Michael odwrócił głowę w stronę przybysza, a po chwili zmarszczył brwi. To nie był Erwin, który chciał kupić narkotyki... Nieznajomy mu brunet spojrzał w jego stronę podając mu prawdopodobnie wyliczoną sumę pieniędzy. Quinn odebrał kilka banknotów i schował do kieszeni spodni, po chwili wręczył chłopakowi paczkę, w której był towar. Nieznajomy wstał i wszedł do budynku, a Laborant odetchnął zsuwając lekko maskę. Wyjął z kieszeni skręta i odpalił go srebrną zapalniczką, na głowę założył kaptur bluzy, by jednak nie ryzykować, aż tak bardzo. Za ścianą było wielu jego znajomych, po chwili ktoś znów się do niego dosiadł. Zielonooki przez własne myśli nie zarejestrował dźwięku otwierających się drzwi, kątem oka widział tego samego bruneta, który odebrał towar. Chłopak nie widział twarzy dilera, półmrok i kaptur, jak i czapka zasłaniająca w dużym stopniu oczy skutecznie to uniemożliwiała.
-Widzę, że jesteś jednym z tych dilerów, którzy siebie też trują.- pierwsze słowa towarzysza zwróciły uwagę Quinn'a.
-Ta... Widać, że znasz mało dilerów.- mruknął w odpowiedzi, by po chwili zaciągnąć się używką.
-Myślisz? Większość moich starych kumpli siedzi w tym co ty, zastanawiam się jednak jaki masz w tym cel. Z opowieści Erwina wiem, że znasz się z jego kolegą, a tamten podobno jest nieźle wychowany.- słowa bruneta były dla drugiego zabawne, parsknął śmiechem, a po chwili czuł na sobie wzrok towarzysza.
-Wybacz, ale muszę przyznać zabawny jesteś. Ewidentnie ten cały Erwin, nie zna Quinn'a tak dobrze jak myśli...- mruknął bez przerwy patrząc przed siebie.
-A ty go znasz lepiej?- zapytał, a zakapturzony pokiwał głową na znak potwierdzenia.
-Wiesz... Nie wszystko złoto co się świeci, a Erwin ewidentnie o tym zapomina. Quinn jest inny niż on myśli, nie w złym sensie. Nie mówi mu wszystkiego, bo zależy mu na tej przyjaźni.- odpowiedział gasząc w połowie wypowiedzi skręta i rzucając niedopałek na trawnik, po tym ruchu na jego twarzy znów była maska.
-Wiele o nim wiesz, musi ci dużo mówić.- powiedział brunet, a drugi po raz pierwszy odwrócił głowę w jego stronę.
-Znam go od dziecka, uwierz że mówi mi wszystko.- po tych słowach zapanowała chwila ciszy.
-David Gilkenly.- powiedział heterochromik wystawiając rękę.
Zielonooki spojrzał na niego by po chwili zastanowienia uścisnąć rękę bruneta. Patrząc mu w oczy odezwał się...
-Laborant...
* * *
Poniedziałkowy poranek zapowiadał się dla pewnego bruneta okropnie, zaczęło się od pobudki spowodowanej odgłosem zabijającego się szkła. Bez problemu wychodząc z swojego pokoju zauważył roztrzaskane lustro w przedpokoju. Ignorując to nastolatek wyszedł z domu będąc gotowym pokazać się w szkole z fałszywą radością. Siedząc na niskim murku przed szkołą czekał na swoich przyjaciół. Czując nagle obecność kogoś jeszcze spojrzał w lewo, gdzie blisko niego siedział ten sam brunet co wczoraj na schodach.
-Cześć?- odezwał się niepewnie Quinn uświadamiając sobie swoją głupotę chwilę później.
-Chyba się nie znamy, David jestem.- uśmiechnął się towarzysz.
-Michael Quinn... Miło poznać czy coś?- mruknął siląc się na lekki uśmiech.
-Ten Michael? Przyjaciel Erwina?- zapytał heterochromik przyglądając się chłopakowi.
-Tak... Chyba właśnie ten.- potwierdził zerkając w stronę bramy szkolnej, by sprawdzić czy idzie ktoś kto mógłby go uratować. Zero ludzi.
-Ciekawe, Erwin wiele o tobie opowiadał.- wyznał Gilkenly zerkając na ekran swojego telefonu.
CZYTASZ
Mój Świat - Lavid [5city]
FanfictionŻycie każdego wygląda inaczej. Tworzymy pozory, dzięki którym ludzie mogą nas odebrać w inny sposób. W sposób jaki chcemy być odbierani... Jak bardzo jednak jest to fałszywe..?