Spadając w mą otchłań ciemności. Ciemności, którą ja stworzyłem. Więzienie stworzone dla mnie przez samego mnie. Myśląc, że to koniec uroniłem łzy, spływały po mych policzkach, torując sobie drogę. Nieskończoną drogę. Dziwne uczucie mnie dopadło, jednak czym było to uczucie? Jak miałem je rozumieć? Nigdy tego nie znałem ani pewnie już nie poznam...
- Isildurze. Mój drogi synu... Twa przygoda jeszcze się nie skończyła. - słysząc kobiecy głos, otworzyłem swe zamknięte oczy. Ujrzałem białowłosą elfkę o niebieskich oczach, pięknych błyszczących oczach, które zapadły w mą pamięć. Była w białej, luźnej sukience a na jej ustach był wymalowany szczery uśmiech, światłość zaczęła zastępować mrok, który nas otaczał, głuchy szloch wydostał się z mego gardła.
- Mamo! Błagam cię! Zabierz mnie stad! - mój krzyk odbił się echem po pustej przestrzeni, matka objęła mnie, a potem światłość całkowicie mnie oślepiła...Dźwięk ich kroków rozchodził się po pustym korytarzu, białowłosy elf kroczący przy boku złotowłosego mężczyzny wyglądał na wypranego z jakichkolwiek emocji. Miał nadzieje, że jego katorga niedługo się skończy, niedawno został wypuszczony z izolatki, a teraz wracał z rozmowy z dyrektorką szkoły dla magicznych istot. Był tym już zmęczony, co nie umknęło uwadze złotowłosego, który od teraz był odpowiedzialny za elfa cienia. Mimo ich różnic udało im się dogadać, mimo tego, co zrobił elf, dostał on nową szansę.
- Isildur. Wyglądasz dzisiaj na nadzwyczaj zmęczonego, czy coś się stało? - zapytał, mężczyzna kątem oka patrząc na elfa, który wydobył z siebie ciche westchnienie.
- Wie pan, jestem zmęczony tą całą sytuacją, nie łatwiej byłoby mnie wywalić? - zapytał elf, który zatrzymał się, patrząc na mężczyznę z wyczekiwaniem na odpowiedź, złotowłosy lekko się do niego uśmiechnął.
- Może byłoby łatwiej... Jednak masz prawo na nowe życie. - odpowiedział elfowi, który lekko zmarszczył brwi na otrzymaną odpowiedź.
- Naprawdę myśli pan, że mógłbym zacząć od nowa? Mimo zła, które wyrządziłem? - zapytał i spojrzał na mężczyznę, który stał zaraz obok niego.
- Jesteś istotą żywą, która pragnie odkupienia, oczywiście, że możesz. - odpowiedział mężczyzna, patrząc na elfa z małym uśmiechem.
- Brzmi to jak tekst z jakieś książki. - powiedział elf, wznawiając marsz.
- Tak myślisz? - zapytał mężczyzna, dołączając do niego.Isildur aktualnie siedział w gabinecie Ernwalda, złotowłosego mężczyzny, pod którego opiekę wpadł, czekał na jego powrót, jednak nie tylko na niego czekał, czekał także na swego brata, o którym dowiedział się zaraz po wyjściu z izolatki, jego brat został o tym wcześniej powiadomiony. Cóż mógł rzec, wreszcie pozna kogoś z jego prawdziwej, niefałszywej rodziny, której nawet nie można nazwać rodziną. Elf aktualnie leżał na podłodze w gabinecie, wpatrując się w sufit, który wydał się wtedy najciekawszym"obiektem" do obserwowania. Ciche westchnięcie wydobyło się z jego ust, usiadł po turecku, zmieniając obiekt obserwowania na drzwi gabinetu. Właśnie wtedy usłyszał lekkie pociągnięcie za klamkę, od razu zerwał się na równe nogi, uszy lekko mu się podniosły. Wtedy do gabinetu wszedł Ernwald z białowłosym elfem o niebieskich oczach, to był brat Isildura, który był bardziej podobny do matki niż ojca.
- Eritum. - zaczął Isildur patrząc na swego brata, chciał do niego podejść, jednak przez głowę przeleciała mu myśl, że ten nie zechciałby, by ktoś naruszał jego przestrzeń prywatną.
- Isildur. - Powiedział, drugi elf samemu wpatrując się w brata.
- Eri ja... Chciałbym. Nie. Nie chce, byś mi wybaczył, chociaż tego pragnę, to nie masz powodu, by mi wybaczyć bracie. - powiedział, a jego uszy lekko opadły, w tym momencie serce dziwnie go zabolało, Isildur nie zrozumiał tego uczucia, nigdy go nie rozumiał, nie miał ku temu powodów.
- Isildur ja...Polsat
CZYTASZ
𝕸𝖆𝖗𝖓𝖊 𝖟𝖞𝖈𝖎𝖊 𝖈𝖎𝖊𝖓𝖎𝖆
Fantasy"- Naprawdę myśli pan że mógłbym zacząć od nowa? Mimo zła które wyrządziłem? - zapytał i spojrzał na mężczyznę który stał zaraz obok niego. - Jesteś istotą żywą która pragnie odkupienia, oczywiście że możesz. - odpowiedział mężczyzna patrząc na elfa...