobą, czy tylko jakiegoś rodzaju iluzją. Nie wydawał się realny.

- Nie idziesz na śnieg? Wszyscy poszli na śnieg - odezwał się do mnie trochę zdziwiony.

- Idę - odparłem nieporuszony, zbierając ze szczytu płotu trochę śniegu. Zlepiłem go w porządną kulkę i wycelowałem w plecy Jisunga.

Momentalnie się odwrócił, szczerząc się w uśmiechu. Nabrał w dłonie całe mnóstwo białego puchu i nawet nie trudził się formowaniem kulki, po prostu zamachnął się w moją stronę, a śnieg opadł na mnie rozproszony jak zasłona. Próbując otrzeć twarz, rozmazałem sobie na policzkach lodowate drobinki. Trochę też wpadło mi za kołnierz.

Szybko zlepiłem kolejną kulkę, żeby oddać Jisungowi. Najwyraźniej martwił się, że będę zły, bo stał tam tylko i patrzył wielkimi oczami. I miał rację. Byłem zły. Niech przygotuje się na bycie pogrzebanym w śniegu.

I dokładnie to mu powiedziałem z najpoważniejszą miną, jaką potrafiłem zrobić, co raczej nie wymagało ode mnie wysiłku. Myślałem, że tam zemdleje słuchając moich bezwzględnych słów. Zanim jednak zdołał to zrobić, musiał zacząć przede mną uciekać. Dopiero po stu metrach zauważył, że się śmieję.

Skrawki | minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz