Barbarie* - barbarzyństwo.
Pov. Vanessa
Czułam dużą, ciepłą dłoń na plecach, jednak nie potrafiłam jej zabrać. Nie chciałam jej zabierać. Czułam jak jego kciuk zatacza kojące kółka na materiale mojej bluzy i to było to czego właśnie potrzebowałam. Wsparcie.
Dalej byłam wściekła. Ogromnie. Tyle, że to była jedyna osoba, która kiedykolwiek była w stanie zapanować nade mną. Zapanować nad moimi atakami. Nie musiał robić nic szczególnego, bo wystarczy, że był. Wystarczy, że czułam jego obecność, a robiło mi się lepiej. Chociaż nigdy nie powinno tak być.
Siedziałam ze spuszczoną głową w dół na podłodze w łazience. Przed oczami widziałam mroczki, ale mimo tego postanowiłam się podnieść. Nie mogłabym być przecież taka słaba przez zderzenie z przeszłością. Nauczyłam się bycia silną. Nauczyłam się tego nie okazywać i dusiłam wszystko w sobie. Więc dlaczego teraz się tak zachowałam? Dlaczego się nie powstrzymałam i pokazałam swoje przerażenie nawet dla niego.
Szybko się otrząsnęłam i podeszłam do umywalki. Ochlapałam twarz zimną wodą i przetarłam ją ręcznikiem. Nie wyglądałam dobrze ani się tak nie czułam. W odbiciu lustra zauważyłam twarz Oliviera. Nawet w takim położeniu widziałam jak mocno zaciska szczękę i miałam wrażenie, że gdyby dał odrobinę większy nacisk to pokruszyłby sobie zęby. Ale widziałam coś jeszcze. Najważniejsza rzecz kryła się w jego spojrzeniu, które dosadnie mi mówiło coś czego unikałam jak ognia.
Zamieszkasz w posiadłości.
Zamknęłam oczy i pragnęłam jedynie zapanować nad chaosem w mojej głowie, który niszczył mój zdrowy rozsądek. Wiedziałam, że mu się nie sprzeciwie, a w szczególności nie po tym. Gdy już uchyliłam powieki nie zobaczyłam chłopaka, za to usłyszałam jak razem z Carterem o czymś zawzięcie dyskutował. Pokierowana resztkami zdrowego rozsądku stanęłam w progu i przyglądałam się ich sylwetkom.
- Kevin, kurwa, o czym ty w ogóle mówisz? - nawet jeżeli Olivier stał do mnie tyłem, wiedziałam o tym jak mocno zmarszczył brwi.
- Weterynarz, idioto. Nie wiesz czym się zajmuje? - zapytał, ale najwidoczniej nie czekał na odpowiedź. - Kto ciebie tak skrzywdził, dziecko? A wracając weterynarz zajmuje się lecze...
- Wiem czym się zajmuje weterynarz. - burknął i przejechał dłonią po swoich włosach. - Nie wiem jedynie do czego chcesz go wzywać.
- No to na poduszce. - powiedział półgłosem i kiwną głową w stronę mojego łóżka. - Przecież musimy wiedzieć jakiego skarbusia spotkał taki tragiczny los.
- Muszę cię zawieść przyjacielu, ale ten organ z pewnością nie jest zwierzęcy. - Kevin wciągnął gwałtownie powietrze i myślę, że jakby to było możliwe to jego twarz zrobiłaby się zielona. - Zaraz przyjedzie tutaj mój technik i się dowie wszystkiego. A jeżeli chcesz się spotkać z weterynarzem to może namówisz Luke'a żeby zabrał tam swoją rybkę. - Prawie parsknęłam śmiechem, gdy usłyszałam wzmiankę o rybce.
W życiu nie sądziłam, że Lukey weźmie moje słowa na poważnie i kupi rybkę. Gdy nie wyszło mu z jego „gazelą", już następnego dnia sprawił sobie złotą rybkę i zasypał mnie jej zdjęciami. Na koniec powiedział, że teraz ma na co wyrywać laski, ale ja nie byłam pewna czy rybka była dobrym rozwiązaniem. Do mojej głowy niemal od razu powróciła powaga sytuacji w jakiej się znaleźliśmy. Mój błąkający się uśmieszek zniknął w ułamku sekundy, a suchość jaka pojawiła się w gardle była niemal nie do wytrzymania. Odchrząknęłam nieznacznie, czym zwróciłam na siebie obie pary oczu.
- Muszę jechać do Filadelfii. - poinformowałam dwójkę mężczyzn, którzy spojrzeli na mnie jak na ostatnią idiotkę. Chyba muszę przestać się powtarzać.
CZYTASZ
Związani miłością
Storie d'amoreDruga cześć opowiadania „Tylko zakład". Nadszedł w końcu dzień, w którym wyjeżdżam na studia do Nowego Jorku. Czekałam na to całe życie, jednak nie wiedziałam, że to wszystko właśnie tak się potoczy.