On, Pablo Gavira, pierwszy raz w progach FC Barcelony. Ale czy na długo?
Gavi przychodzi na trening Barçy, aby zaznajomić się z klubem przed podpisaniem kontraktu. W międzyczasie poznaje Pedriego - młodą gwiazdę FC Barcelony. Zauroczenie trafia tak...
Jebłem Pedriego w łeb. Ożył i spojrzał na mnie z wyrzutem. - Zaciąłeś się czy co? - powtórzyłem swój czyn. - Jak... jak śmiesz! - złapał moją rękę. - Widocznie mam twoje geny - wzruszyłem ramionami, uśmiechając się delikatnie. - Jesteś bezczelny! - o nie, zaraz walnie jakiś monolog. - Nachlałeś się czy co? - przewróciłem oczami i korzystając z jego przygotowań do dzikich wypowiedzi zjebałem go z siebie. Wstałem szybko, otrzepałem ubranie i odszedłem na kilka kroków. - Niemiły jesteś - mruknął Pedri, wstając powoli. - Mówiłem: mam twoje geny. - mierzyłem go wzrokiem, czując narastającą we mnie furię. - Jesteś. Bez-czel-lny. - Zajebiście. A teraz pozwól, że już pójdę. - odwróciłem się od niego i zamierzałem już sobie odejść, ale złapał mnie za rękę. - No weź Gavi, nie bądź niemiły. - Mam cię w dupie - mruknąłem i wyszarpnąłem rękę. Gdy odchodziłem, usłyszałem za sobą gwizdy i jakieś głupie śmiechy. Chciałem się odwrócić, ale nie zrobiłem tego. Chuj im w dupę. Przysiadłem na ławeczce razem z piłką, którą skądś wziąłem. Oparłem łokcie o kolanka i zacząłem ją odbijać od ziemi, rozmyślając nad moim losem. Niepotrzebnie wszczynałem kłótnię. A może to jednak Pedri wszczął... w każdym razie moja reputacja tutaj legła w gruzach. Nie ma szans, żeby po takim czymś mnie jeszcze lubili. Westchnąłem i oparłem się o ścianę czy coś, zamykając oczy. Słoneczna pogoda zmieniła się w pochmurne niebo, a temperatura znacznie się obniżyła. Jako że założyłem tylko krótki rękaw, uznając, że pogoda będzie zdatna do grania przez cały czas, zrobiło mi się zimno. Po kilku minutach poczułem dłoń na swoim ramieniu i otworzyłem oczy. Przede mną stał nikt inny jak Ferran Torres. - Gavi... - zaczął, ale zaraz przerwał, zapewne nie wiedząc co powiedzieć. Westchnął i podjął swoją wypowiedź jeszcze raz. - Gavi, nie martw się Pedrim. To mały gnojek, przekonałem się o tym. A ty, jak widzę, jesteś fajną osobą. Więc ogarnij się, młody. Patrzyłem na niego jak na ducha, ale po chwili przybrałem normalny wyraz twarzy. - Dzięki, że próbujesz pomóc, ale nie trzeba - powiedziałem, starając się, żeby mój głos zabrzmiał swobodnie. - Jesteś fajnym gościem, przynajmniej taki się wydajesz. Przestań gadać o Pedrim, jakby coś ci zrobił. - Mówię o tak nim pierwszy raz - mruknął, ale zauważyłem w jego oczach niepewność. Westchnął i usiadł koło mnie. Zapatrzył się w ziemię. - Ferran, co jest? - lekko zaniepokoiłem się jego reakcją, choć pewnie niepotrzebnie. Ale taki jestem, zawsze byłem panikarzem. - Ej, Torres. Spójrz na mnie. Zrobił to co powiedziałem, a w jego oczach zauważyłem łzy. Teraz to się już trochę bardzo przestraszyłem. Ferran nie wyglądał mi na gościa, który płacze. A tu taka niespodzianka. - Ferran, ogarnij się. Nie płacz. - wziąłem z dupy chusteczkę i zacząłem mu wycierać łzy kurwa Pedri zdradzę cię jeszcze przed związkiem. Torres złapał moją rękę. - Przestań, Gavi. - To powiedz mi, o co chodzi. - Spojrzałem na niego wyczekująco, a on uciekł wzrokiem. - Ferran, do cholery jasnej. Powiedz mi! - Gavi. - szepnął tylko, a ja zamilkłem i przycisnąłem jego głowę do swojej klatki piersiowej. - Pablo, nie jestem dzieckiem. - próbował podnieść głowę, ale jak to ja postawiłem na swoim i zablokowałem jego dziwne ruchy. - Ale cuteee - usłyszeliśmy, a ja natychmiast podniosłem głowę. Kilka metrów od nas stał Frenkie z telefonem w łapie, a za nim oczywiście cała ekipa. No japierdole, trochę prywatności może... Nie zamierzałem zostawić Ferranka samego, ale też miałem wielką ochotę podejść do nich i rozwalić ten telefon. Mimo wszystko nie zrobiłem tego, tylko dalej tuliłem Torresa, wpatrując się w jego zajebistą koszulkę. Po kilku długich minutach puściłem go i wkurwiony podszedłem do timmejtesów. Kopnąłem De Jonga w piszczel czy co on tam ma uwu, a on jebnął się na ziemię, krzycząc jak pojebany. - Gavi, możemy porozmawiać? - poprosił Pedri. Trochę zaskoczony od razu się zgodziłem. Spojrzałem przepraszającym wzrokiem na Ferrana, który nas obserwował, i poszedłem za Pedrim.
Wowowo 611 slow, zajebiscie. Macie uwusne zdjecia Ferranka i Gaviego a ja ide sobie dalej pisac <333~
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.