Rozdział 37.

1.3K 68 5
                                    

Nie było dobrze. Od kilku miesięcy stali w miejscu, każdy ich plan okazywał się być niewystarczająco dobry. Raz niemal zginęli na misji, z której cudem wrócili. Trzeba było zająć się ich ranami, Tonks przez dwa tygodnie była nieprzytomna. Lupin odchodził wtedy od zmysłów i żadne ze słów pocieszenia nie trafiało do mężczyzny. Nerwy każdego z nich były napięte do granic możliwości, kłótnie były na porządku dziennym. Nawet on i Draco nie odzywali się do siebie przez kilka dni po jednej z ich sprzeczek. Nic, co robili nie przynosiło efektów, każdy ich sabotaż kończył się niepowodzeniem. Ludzie nie chcieli do nich dołączać ze strachu przed okrutnym losem. Lucjusz Malfoy regularnie zdawał im raporty, z czego dowiedzieli się, że Snape miał zostać nowym dyrektorem Hogwartu, a kilku śmierciożerców nauczycielami. Jak się później okazało, mężczyzna miał racje i w tym momencie stanowisko dyrektora obejmował były opiekun domu Slytherina. Hogwart stał się szkołą nie do poznania, tego wszyscy mogli być pewni, ponieważ żadne listy ani nie dochodziły do szkoły, ani z niej nie wychodziły. Uczniowie byli odcięci od świata zewnetrznego aż do końca roku, bo wątpili, iż na Boże Narodzenie zostaną wypuszczeni. Harry wpadł na pomysł, aby wypędzić z zamku śmierciożerców i zrobić z niego twierdzę nie do zdobycia. Z początku jego pomysł nie zdobył uznania, jednak czym więcej przedstawiał argumentów za, coraz więcej osób zgadzało się z nim. Gdyby odbili Hogwart z rąk Voldemorta, morale Zakonu Feniksa zwiększyłyby się, a czarodzieje, którzy wcześniej odmówili im dołączenia, rozważą ponownie propozycje i możliwe, że zmienią zdanie. To dodało im nadziei i ruszyło do działania. Teraz planowali dostanie się do szkoły jednym z tajnych wejść i bunt przeciwko obecnym w zamku śmierciożercom. Wtedy zdołaliby zmienić bariery, aby dać im czas na zebranie większej ilości sojuszników. Było pewne, że Voldemrot przepuści na nich atak kiedy dowie się o przejęciu przez nich zamku. Trzeba będzie zająć się uczniami, którzy nie będą chcieli lub mogli wziąć udziału w walce. Mimo trudności zadania, planowanie przynosiło coraz więcej efektów. Z początku Zakon nie zgadzał się na udział młodych, jednak po ich namowie nie mogli im odmówić. Teraz musiał jeszcze przekonać Draco, aby ten został w Kwaterze. Nie chciał go narażać.

— Nie mogę uwierzyć, że chcesz, abym to ja siedział w bezpiecznym miejscu, a ty będziesz twarzą w twarz ze śmiercią. – prychnął blondyn, kiedy siedzieli sami w salonie.

— Chodzi mi o to, że nie chce, abyś się narażał. Będą chcieli cię zabić, kiedy tylko cię rozpoznają. Nie mogę pozwolić, abyś umarł, sam bym wtedy nie przeżył.

— A co z tobą? Ciebie równie dobrze będą chcieli dorwać w pierwszej możliwej okazji. I o ile nie zabiją cię śmierciożercy, o tyle Czarny Pan zrobi to od razu.

— Dlatego nie dam mu się złapać.

— A ja zabić. – Malfoy był nieprzekonany.

— Draco! Nie mogę pozwolić ci tam iść. Nie chcę cię stracić, za bardzo cię kocham.

— Mogę powiedzieć to samo. Widocznie moje uczucia nie znaczą dla ciebie zbyt wiele. – prychnął i odwrócił głowę. Był wkurzony na Gryfona za to, że nie potrafi go zrozumieć.

— Przecież wiesz, że to nieprawda. Po prostu... straciłem tak wiele osób, na których mi zależało. Nie mogę stracić i ciebie. Wtedy sam bym się zabił. Bez ciebie... to wszystko... nie miałbym po co żyć.

Ślizgon spojrzał na niego i wpatrywał się w jego oczy. Nie mógł nie uwierzyć w słowa Harry'ego, jego oczy mówiły wszystko, wyrażały całą prawdę. Westchnął cicho i pochylił się, aby ucałować czule jego usta.

— Chcę tam iść. Walczyć razem z wami, z tobą. Muszę w końcu zrobić coś, aby uwolnić własne imię od plugastwa, jakim jest poparcie mojej rodziny wobec Czarnego Pana. Nie mam zamiaru ukrywać się jak tchórz, to także i moja wojna. Jeżeli przeżyjemy, a ja nie będę brać udziału w wygraniu wojny, nie będę nawet potrafił spojrzeć w lustro. Chcę przyczynić się do waszego... nie, naszego zwycięstwa. Inaczej to, że tutaj jestem tak naprawdę nigdy nie miało żadnego sensu. Nie po to odwróciłem się od Czarnego Pana i zostałem nazwany zdrajcą, żeby się ukrywać.

Mgiełka jego oczu. || DRARRYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz