Rozdział 7

7 1 0
                                    

Bezpieczeństwo jest kluczowe dla zapewnienia ludziom poczucia stabilności i pewności, a także dla zachowania stabilności społecznej i ekonomicznej. Istnieją różne definicje bezpieczeństwa, moją definicją stał się William Delavega. Osoba, która znalazła się w moim śnie, była przerażająca. Wszystko było tak realne, przyrzekam, że nie chciałam wierzyć Willowi gdy powiedział mi, iż to był tylko zły sen. 

-Już dobrze, skarbie?- wyszeptał mi do ucha, bez przerwy masując moje plecy.

-Mhm- mruknęłam w odpowiedzi

-Dochodzi godzina 19, pójdziesz się wykąpać, a ja pójdę powiedzieć waszej kucharce by przygotowała dla ciebie kolację- oznajmił i odsunął się ode mnie. Spojrzałam na niego ze zmęczeniem wymalowanym na twarzy od płaczu. Pogłaskał mnie po policzku, a kciukiem kreślił kółeczka. 

Chwilę później byłam już w łazience, rozebrałam się i zmyłam makijaż masełkiem do demakijażu. Moje uczy były lekko opuchnięte i czerwone. 

Weszłam pod ciepły strumień, a moje mięśnie od razu się rozluźniły. Nalałam na gąbkę sporą ilość żelu malinowego i zaczęłam szorować ciało. Chciałam zmyć dotyk nieznanego mi mężczyzny. Umyłam też porządnie twarz pianką oraz zrobiłam peeling. Po dwudziestu minutach opuściłam łazienkę owinięta ręcznikiem. Szybko czmychnęłam do szafy w poszukiwaniu jakiejś piżamy by następnie wrócić do wcześniejszego pomieszczenia.

W momencie zamknięcia drzwi łazienkowych, te od mojego pokoju się otworzyły! Boże! Chyba bym się spaliła ze wstydu gdyby wszedł minutę szybciej.

Szybko naciągnęłam na siebie spodenki i dużą koszulkę, a następnie opuściłam pomieszczenie. Mężczyzna siedział na łóżku przeglądając coś w telefonie, usłyszawszy moje kroki podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się łagodnie.

-Usiądź i zjedz- poklepał miejsce obok.

-Mogę zadać ci pytanie?- skinął głową- Czemu raz jesteś miły i kochany, a zaraz potem robisz się oschły?

Westchnął głośno i podrapał się po karku.

-Luizo wiesz jakim człowiekiem jestem i czym się zajmuję. Ja nie bywam miły, robię to tylko dlatego, że masz zostać moją żoną i nie chcę byś się mnie bała, rozumiesz?- Nie. Nie rozumiem. Mógłby być miły dla mnie, a resztę traktować tak jak ma w zwyczaju. Nie chcąc się kłócić, skinęłam głową i dokończyłam jeść kolację.

Poszłam szybko umyć zęby, a następnie wskoczyłam na łóżko. William powiedział, że idzie do mojego ojca na chwilę, więc cierpliwie czekałam przeglądając instagrama. Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości, która nie przyszła do mnie. Rozejrzałam się a mój wzrok zatrzymał się na telefonie mężczyzny, który leżał na szafce nocnej. I ja naprawdę nie chciałam zaglądać, przysięgam! Ale ciekawość wygrała. 

Przeturlałam się po łóżku i chwyciłam jego telefon.

Agnes: Tęsknię.

Agnes: Mam ochotę na powtórkę z wczoraj<3

Coś zakłuło mnie w klatce piersiowej. I wtedy zdałam sobie sprawę z tego jaką idiotką byłam. Nie znam go, a już zdążyłam spać z nim w jednym łóżku, sprawia, że mam motyle w brzuchu i cieszę się jak głupia gdy ma przyjechać. Dla niego ten ślub jest tylko formalnością do połączenia rodzin. Głupia. Głupia. Głupia! 

Może chęć posiadania drugiej osoby za bardzo przysłoniła mi oczy. Dzięki tej wiadomości zrozumiałam, że ja dla niego nie będę tą najważniejszą...

Odłożyłam telefon tak jak był, a następnie położyłam się w celu zaśnięcia. Po paru minutach usłyszałam kroki skierowane w moją stronę.

-Luizo? Śpisz?- nie śpię, ale ci nie odpowiem. Usiadł obok mnie na brzegu łóżka i gładził mój policzek. Mam nadzieję, że zaraz się nie popłaczę.

Ai ajuns la finalul capitolelor publicate.

⏰ Ultima actualizare: Jun 29 ⏰

Adaugă această povestire la Biblioteca ta pentru a primi notificări despre capitolele noi!

If you had believedUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum