XVI. rodzina

86 13 0
                                    

Nic się między nami nie skończyło, gdy poszedłem na studia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Nic się między nami nie skończyło, gdy poszedłem na studia. Dalej pisaliśmy ze sobą i odwiedzaliśmy się, kiedy mieliśmy czas. Czasem przychodziłem do niego i okazywało się, że jeszcze jest w szkole albo wyszedł gdzieś z kolegami. Z radością i pewnym żalem przyjmowałem tę wiadomość. Oczywiście, dlaczego niemiałby mieć kolegów? Sam miałem przyjaciół poza nim, ale kiedy myślałem, że Jisung gdzieś wygłupia się i śmieje beze mnie, czułem się opuszczony. Jednak chyba nie dało się po mnie tego poznać.

Wracałem raz ze sklepu i postanowiłem zajrzeć do Jisunga. Nie zastałem go, ale był jego tata. Zaczęliśmy rozmawiać o łowieniu ryb. On nie łowił, ale miał kolegę, z którym co jakiś czas jeździł na ryby. Kompletnie się tam nudził, ale znał nazwy wszystkich gatunków i wiedział, które są najlepsze, i które trudno złapać. Zaczęliśmy ten temat, bo zobaczyłem w przedpokoju wędkę. Kupił ją tylko po to, by ją wozić, i tak z niej nie korzystał.

Potem powiedział mi, że musi zająć się pracą. Wszedłem na górę do pokoju Jisunga, jakby mógł się tam magicznie pojawić przez czas mojej małej rozmowy z jego ojcem.

Było niewiarygodnie ciemno. Zasłony blokowały całe światło. Rozsunąłem je, a moim oczom ukazał się okrutny syf panujący w pokoju. Więc po to Jisung je zasłaniał... Lub może robiła to jego mama, by nie musiała na to patrzeć. Pościeliłem łóżko, żebym miał gdzie usiąść. A kiedy miałem już miejsce, zaczęły przeszkadzać mi puste butelki ukryte w wezgłowiu łóżka, za poduszką. Wrzuciłem je do kosza, jednocześnie zbierając trochę innych śmieci z podłogi. Miałem już zająć się ubraniami, ale skarciłem się w myśli. Wystarczy. Przecież nie będę Jisungowi sprzątać w pokoju. Położyłem się na łóżku i zacząłem przeglądać coś na telefonie. Była już dwudziesta.

Wysłałem mu wiadomość.

„A co chciałeś? Będę za godzinę", odpisał.

- Co ja chciałem...? - zapytałem siebie na głos.

„Wszedłem po drodze. Wracam już do domu", napisałem mu i podniosłem się z łóżka. Nie było sensu na niego czekać.

Kiedy wychodziłem, natknąłem się na jego brata. Wcześniej tylko rzucał mi tajemnicze spojrzenia, ale w tym momencie zdawał się bardziej rozluźniony. Miał na sobie szlafrok.

- Napijesz się ze mną? - zapytał.

- Ja? - wypaliłem w szoku. Tego zdecydowanie się nie spodziewałem.

- No.

Życie musiało go ostatnio porządnie skopać. Oczy miał sine, włosy potargane, a spojrzenie zmęczone. Szukał jakiegokolwiek towarzystwa.

- Nie jestem pełnoletni - odparłem niezręcznie.

- Tylko trochę - zachęcał. - Nieważne. Dam ci colę.

Chyba zrobiło mi się go żal, bo poszedłem za nim do salonu i usiadłem na kanapie. Podał mi puszkę coli, a sam otworzył sobie piwo. Już kolejne, patrząc na dwie puste puszki leżące na stole obok.

Nie chciał się wyżalać ani w ogóle rozmawiać. Patrzył się bezmyślnie w ekran telewizora, na którym bardzo cicho puszczony został jakiś mało interesujący program.

Po dziesięciu minutach ściskania puszki coli odrobinę się rozluźniłem. Dotarło do mnie, że jedyne, co miałem robić, to siedzieć. Tyle mogłem od siebie dać. Minęło pół godziny i do salonu weszła mama Jisunga. Ukłoniłem się, ale nie przywitałem jej, gdyż zauważyłem, że chłopak obok mnie zasnął. Kobieta wyglądała na zmartwioną, lecz tylko machnęła na mnie, bym za nią poszedł.

- Jadłeś kolację, kochanie?

- Nie.

- To zrobię ci coś - zaproponowała i nie mogłem odmówić. Zapytałem się, czy mogę pomóc, ale kazała mi siedzieć i czekać.

I tak właśnie zdążyłem zaprzyjaźnić się z tatą Jisunga, wypić z jego bratem i zjeść z mamą, zanim on wrócił do domu.

- Jestem! Dobry wieczór! - krzyczał od progu. - Minho? - zdumiał się na mój widok. Ja akurat wstałem z krzesła po skończonym posiłku.

- Właśnie wychodziłem.

- A po co tyle czekałeś? Mieszkasz pięć minut stąd.

- Aa... nie wiem. Wracałem z zakupów i się tu znalazłem. Ale już idę - zapewniłem, szukając wzrokiem swojej siatki, którą wcześniej zostawiłem gdzieś w pobliżu schodów.

- Możesz zostać na noc - zaproponował, lub może bardziej stwierdził, Jisung. Jakby powiadamiał mnie, że mam prawo do mieszkania w tym domu, jeśli mi się tak spodoba.

- Żartujesz? Muszę zanieść to do domu. - Złapałem nareszcie odnalezione zakupy. W rzeczywistości próbowałem ukryć zakłopotanie. I ponad wszystko nie chciałem być przy tym, jak Jisung zorientuje się, że częściowo uprzątnąłem mu sypialnię. - Ja już pójdę. Cześć. I do widzenia.

Wyszedłem, potykając się na progu. Nikt nie potrafił mnie tak onieśmielić jak Jisung.

Skrawki | minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz