9. Odważna suka.

3.4K 182 7
                                    

Obudziłam się wyjątkowo wcześnie, bo była godzina 6:00 rano.
Równo.
Ani minuty krócej, czy dłużej.

Przekręciłam się na drugi bok i przymknęłam na moment oczy z zamiarem zaśnięcia, jednak zupełnie mi się to nie udawało.
W moich myślach przez cały czas gościło to niewinne dziecko.
Przecież mogłam oddać je do adopcji.
Znalazłabym dla niego wspaniałą rodzinę, która by się nim zajęła i by było szczęśliwe. Miało by szansę być.
Swoją drogą.. Wciąż zastanawia mnie jakiej było płci i przede wszystkim, czy byłoby to zdrowe dziecko.

Na te wszystkie myśli westchnęłam.
Postanowiłam się z nich wyrwać i wstałam z łóżka, związałam włosy w niechlujnego koka, po czym zeszłam na dół do kuchni.
Chciałam zrobić sobie i Justin'owi jakieś śniadanie.

Podeszłam do ekspresu, który uruchomiłam i od razu poczułam ten cudowny zapach świeżej kawy.
Kolejno z chlebaka wyjęłam kilka kromek chleba, które włożyłam do czarnego tostera.

Po tej czynności ruszyłam w stronę lodówki, z które chciałam wyjąć jajka, jednak coś zauważyłam.
Przy drzwiach od tarasu stał jakiś zamaskowany, umięśniony mężczyzna.
Zlustrowałam go wzrokiem i spostrzegłam, że w lewej dłoni trzymał jakieś narzędzie. Coś na wzór noża.
Zamarłam.
Byłam twarzą w twarz z jakimś bandytą.
Miałam ochotę piszczeć i błagać o pomoc, ale postanowiłam zachować zimną krew.

Dlaczego takie rzeczy wciąż przytafiają się mnie?
Cholera, dopiero co straciłam dziecko!

Po chwili zamyślenia szybko chwyciłam nożyk leżący na blacie i głośno wykrzyczałam imię mężczyzny, który wciąż spokojnie spał na piętrze.

Bandyta w ciągu chwili podbiegł do mnie, obrócił mnie tyłem do siebie i przyłożył swoją prawą dłoń do moich ust.
Udało mu się unieruchomić moją prawą rękę, w której trzymałam nożyk, czyli moją jedyną broń.

Wkrótce po tym dostrzegłam ziewającego Justin'a, który bardzo powolnym krokiem schodził po schodach.
Nagle chłopak gwałtownie się zatrzymał i już zupełnie trzeźwo patrzył na mnie i przytrzymującego mnie mężczyznę.
Zauważyłam, że chciał do mnie podbiec, ale natychmiast wykonałam dłonią gest pokazujący, żeby się zatrzymał.

Swoją drogą ten 'bandyta' musiał być naprawdę głupi, skoro nie zauważył nikogo na schodach.
Przecież z tamtego miejsca ewidentnie dało się dostrzec Justin'a.

Wracając.. Justin spojrzał na mnie pytająco, a ja w tej samej chwili chwyciłam lewą rękę faceta, w której miał nóż i z całej siły uderzyłam go z pięści w twarz.
Wystarczyło wyobrazić sobie, że był to mój ojciec.

Ostrze wypadło mu z dużej dłoni, a Juss automatycznie podbiegł, podniósł broń bandyty i.. Nie mam pojęcia co dokładnie mu zrobił, bo od razu zakryłam oczy dłońmi.
Ale uwierzcie, dźwięki wcale nie należały do najprzyjemniejszych.

Byłam naprawdę zestresowana, przez co całe moje ciało drżało.
Lada moment poczułam silny uścisk Justin'a. Objął mnie bardzo mocno.
Schowałam twarz w jego torsie i przytuliłam go równie mocno, jednocześnie zaciskając w pięściach jego koszulkę.

Dlaczego nie mogę być szczęśliwa?

Po tym zdarzeniu Justin zadzwonił do swoich znajomych, którzy przyjechali w bardzo krótkim czasie i zabrali z domu to.. Ciało.

Miałam mnóstwo pytań.
Przez cały czas zastanawiałam się kim był ten facet, czego od nas chciał, skąd miał ten adres i co to wszystko do cholery miało znaczyć.
Z początku chciałam wypytać Justin'a, jednak zdecydowałam, że to może być zbyt wścibskie.
Gdyby chciał, to na pewno od razu by mi to wyjaśnił.
W ostateczności postanowiłam się w to nie mieszać. Przecież to nie była moja wina.
No chyba, że była.. To już coś zupełnie innego.

Zadręczałam się tymi myślami, aż w końcu zdecydowałam, że gdy tylko Justin zaśnie, spakuję chociaż część swoich rzeczy i po prostu się od niego wyprowadzę.

Tak będzie dla ciebie najlepiej.

-*-

Wybiła godzina 1:00 rano.

Tej nocy spałam z Justinem. Nie chciał zostawiać mnie samej.
Tłumaczyłam mu, że sobie poradzę, ale był naprawdę uparty, więc odpuściłam.

Zaczęłam dokładnie obserwować jego twarz. Spał tak spokojnie.
Uśmiechnęłam się lekko do siebie, po czym ciężko wypuściłam powietrze. Nawet nie wiedziałam, że trzymałam je w płucach.

Postanowiłam w końcu wstać i zaczęłam szybko pakować swoje rzeczy.
Gdy już byłam gotowa do wyjścia pomyślałam, że warto by było się z nim pożegnać, więc na jego policzku złożyłam delikatny pocałunek.

Dlaczego on był tak cholernie uroczy, gdy spał?
To sprawiało, że nie mogłam od niego odejść.
Jedyne, na co miałam ochotę to położyć się obok niego, mocno go przytulić i usnąć przy jego boku.
Ale nie mogłam.

- Robisz to dla niego. Bez ciebie będzie szczęśliwszy. - w kółko szeptałam do siebie te słowa.

W jakimś stopniu mi pomagały.

Po kilku minutach nareszcie udało mi się od niego oddalić i wraz z walizką wyszłam z jego willi.
Było wyjątkowo chłodno, więc zarzuciłam na siebie biały, bawełniany sweterek i podążyłam ciemną drogą.

Bardzo się bałam. Nigdy nie lubiłam chodzić nocą, a zwłaszcza nie w lesie.

Ale musiałam być silna.
Dla siebie.

Gdy już nieco oddaliłam się od domu mężczyzny, niespodziewanie poczułam na sobie ciężar, który gwałtownie mnie przewrócił i przygniótł.
Chciałam krzyknąć, gdy nagle ktoś przyłożył mi do twarzy chusteczkę.
To jedyne, co pamiętam z tamtej chwili.

-*-

Obudziłam się z wielkim bólem głowy.
Pomrugałam kilka razy i chciałam dotknąć dłonią twarzy, ale coś skutecznie uniemożliwiało mi jakikolwiek ruch.
Natychmiast otworzyłam oczy i zauważyłam, że byłam przywiązana do jakiegoś pieprzonego krzesła.
Przeleciałam wzrokiem od jednej strony do drugiej i łatwo było wywnioskować, że znajdowałam się w opuszczonej kamienicy.

Co tu się do cholery dzieje?

- Dzień dobry, księżniczko. - usłyszałam niski, męski głos.

Już od samego jego dźwięku miałam ten nieprzyjemny rodzaj dreszczy.

Pomimo tego odważnie spojrzałam w stronę mężczyzny.
Był wysokim szatynem z czerwonymi soczewkami, miał tatuaże na rękach i nogach i był bardzo umięśniony.

- Jak się spało? - uśmiechnął się szyderczo.

Milczałam.

- Odpowiadaj! - warknął.

- A jak myślisz, jak mogło mi się spać? - krzyknęłam głośno.

Nie chciałam krzyczeć, ale powiedzmy, że był to wybuch emocjonalny.
Byłam już zmęczona tymi wszystkimi wydarzeniami, ciągłymi porażkami.

- Odważna suka. - usłyszałam kolejny męski głos, tylko tym razem dochodzący zza moich pleców.

Nagle poczułam jego dotyk na moich ramionach.

Umięśniony szatyn stanął przede mną.
Patrzył mi prosto w oczy ze wzrokiem pełnym pożądania.
Już doskonale znalazłam ten rodzaj spojrzenia.

Nie mam pojęcia skąd wzięłam wtedy w sobie tyle odwagi, ale splunęłam mu prosto w twarz.

Skrzywdzona // Justin BieberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz