Bajarz i Łachmyta

31 2 0
                                    

- Przepiękne panie, zacni panowie! Wielcem rad, iż wysłuchaliście mej opowieści o Dzieciach Słońca - przemówił pstrokato ubrany Bajarz, a na jego słowa słuchacze zaczęli energicznie wiwatować. Dłuższa chwila minęła, nim gawiedź wystarczająco ucichła, by go nie zagłuszać. - Pragnąłbym rzec wam jeszcze jedno. To nie byle tam bajka, czy legenda, lecz fakty w najczystszej postaci!

Na sali zrobiło się zupełnie cicho. Zadziwiona publiczność śledziła wzrokiem Bajarza, który przeszedł się między stołami w gospodzie. Po tym przysiadł na skraju pojedynczego, niewielkiego stolika ukrytego w cieniu, przy którym garbił się stary mężczyzna w łachmanach.

- Czyż kłamię, Łachmyto z Wierzbowego Lasu? - zapytał, a po sali przebiegł szelest szeptów.

Łachmyta spojrzał na Bajarza, który zakupił mu wcześniej piwo i obiad, męcząc go przy tym bezsensownymi pytaniami.

- Prawda to, choć zdarzyła się lata temu - charknął zezując to na Bajarza to na zgromadzonych wokół ludzi. - Od razu żem wiedział, że zło z tego i nieszczęście będzie. Co cztery lata, w przesilenie letnie, działo się coś paskudnego, jakby, psiakrew, jakaś klątwa nad nami wisiała...

- Tu, Łachmyto, przerwać ci muszę, bowiem to ja jestem bajarzem, co w bajaniach ma wprawę, a i wiedzę rozległą posiadam na ten temat! Posłuchajcie moi drodzy, gdyż opowieść, którą tu usłyszycie zapamiętacie po kres swego żywota. Ciężka to, ach, jakże ciężka i tragiczna historia prawdziwej miłości skazanej przez bogów na wieczność!

Bogate kobiety w bufiastych sukniach westchnęły z zachwytem rozprawiając szeptem o urodzie Bajarza, szlachetni mężczyźni rozpoczęli dystyngowaną libację, zaś dzieci siedziały przy trzaskającym kominie będąc najwierniejszymi słuchaczami.

Bajarz powrócił na swoje miejsce, które znajdowało się na środku izby między lutnikiem a harfistą, po czym wznowił swą opowieść.

Złota WierzbaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz