XIV. nauka

88 13 0
                                    

Przychodził do moich kotów. I nawet po paru miesiącach dalej mylił Soonie z Doongie. Zdawało się jednak, że się z nimi dogadywał. One też przyzwyczaiły się do tego, że nas odwiedzał. Zupełnie jak ja. Nie wiem, kiedy stało się to rutyną. Na początku przynosił mi jedzenie zrobione przez swoją mamę, potem mówił, że przyszedł, żeby zapytać mnie o zdanie na temat wierszy, które pisał, aż ostatecznie nie potrzebował żadnej wymówki. Siedzieliśmy zwykle w moim pokoju.

- Ooo, ale tu czysto! - Zdumiał się, gdy tam wszedł po raz pierwszy.

- W porównaniu do twojego pokoju oczywiście, że jest czysto.

- Nie, nie, ja po prostu mam dużo rzeczy. Zajmują dużo miejsca.

Spojrzałem na niego kątem oka. Uśmiechał się szeroko zadowolony z siebie.

- Łał, ale ty jesteś sprytny. - Uderzyłem go żartobliwie w ramię. Dopiero gdy uśmiech zszedł mu z twarzy, zdałem sobie sprawę, że mogło to być nieodpowiednie. Nie chciałem przekraczać granicy... Po prostu przy Jisungu czułem się zbyt swobodnie.

On jednak wkrótce zachichotał i przestałem rozmyślać.

W czasie, kiedy chodziłem jeszcze do liceum, wieczorami uczyłem się do egzaminu. Wtedy Jisung znajdował sobie miejsce i przeglądał coś na telefonie albo bawił się rzeczami znalezionymi w moim pokoju. Nie posiadałem zbyt wielu rupieci, ale na regale stało mnóstwo książek i płyt. Raz odkrył, że mam szafkę z planszówkami. Nigdy ich nie używałem, bo nie miałem z kim grać, ale on porozkładał je i grał sam ze sobą. Choć szybko mu się znudziło.

A kiedy przeszukał cały mój pokój, odkrywając nawet albumy ze zdjęciami i schowane głęboko pluszaki, oznajmił, że nauczy Dori robić sztuczki.

Przyznam, że nie mogłem się skupić przez ani minutę przebywania Jisunga w moim pokoju, ale za nic nie chciałem się go pozbywać.

Ściany w tamtym czasie miałem pomalowane na miętowo. Parę razy chciałem na nie coś nakleić, ale nie wiedziałem, co. Nie miałem zbyt wielu zdjęć ze znajomymi, nie miałem też plakatów. Interesowałem się paroma mangami i zespołami, ale nie na tyle, żeby zmieniać swój pokój w ołtarzyk. Choć myślę, że taki oklejony byłby przyjemniejszy.

Pierwszą rzeczą, która wylądowała na mojej ścianie, był obrazek Jisunga. Narysował go w moim zeszycie, kiedy leżeliśmy na podłodze, a ja na moment odwróciłem się do Doongie. Miałem zbesztać Jisunga po zobaczeniu, że zabazgrał mi zeszyt, ale spojrzałem na niego i nie potrafiłem.

- To dla ciebie - oznajmił, uroczo się uśmiechając. Chyba liczył na to, że tymi słodkimi oczkami powstrzyma mnie od gniewu. I miał rację.

- Gdzie nauczyłeś się tak rysować? - zapytałem, wpatrzony w obrazek przedstawiający Dori. Nie poznałbym jej, bo narysował ją w kreskówkowym stylu, ale była podpisana.

- Nie wiem. Od zawsze coś bazgrałem, jak mi się nudziło.

- Aa... Ale muszę to wyrwać. Potem oddaję zeszyt do nauczyciela - wyjaśniłem.

- Ale nie wyrzucisz Dori? - zapytał przestraszony.

Wyrwałem kartkę i mu ją wręczyłem.

- Schowaj to tak, że tego nie znajdę, to nie wyrzucę.

Więc powiesił Dori nad moim biurkiem. Zobaczyłem to dopiero w nocy, po jego wyjściu. Zgasiłem lampkę uśmiechając się do siebie.

Skrawki | minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz