𝐡𝐨𝐭𝐞𝐥 | część czwarta

425 12 2
                                    


  Do domu wróciłaś późno i jedyne o czym byłaś w stanie myśleć to ciepły prysznic oraz łóżko.
Nie rozmawialiście ze sobą aż do końca podróży. Siedzieliście daleko od siebie, on zajęty robieniem czegoś na laptopie zaś Ty układaniem jego harmonogramu.

Wciąż byłaś jego asystentką pomimo tego co zrobiliście.

Czy żałowałaś? Absolutnie. Uwielbiałaś wracać myślami do chwil gdy jego usta wciąż tkwiły przy Twoje szyi a ręce jeździły po ciele. Za każdym razem czułaś udwrzające w Ciebie ciepło oraz małą iskierkię ekscytacji.
Potem znów budziłaś się w rzeczywistości gdzie sprawy wyglądały inaczej a wasza relacja stanęła w punkcie wyjścia.

Tak ciężko było Ci go zrozumieć. Tony jest playboyem, facetem za którym biegają wszystkie kobiety. Jest miliarderem i geniuszem co odziedziczył po jego ojcu. Ty byłaś zwykłą, prostą dziewczyną darzącą go szczerym acz nieodwzajemnionym uczuciem. Nie byłaś pewna czy to wszystko o czym mówił było prawdą. Czy mogłaś mu wierzyć doskonale znając jego reputację. Czy mogłaś mu zaufać bez obaw, że złamie Ci serce.

Teraz myśląc nad tym przy lampce wina w swoim mieszkaniu doszłaś do wniosku, że zmarnowałaś jedyną szansę na bycie z facetem którego kochałaś.

I czułaś się z tym potwornie źle.

Twoje smutki rozwiał nagle dzwonek do drzwi. Podniosłaś się leniwie, odstawiając kieliszek na stolik i mocniej opatuliłaś się swoim białym swetrem.

Otworzyłaś drzwi i uniosłaś brew.

— Wyglądasz jak przemoczony kot. — powiedziałaś, opierając się o drewnianą płytę. — Po co tu jesteś? Na dworze leje jak z cebra, będziesz chory.

Lecz Tony wzruszył tylko ramionami i sam wprosił się do środka wymijając Cię w przejściu.

Jego ubrania nie były jeszcze całkiem przemoczone ale kasztanowe włosy były zupełnie mokre i oklapnięte. Wyglądał naprawdę uroczo w tym wydaniu, pociągając czerwonym od zimna nosem, chodząc nerwowo dookoła.

— Mogę wiedzieć co Ty robisz? — zapytałaś, krzyżując ręce na piersi. Alkohol trochę Ci to utrudnił odbierając poczucie równowagi dlatego musiałaś lekko oprzeć się o kanapę.

— Nie mogę tak dłużej.

Zmarszczyłaś brwi.

— Czego nie możesz?

— Nie mogę być sam, T/I. — wydusił, w końcu się odwracając. Spojrzał na Ciebie błyszczącymi w świetlw oczami w których czaił się smutek i szeroka głębia w której przepadłaś od pierwszego spotkania. — Nie chcę być sam.

— O-okej? To um...możesz zostać tu na noc. — zauważyłaś jak jego twarz lekko się rozjaśnia. — Ale tylko ten jeden raz.

— Tylko raz? — powtórzył niczym echo a Ty natychmiast przyłapałaś się na swoich niemoralnych myślach.

— Śpisz na kanapie. — burknęłaś odwracając się do niego plecami i zabierając swój kieliszek. Po drodze rzuciłaś mu krótkie spojrzenie a potem się zatrzymałaś przeklinając samą siebie. — Poczekaj, dam Ci jakieś ubrania.

— Chyba się obejdzie.

— Nie igraj z ogniem, Stark.

— Lubisz to.

— Jeszcze słowo a będziesz spał na balkonie.

Tym razem umilkł.

***

Deszcz przerodził się w burzę. Nie wiedziałaś nawet w którym momencie cichutkie kropelki zaczęły gwałtownie uderzać o Twoje szyby wraz chulejącym wiatrem.

TONY STARK ONE SHOTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz