Zegar wybił dziesiątą rano. Charlie, ubrany w pasiastą piżamę, zszedł na dół do salonu. Wszystko było pozamykane. Na stoliku do kawy dostrzegł leżącego kota, którego pierwszy raz spotkał dwa dni wcześniej. Kot, gdy tylko usłyszał kroki Charliego, spojrzał na niego pogardliwie.
– Ciebie też miło widzieć Luna – burknął szatyn, przechodząc zaraz obok kanapy.
Przeciągnął się rozespany. Niedawno wstał, na co wskazywały roztrzepane we wszystkie strony włosy, zaspane oczy oraz zmięta piżama. Podszedł do lodówki i otworzył ją, szukając czegoś, co mógłby zjeść. Wyciągnął z dolnej lodówki słoik z dżemem, po czym zamknął lodówkę. Miał zamiar odejść, gdy jego uwagę przykuła pomarańczowa karteczka na wysokości jego oczu.
– Co to jest? – Zapytał sam siebie, zrywając karteczkę z lodówki.
Wcześniej Frances nie zostawiała mu żadnych notatek - przynajmniej podejrzewał, że była ona skierowana do niego. Pomarańczowe kartki potrafiły przykuć czyjąś uwagę z daleka, zwłaszcza jeżeli była to jedyna kartka przyczepiona do lodówki.
IDŹ NA TARG KUPIĆ ŚWIEŻE WARZYWA I OWOCE. PIENIĄDZE I LISTA NA LADZIE.
F.
– Wygląda na to Luna, że zostaniesz w domu sama... – powiedział, odwracając się do burego kota, który obdarzył go pogardliwym spojrzeniem i zeskoczył ze stolika kawowego, wychodząc przez uchylone okno tarasowe. – Powinienem też przestać mówić do kota.
Spojrzał na ladę. Faktycznie na ladzie leżała kartka z pieniędzmi. Charlie przez chwilę stał, wpatrując się w listę, by za chwilę przenieść wzrok na słoik z dżemem. Podszedł do chlebaka, wyjął z szafki nad chlebakiem talerz, na którym położył kromkę chleba. W jednej z szafek znalazł nóż, którym posmarował chleb. Wszystko zajęło kilka sekund, już po chwili siedział przy blacie, jedząc śniadanie.
– Są rzeczy ważne i ważniejsze...
Inni uznaliby, że to dziwne, ale dla Charliego kanapka z dżemem była czymś, co mógł jeść tonami i nie było mu mało. To samo powiedział pierwszego dnia Bruno do Frances przez telefon, gdy zadzwonił, by poinformować ich, że udało mu się dojechać na lotnisko. Widać było, że jego ojciec starał się zapewnić mu miły pobyt w Rzymie, choć on sam nie był co do niego przekonany.
Odkładając talerz, miał zamiar ruszyć od razu na górę, żeby się przebrać. Zatrzymał się w połowie drogi, gdy usłyszał mocne uderzenie w szybę okien skierowanych na ogród. Hałas od razu zwrócił uwagę nastolatka. Zatrzymał się, zanim zdążył postawić choć krok na schodach i cofnął się parę kroków. Pod oknem ktoś leżał i powoli zaczął wstawać.
– Hm?
Niepewnie zaczął iść w tamtą stronę, wcześniej zabierając z kominka podłużny wazon do obrony. Nie wiedział co chwycił, ale sam fakt tego, że coś miał w swoich rękach, dodawał mu większej otuchy do działania. Jeśli to był włamywacz, z pewnością już go widział... Równie dobrze mógł to być sąsiad, z którym Frances dzieliła ogród.
Odsunął do końca okno tarasowe i wyszedł na zewnątrz. Spojrzał na postać, która wpatrywała się w niego z niemałym zaskoczeniem - kto by nie był, widząc obcego nastolatka z blizną, ubranego w piżamę i do tego trzymającego w rękach wazon, niczym kij baseballowy do obrony?
– Cześć...? – Charlie nie odrywał wzroku od leżącej na ziemi postaci. – Wybierasz się na jakiś zlot fanatyków... Czegoś?
Na ziemi leżała dziewczyna. Była mniej więcej w wieku Charliego, choć mogła być od niego młodsza o niespełna rok. Na twarz opadały jej kosmyki prostych czarnych włosów, które sięgały jej do połowy pleców. Delikatne rysy twarzy dodawały jej uroku, jak i niewinności. Ciemna skóra ogrzewała się w promieniach słońca, które z każdą kolejną minutą, przyświecało coraz mocniej. Nie to w tym wszystkim zaskoczyło szatyna najbardziej - ani sama obecność dziewczyny, ani jej wygląd. Zastanawiał go jej ubiór - dziewczyna ubrana była w fioletowo-żółtą koszulę w paski i czerwone spodnie podtrzymywane na parze czarnych szelek. Charliemu od razu na myśl przyszły clowny, które widział w różnych programach telewizyjnych, jako kolorowo ubranych ludzi, starających rozśmieszyć się swoją widownię.
CZYTASZ
Związani: Widząc Twój mrok
Fantasy„Wszystkich nas już dawno powinien pochłonąć mrok. Więc zanim ktokolwiek powie, że to zły pomysł... Ruszajmy prosto w paszczę potwora... Choć dzielą nas światy." Nie tak miały wyglądać wakacje... A przynajmniej nie miały to być wymarzone wakacje Cha...