Fajne cycki

252 4 5
                                    

Dzisiejszy dzień w szkole był wyjątkowo dobry. Nic się nie działo. Pani od angielskiego oddała nam kartkówki i dostałam piątkę. Mojego dobrego humoru chyba nikt nie był w stanie dzisiaj popsuć. Byłam też podekscytowana na myśl, że po szkole spotkamy się z Madison. Ostatnio coraz rzadziej się widzimy, ponieważ dziewczyna po szkole pracuje w sklepie swojego dziadka. Wszystkie lekcje myślałam tylko o spotkaniu. Rozmyślałam co powinnyśmy zamówić do jedzenia i jaki film obejrzeć.
••••••••••••••••••••••••••••••••••
W końcu nadszedł  wieczór na który czekałam cały dzień. Zaraz po przyjściu ze szkoły, posprzątałam pokój, bo nie ukrywam, Shane mówiąc, że mam bałagan, miał rację. Niedługo później Madison już u mnie była i razem siedziałyśmy w moim pokoju.
- No to opowiadaj, jak tam z Shanem?
- Jak to jak? Wczoraj robiliśmy razem projekt, zjedliśmy pizzę i to tyle. - opowiadam zgodnie z prawdą.
- A to w szkole? - mówi i porusza znacząco brwiami.
- Dostałam niespodziewanego okresu, Shane zaciągnął mnie do kantorka i dał mi swoją bluzę - odpowiadam.
Nagle słyszę walenie w szybę. Wraz z Madison odkręcamy się w stronę okna, a ja podchodzę do niego by je otworzyć. Wyglądam przez nie i widzę Shane, który w ręku trzymał garść kamyczków, którymi najwyraźniej rzucał w okno.
- Shane, co ty tu robisz? - krzyczę zaskoczona, a on w tym samym momencie wchodzi po rynnie, a zaraz potem znajduje się w moim pokoju.
- Jak to co? Przecież wczoraj zaprosiłaś mnie - odpowiada.
- Ale ja żartowałam! - wrzeszczę na niego.
- Luz, spokojnie. Już mnie nie ma - mówi i unosi ręce w obronnym geście.
- Zostań z nami Shane, będzie fajnie - odzywa się nagle Madison, a ja spoglądam na nią morderczym wzrokiem. Shane za to spojrzał na mnie, pytającym wzrokiem.
- Jasne Shane, zostań będzie fajnie - mówię z udawanym entuzjazmem.
On po moich słowach, rzuca się na łóżko.
- To co się robi na takich wieczorkach? Bo wiecie, mi wieczór z dziewczyną może kojarzyć się trochę inaczej niż wam - mówi.
- Obgadujemy chłopaków, obżeramy się...- nie kończy, bo właśnie dostaje SMS - O kurde, przepraszam Lily, mama napisała, że dziadek spadł z krzesła, jak rozkładał produkty na szafkach. Muszę iść - tłumaczy i spogląda na mnie przepraszającym wzrokiem.
- Nie no jasne, rozumiem- uśmiecham się do niej - Napisz mi później co z dziadkiem.
- Jeszcze raz przepraszam - powiedziała, a zaraz potem poszła.
To miał być nasz wieczór. A skończyło się tak jak zawsze. Jak nie mi coś wypadnie to jej. Trudno.
- Więc zostaliśmy sami - mówi Shane, a ja mu nic nie odpowiadam.
- Ej. Nie smutaj. Ze mną też możesz się bawić dobrze - powiedział.
- Nie mam zamiaru robić z tobą żadnych nieprzyzwoitych rzeczy - tłumaczę mu od razu.
- Miałem na myśli, że możemy obejrzeć jakiś film, pojeść i trochę pogadać.
- Okej, ale ja wybieram serial.
- Co tylko zechcesz - mówi.
A mi od razu pojawia się uśmiech na ustach. Co prawda nie planowałam tego wieczoru spędzić z nim, ale może wcale nie będzie tak źle. Postanowiłam, że skoro niedawno wyszedł nowy sezon Ginny and Georgia, to obejrzymy właśnie go. Shane nie oglądał pierwszego sezonu, dlatego w trakcie oglądania zadawał mi wiele pytań. Obejrzeliśmy już cztery odcinki, gdy nagle Shane się odezwał.
- Znudziło mi się, poróbmy coś innego.
- Możesz iść, ja natomiast chcę obejrzeć do końca. - tłumaczę mu.
- Nie bądź nie miła - mówi z udawanym smutkiem.- Wyobraź sobie, że jestem Madison.
- Oh, już wiem. Zrobimy sobie domowe spa.
- Spa? - pyta niedowierzając.
- Tak. Ale będzie fajnie!- krzyczę podekscytowana.
Idę do łazienki, przynoszę kosmetyki, maseczki i wiele innych. Założyłam mu na głowę specjalną opaskę, żeby włosy nie wchodziły mu na twarz.
- Co ty mi założyłaś?
- Opaskę - odpowiadam krótko.
- Na co ja się zgodziłem - wzdycha.
- Oh, weź już nie marudź, wiem, że ci się podoba - śmieję się.
Nakładam sobie maseczkę w płachcie na twarz, a następnie to samo chcę zrobić Shanowi.
- Usiądź mi na nogach, będzie ci wygodniej - proponuje. Przez chwilę się waham, jednak po chwili wykonuję to co powiedział. Faktycznie w tej pozycji jest mi łatwiej.
- Opowiedz mi coś o sobie? - odzywa się nagle. Zaskoczył mnie tymi słowami.
- Nie jestem ciekawą osobą. Jak już wiesz, zmarł mi ojciec, boję się jeździć autem, moją najlepszą przyjaciółką jest Madison, a moja mama to Sylvia.
- Skąd wogule twoja mama miała pomysł na to by nazwać cię Lily?
- Oh, po prostu bardzo kochała lilie.
- A więc jesteś takim kwiatuszkiem - mówi i przypatruje się mojej twarzy, gdy ja mu nakładam maseczkę. - A co do jazdy samochodem, to jeśli chcesz to mogę pomóc ci sie oswoić z droga i pojazdem.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Do auta wsiadam tylko z Madison i czasami z moją mamą. - mówię.
- Wiem, że to dla ciebie ciężkie, ale musisz przezwyciężyć z tą traumą. - tłumaczy.
- Może masz racje. Okej, zgadzam się, możesz mi pomoc. - ulegam mu.
- No i świetnie. Przyjadę po ciebie jutro moim samochodem, jeszcze ci napiszę o której. Chyba, że wolisz jechać.... - urywa i nagle zaczyna sie drzeć z bólu.
- Co ty właśnie zrobiłaś? - pyta przez zaciśnięte zęby.
- Próbowałam wydepilować ci brwi, ale nie wiedziałam, że jesteś taki wrażliwy - śmieję się.
- Lepiej uciekaj - oznajmia nagle.
- Co? - pytam zaskoczona.
- Dam ci trzy sekundy fory. Raz, dwa trzy... - odlicza.
Okej, wiedziałam, że to nie są żarty. Szybko wybiegłam z pokoju i zaczęłam zbiegać po schodach, a następnie dotarłam do kuchni, gdzie schowałam się za blatem. Skoro jeszcze mnie nie znalazł, to mnie nie...
- Mam cię - mówi, a następnie przekłada mnie sobie przez plecy i rzuca na kanapę w salonie. Jego ciało zawisa nade mną. Patrzymy sobie głęboko w oczy i nagle czar prysł.
- Oh, nie chciałam wam przeszkadzać. Tylko usłyszałam krzyki i myślałam, że coś się stało - tak, zapomniałam, że moja mama też tutaj mieszka i, że jest w swoim pokoju. Świetnie.
- W porządku mamo. Sorry za krzyki, nie chcieliśmy cię obudzić - tłumaczę - Chodź Shane, czas ściągnąć maseczki - mówię i ciągnę go za rękę, w kierunku łazienki. Chłopak podnosi mnie i sadza na blat w toalecie, żebym mogła dosięgnąć do jego twarzy.
Ogarnęliśmy się i wróciliśmy do pokoju.
- To co teraz czas na plotki, ploteczki, plotunie? - pyta.
- Jestem już zmęczona, więc dobrze by było, gdybyś już sobie poszedł.
- Myślałem ze na piżama partach się nocuje.
- Tak, ale z Madison, nie z tobą - odpowiadam.
- A to ja jestem jakiś gorszy? - ciekawi się.
- Madison po prostu rano przebrałaby się w moje ciuchy, a potem razem byśmy pojechały do szkoły. Ty nie masz ciuchów i wiesz, że nie wsiądę z tobą do auta.
- Mam ubrania. Przecież musiałem być przygotowany przychodząc tu. A co do jazdy, to pojechałabyś ze mną. Przecież ustaliliśmy już, że nie powinnaś się bać i, że jutro po szkole czeka nas próbna jazda.
- No dobra - poddaję się w końcu - ale śpisz na podłodze.
Chłopak się śmieje, a następnie zrzuca mnie z łóżka.
- Oh, jednak ty śpisz na podłodze Lily? Okej jak chcesz - żartuje.
- Mówię poważnie. Jak chcesz tu nocować, to śpisz na podłodze. - oświadczyłam.
- Czemu nie chcesz spać ze mną w łóżku? Nie martw się nie dotknąłbym cię - mówi.
Ała, zabolało. No ale ma racje, kto by chciał mnie dotykać.
- Okej, ja śpię po prawej ty po lewej - oznajmiam.
- W porządku - przytakuje mi.
Zabrałam z szafki dresy i luźny T-shirt, a następnie odwróciłam się w stronę Shane.
- Wyjdź, chcę się przebrać - tłumaczę.
-  To się przebieraj - powiedział i spojrzał na mnie.
- Wiesz, że się przy tobie nie przebiorę - pytam.
- Dlaczego? - zadaje głupie pytanie.
- Oh, Shane zabieraj stąd swoją dupę i idź za drzwi.
- Ale ty jesteś władcza. Tak jest Pani, już mnie nie ma - powiedział, a zaraz potem wyszedł.
Boże, oszaleję z nim. Co za człowiek. Zakładam dresy, a następnie ściągam brudną bluzkę, by założyć nową.
- Muszę wziąć jeszcze tel.... - urywa, gdy mnie widzi.
- Shane zabieraj ten jebany telefon i wypieprzaj stąd - krzyczę, zakrywając się bluzką i podając mu telefon.
- Okej, już znikam - mówi - A i bym zapomniał, fajne cycki - dodaje i mruga do mnie oczkiem.
Co za bezszczelny typ. Nie wiem czy jeszcze chcę, żeby on tutaj ze mną spał. Ale trudno, teraz już jest za późno, żeby go wygnać.
- Mogę już wejść? - krzyczy z korytarza.
- Tak - odpowiadam.
Shane wchodzi do pokoju i to w samych spodenkach. Jest BEZ koszulki. Ale ma mięśnie. Okej, dobra Lily, nie patrz się na jego klatę. Przecież widziałaś lepsze. Boże, co ja opowiadam.
- Uhm, nie chcesz może koszulki, bo mogę ci dać T-shirt mojego ojca? - pytam jąkając się.
- Nie, tak mi jest dobrze. Chyba, że tobie przeszkadza widok mojej klaty i fakt, że będą z tobą spał tylko w spodenkach huh? Jeśli chcesz możesz dotknąć, śmiało. Nie obrażę się też, jak będziesz o mnie śniła i mówiła moje imię przez sen - mówi.
- Shane, zamknij już mordę i kładź się do łóżka - krzyczę.
- Wyjątkowo się dziś rządzisz - powiedział i rzucił się na łóżko, co zaraz potem i ja zrobiłam.
Położyłam się na plecach i wpatrywałam się w sufit, a on natomiast leżał na boku i wpatrywał się we mnie.
- Możesz się tak nie gapić? - pytam zirytowana.
- Jasne. Dobranoc Lily - mówi, a następnie przekręca się w stronę ściany i już na mnie nie patrzy. Ja jeszcze przed zaśnięciem ustawiam budzik na jutro rano. Po tej czynności nawet nie wiem kiedy zasypiam. Co to był za męczący dzień?

~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział trochę dłuższy niż zwykle. Ma 1488 słów. Jak wam się podoba? Koniecznie komentujcie i głosujcie. Dawajcie znać co powinnam poprawić w pisaniu. Liczę na sporo miłych komentarzy co do tego rozdziału. Buziaki <3

Forever / ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz