XXIV

127 11 1
                                    

- Montana.

- Mów mi Marcus. Mam zawieszenie, więc zaraz nas pewnie o coś posądzą. No więc, Peter Stark? Zaskakujesz mnie, nie powiem.

- Myślałem, że mnie nienawidzisz.

- Ja też. Ale doszedłem do wniosku, że odwyk i normalne życie mi się przyda. I nie mogłem przestać o Tobie myśleć. Wiem, że próbujesz wrócić do normalności, ale może spróbowalibyśmy od nowa? Tym razem na serio. W bardziej normalny sposób.

- Peter, wiesz, że jest zielone, prawda - moją uwagę nagle zwróciła na siebie Mia? Przez chwilę zapomniałem, że stała obok mnie.

- Musisz iść? Możemy pogadać, kiedy indziej.

- Chcesz iść do mnie?

- Co?

- Mój ojciec gdzieś pojechał, więc nikogo raczej nie ma. Tylko Mia. A Ona będzie u siebie.

- Skąd ta pewność - spytała?

Marcus się uśmiechnął. Ja też, ale dopiero, gdy zobaczyłem Jego uśmiech. Wcześniej spojrzałem bez wyrazu na Mię.

- Mam pewność.

- Nie będzie przeszkadzać. Raczej - dodał po chwili i wyciągnął rękę do Mii... - Jestem Marcus.

- Mia. A to Stella - wskazała na psa.

- Lubi Winx?

- O tym samym pomyślałem, jak to usłyszałem - zaśmiałem się. - No to, co Ty na to, żeby do mnie wpaść?

- Jak nikt nie ma nic przeciwko.

- Mia - spojrzałem na Nią, a ta pokręciła głową? - Ja też nie mam. A nikogo innego nie będzie. Więc zapraszam.

- Tylko dopilnuj, proszę, żeby Peter coś zjadł - Marcus ściągnął brwi i popatrzył na mnie. Ale nic nie powiedział.

Poszliśmy do domu. Mia weszła do swojego pokoju, a ja z Marcusem do mojego.

- Czemu nie wspominałeś, że mieszkasz w pieprzonym pałacu - spytał z uśmiechem, siadając na moim łóżku?

- Bo nie mogłem?

- Fakt.

- I nie lubię tego. Zwykle tu nie siedziałem. Bez sensu siedzieć samemu, jak ojciec nie widzi niczego poza pracą, a Ty masz problemy psychiczne - uśmiechnąłem się. - Ale spoko, odkąd jest z Pepper jest trochę inaczej...

- Dlaczego Mia mnie prosiła, żebym Cię przypilnował, żebyś coś zjadł?

- Nic szczególnego. Nie zjadłem z Nią śniadania. Panikuje - stwierdziłem.

- Widzę, że kłamiesz. Na ogół wychodzi Ci to świetnie, ale nie tym razem.

- Marcus, nic mi nie jest. Odpuść, proszę.

- Pójdziesz zjeść?

- Nie jestem głodny.

- Zjem z Tobą.

- Naprawdę nie jestem głodny - uniosłem odrobinę głos.

- Proszę Cię, chcę zobaczyć, jak coś jesz. Nie znam Twojej sytuacji zbyt dokładnie i nie mogę oceniać i nie chcę Cię zmuszać, ale nie chcę, żeby stało Ci się coś złego.

- Nie stanie.

- Wystarczy, że wpadłeś pod samochód. Nie chcę, żebyś jeszcze umierał przez to, że nic nie jadłeś.

- Nie będę - powiedziałem już lżejszym tonem. - Naprawdę. Przepraszam.

- Nie przepraszaj - powiedział i mnie przytulił. - A jeśli Ci powiem, że jestem głodny?

- Nie jesteś - odparłem, nadal tkwiąc w Jego uścisku.

- Skąd wiesz?

- Bo robisz to, żebym zjadł z Tobą.

- Zadziałało?

- Nie.

- Chuj mnie to obchodzi. Wstawaj - podniósł mnie ze sobą i postawił na ziemi. - No już, tam są drzwi.

- Zawsze się tak rządzisz w nie swoim domu?

- Nie, tylko u Ciebie. Nie chcę, żebyś się wykończył. Jak mają Ci się goić rany, gdy nic nie jesz - otworzył drzwi? Za nimi stała Mia. Od razu dostrzegłem, że płakała.

- Co się stało?

Chciała coś powiedzieć, ale zaraz rozpłakała się jeszcze bardziej. Przykucnąłem do Niej.

- Hej, co jest - spytałem, ale nie udało mi się otrzymać odpowiedzi?

- Mia, jeśli nie powiesz, co się stało, to nie będziemy w stanie pomóc - powiedział Marcus. Ta spojrzała na Niego i przełknęła ślinę.

- Stella. Nie ma Stelli.

Mówili mi Ozzy | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz