6. Charlie

5 5 4
                                    

Niektórzy rodzą się, by siedzieć nad rzeką, innych trafia piorun. Niektórzy mają słuch, inni są artystami. Niektórzy pływają, inni znają się na guzikach. Niektórzy deklamują Szekspira, bywają też urodzone matki... Jeszcze inni tańczą.

Ekran zciemnił się, a film się skończył. Na zewnątrz już od dawna panowała ciemność. Wszystkie światła zostały zgaszone, tworząc klimat. Za drzwiami nieopodal schodów, zapalono światło. Frances była zajęta pracą w czasie, gdy Charlie postanowił zorganizować sobie wieczór filmowy. Siedział przykryty kocem, ubrany w ciemne bokserki i luźny zielony podkoszulek. Myślał, że Ren zamknie się na strychu i nie będzie mu przeszkadzał, samą swoją obecnością... Jak bardzo się mylił.

– Czyli, jeśli dobrze rozumiem... – nagle na kanapę wskoczył przykryty kocem, aż po szyję Ren, który sekundę wcześniej stał zaraz za nią.

Kanapa ugięła się pod jego ciężarem i chociaż niewiele mógł ważyć, patrząc po jego wychudzonym ciele, sprężyny zatrzeszczały. Usiadł obok Charliego, który ze strachu i zaskoczenia, odruchowo zamierzał uderzyć go pięścią w twarz. W ostatniej chwili jego ręka została zatrzymana przez ogon demona, który mocno owinął się wokół jego nadgarstka. Ren nie odrywał wzroku od ekranu telewizora, patrząc, jak mijają napisy. Nawet nie zerknął w stronę nastolatka, którego zaskoczyła szybkość demona.

– Zasłużyłem, masz rację – powiedział, rozluźniając uścisk na jego ręce.

Charlie, gdy tylko jego ręka została uwolniona, od razu odsunął się od demona na drugi kraniec kanapy. Patrzył na Rena, a ten nie odrywał oczu od ekranu telewizora, zafascynowany napisami końcowymi.

– Jeżeli dobrze zrozumiałem, idee tego... Ruchomego obrazu.

– To się nazywa telewizja, a to co teraz leciało to film – wyjaśnił pokrótce nastolatek, szukając pilota, który jeszcze sekundę temu leżał obok niego. Przedmiot leżał zaraz obok odkrytej dłoni Rena, na której widoczny był ślad po próbie ucieczki z terenu domu. Czarna, niekształtna plama, zachodząca na kciuk, aż po miejsce, gdzie człowiek miał zaznaczoną linie życia. Reszta wewnętrznej części jego dłoni pozostawała nieskazitelnie biała. Ren, jego pochodzenie, ciało czy dziwne zdolności... Były zagadką, której Charlie nie planował rozwiązywać. Oboje byli na siebie skazani, nikt z jakiegoś powodu nie mógł nikogo skrzywdzić, więc pozostało mu jedynie udawać, że Ren Tsu był dla niego niczym daleki kuzyn, który wszystkich potrafił zirytować.

– Czego chcesz? Nie mów mi, że stałeś za kanapą przez prawie trzy godziny.

– Szedłem po jedzenie, gdy zobaczyłem ten "film" – zrobił w powietrzu cudzysłów, zrzucając z siebie koc. Odsłonił tym samym górną część swojego ciała, a przy tym i jasny, luźno zwisający sweter, odkrywający jego wychudzone ciało.

– Po prostu film... Bez cudzysłowu – pokręcił zrezygnowany głową – nieistotne. Powinienem znaleźć Ci jakieś ubranie, żebyś w końcu mógł zakryć ten tors.

– Jednak się mną interesujesz człowieczku.

– Nie przesadzaj i przejdź w końcu do rzeczy.

Ren wzniósł oczy ku niebu i zaczął kręcić głową. Myślał, że choć na chwilę Charlie przestanie być czepliwym, jednak z każdą kolejną minutą, która upłynęła na ich wspólnym towarzystwie, coraz bardziej w to wątpił. Wierzył natomiast w to, że wcześniej doszedłby do porozumienia z Luną - w końcu pomogła go uwolnić, a w dodatku nie należała do spokojnych i ułożonych kotów. Problem był jeden - Luna nienawidziła wszystkich, niezależnie od pochodzenia czy statusu, czy to Charlie, czy Sara lub Ren... Czy chociażby Frances, na którą reagowała obojętnie. Jeśli Charlie miał być jedyną istotą z innego świata, z którą Ren mógłby porozmawiać... Uszanował to, zwłaszcza, że przy okazji był dla niego niczym więcej, aniżeli utrapieniem.

Związani: Widząc Twój mrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz