XXII. gitara

84 11 0
                                    

Jisung miał gitarę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jisung miał gitarę. Wyciągał ją kiedykolwiek nie wiedział, co ze sobą zrobić. Zwykle było tak, że leżałem na jego łóżku i zajmowałem się telefonem lub czytałem, a on brał instrument i zaczynał brzdąkać. Początkowo tylko nieudolnie ciągnął za struny i próbował różnych chwytów, w dodatku ciągle spoglądając na kartkę, na której sobie coś nabazgrolił. I przez jakiś czas się tak uczył, szukając dobrego sposobu i zauważałem, że się polepsza. Ostatecznie nawet przyjemnie się tego słuchało, ale gdy pierwszy raz zaśpiewał... Myślałem, że to nie on. Nie mogłem uwierzyć, że to ta sama osoba, która rapuje i mruczy pod nosem, kiedy przychodziło do nucenia piosenek. A wtedy zaśpiewał mocnym głosem, odważnie, z przepony. W pokoju panowała cisza, blade światło deszczowego dnia wpadało przed okno, ale kąty spowijały cienie.

Brzdąk, brzdąk, brzdąk... Struny gitary wibrowały cichutko, nienachalnie.
I gdy najmniej się tego spodziewałem, zaśpiewał.

"Kiedy droga, którą obrałeś staje się zbyt męcząca i trudna, powiedz mi, nie ukrywaj tego, bo nie jesteś sam".*

Nie, tam był wykrzyknik. Z pewnością krzyczał "nie jesteś sam!", mimo że same słowa wcale nie rozbrzmiały szczególnie głośno.

Odłożyłem telefon i wpatrywałem się w niego. Choć siedząc na brzegu materaca był odwrócony tyłem, wiedziałem, że śpiewa do mnie.

Kontynuował piosenkę. Zdawało się, że zapomniał tekstu i pomieszał kilka linijek, ale śpiewał dalej, nawet jeśli głos mu czasem zadrżał lub nie trafił palcami w odpowiednie struny. Nie pamiętam dokładnie, co to była za piosenka. Coś o wielkim świecie i wielorybach. Spytałem się go później, czy on to napisał.
 
- Ach, nie - odpowiedział, śmiejąc się niezręcznie. Wymienił tytuł i nazwę zespołu, ale za nic nie mogę sobie przypomnieć, co to było. Chyba głupio mu było, że podejrzewałem go o napisanie tej piosenki, kiedy to nie on to zrobił, ale wcale się na nim nie zawiodłem ani nic takiego. Przeciwnie. Wziął mnie z zaskoczenia, gdy tak zaczął śpiewać i szczerze coś mnie złapało wtedy za serce. Nie miało dla mnie znaczenia, czyja to piosenka - Jisung śpiewał ją, jakby był jej autorem. Nie napisał tych słów, ale należały do niego. Nawet gdybym znalazł teraz ten zespół i go posłuchał, dalej uważałabym, że to piosenka Jisunga. Śpiewając ją tamtego dnia, napisał ją dla mnie od nowa.

Za bardzo mnie to oszołomiło. Długo po tym, jak skończył śpiewać, patrzyłem się na niego z rozchylonymi ustami. Zdążył odłożyć gitarę i zwrócić się do mnie, oczekując najpewniej, że powiem, co myślę. Albo w ogóle, że cokolwiek powiem. Ale nie znalazłem dla niego żadnego dobrego słowa, więc milczałem.  Znowu milczałem.

*tłumaczenie fragmentu piosenki "Blue Whale" autorstwa YB.

Skrawki | minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz