Ja i William byliśmy całkowicie różni i zupełnie do siebie niepodobni. Można By nawet pokusić się o stwierdzenie, że byliśmy jak dwa magnesy o przeciwnych biegunach, ale wbrew pozorom nie była to negatywna cecha, bo jak od dawna wiadomo, to właśnie przeciwieństwa się przyciągają.
Dlatego wcale nie dziwił mnie fakt, że zbliżyliśmy się tak mocno. Zaskakiwała mnie jedynie droga, którą przeszliśmy, aby to się stało oraz że mimo przemijających dni, pokonywanych kilometrów, przeprowadzanych rozmów i wylewanych łez my dalej nie potrafiliśmy zdefiniować ról, które wzajemnie pełniliśmy w naszych życiach.
Nasza relacja była dobra, uzależniająca bardziej niż nikotyna, lecz chociaż byliśmy dla siebie najlepsi, to świat był dla nas najgorszy, rzucał nam kłody pod nogi, śmiejąc się z niepowodzeń i tylko czekał, aż jedno z nas się podda. Jednak w tym szalonym planie los pominął jeden, ale bardzo ważny szczegół- oboje skoczylibyśmy za siebie w ogień, nieważne co by między nami zaszło.
William był moją prawdą, moją bezpieczną przystanią na tej zakłamanej planecie. Gdy byłam otulona jego ramionami, niezależnie od miejsca i sytuacji, czułam, że będzie dobrze. Ufałam jego decyzjom i gdy łapał mnie za rękę, mogłam iść z nim nawet na koniec świata. Ja byłam jego nadzieją. Światełkiem rozjaśniającym brak wiary w dobro świata. Światłem, które rozpraszało mrok, w którym zagubił się dawno temu i z którego nie potrafił się samodzielnie wydostać.
Czasami miałam wrażenie, że chociaż bycie czyjąś nadzieją lub prawdą brzmi pięknie, to jest to nic więcej niż złudzenie. Czy nie łatwiej przyjąć piękne kłamstwo niż bolesną prawdę? I czy lepszą opcją nie jest, aby na nic się nie nastawiać? Przecież wtedy się nie rozczarujemy.
My jednak nie zważając na te zagwozdki, szliśmy przez życie, wspólnie szukając rozwiązań. Nie przeszkadzał nam w tym fakt, że sami sobie dostarczaliśmy powodów do łez i złości, ani ten, że nieustannie się raniliśmy, bo mimo tego znajomość siebie nawzajem pozwalała nam być pewnymi, że możemy na siebie liczyć.
Może nasza relacja nie była poprawna. Może popełnialiśmy miliony błędów, często tych samych, ale była wyjątkowa na tle innych. Działo się tak, ponieważ każda sprzeczka i wizja straty zbliżały nas jeszcze bardziej. Co powodowało, że mimo nieustannych kłótni dalej trzymaliśmy się blisko siebie.
Oboje byliśmy grzesznikami, tak samo, jak byli nimi wszyscy ludzie. I chociaż każdy z nas jest świadomy swoich przewinień, to i tak oczekuje raju. Nie ma w tym nic dziwnego, bo w ludzkiej naturze jest uciekanie od cierpienia i chęć bycia szczęśliwym, ale trzeba się pogodzić z tym, że nie ma winny bez kary. To wydaje się całkowicie logiczne i sprawiedliwe, ale czy w takim razie może nas spotkać kara bez winy? Miałam wrażenie, że właśnie to drugie stwierdzenie nas dotyczyło, bo nawet jeśli staraliśmy się być dobrym osobami, to karma i tak była dla nas bezlitosna.
Czułam, jakbyśmy zostali niesłusznie osądzeni przed sądem bożym. Pragnęłam szczęścia dla mnie i Williama, a w tym samym momencie Bóg odwrócił się od nas. A co robi człowiek, gdy wchodzi w konflikt z Bogiem?- szuka pomocy u konkurencji.
I właśnie w ten sposób sprzedałam duszę diabłu w zamian za pomocną dłoń jego adwokata. Tylko wtedy nie wiedziałam jeszcze, że on, zamiast ściągnąć ciężar z moich barków, dołoży mi jeszcze więcej zmartwień.
Teraz stałam przed najważniejszym pytaniem. Czy było warto?
//BARDZO WAŻNE
Wiem, że prolog nie jest najwyższych lotów, ale proszę, dajcie jeszcze tej książce szansę, zawsze kiedy piszę, to początki są toporne, ale rozdział lub dwa i się rozkrecę. Myślę, że mój pomysł na tą historię jest naprawdę ciekawy i warto to przeczytać. Chciałabym jeszcze zaznaczyć, że książka nie będzie nasiąknięta religią itd, diabeł też jest jedynie przenośnią. Rozdział postaram się wstawić w przeciągu tygodnia, jeśli się uda, to może nawet do środy.
I PROŚBA
Mimo, że nie do końca jestem zadowolona z efektu końcowego, to chciałabym znać obiektywne zdanie innych, więc miło mi będzie jeśli w komentarzu dacie znać co myślicie.
CZYTASZ
Forgotten Tears and People
FanfictionPierwsza część Trylogii Pamięci. //Przepraszam, ale opis dodam na dniach, bo zmieniła mi się koncepcja na niego