Drobna, ciemnowłosa kobieta siedziała przy wyspie kuchennej, pijąc kawę. Za jej plecami naczynia same się myły, co było jedną z wielu zalet bycia czarownicą. Tamiko była ubrana w aksamitny szlafrok w chabrowym kolorze, do dziesiątej się nie przebierała. W normalnych warunkach spała by jeszcze o tej godzinie, jednak jej były mąż miał zabrać z rana ich córkę.
Po siedmiu latach przypomniał sobie, że ma dziecko i nagle postanowił odnowić z nią kontakt. Tak więc zakupił dla siebie i Amelie bilety na Mistrzostwa Świata w Quidditchu. Nie mógł wiedzieć, że jego córka nie jest już taką fanką sportu, jak parę lat wcześniej.
— Muszę jechać? — Po schodach zeszła dziewczyna wyglądająca jak młodsza wersja kobiety siedzącej w kuchni, z tą różnicą, że jej oczy były niebieskie, a włosy kręciły się na końcach.
— Tak, Theo będzie przykro jak nagle zmienisz zdanie. — Odparła jej matka, wzdychając głośno. — Wiem że w porę się obudził, ale lepiej późno niż wcale. — Wstała z taborecika i podeszła do nastolatki stojącej już przy drzwiach wyjściowych.
— Było mi dobrze bez niego. — Pokręciła głową, poprawiając przy tym plecak, zwisający z jej ramienia.
— To wciąż twój ojciec. — Skarciła ją szorstko. — Odwróć się, zrobię ci warkocza. — Powiedziała, odchodząc od dziewczyny, żeby wziąć z blatu szczotkę i błękitną gumkę do włosów.
Nastolatka zrobiła to, o co poprosiła ją matka, a po krótkiej chwili miała już dobieranego warkocza. Dosłownie parę sekund po skończeniu zaplatania włosów, rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi. Tamiko poleciła córce by je otworzyła, a w nich stał wysoki, jasnowłosy mężczyzna z lekkim zarostem.
— Hej kochanie. — Mężczyzna przywitał się z córką, szeroko się uśmiechając. — Gotowa?
— Tak, już. — Odpowiedziała z grobową miną. — Pożegnam się tylko z mamą. — Po tych słowach odeszła od drzwi.
— Baw się dobrze, skarbie. — Kobieta przytuliła córkę i ucałowała ją w głowę. — Kocham cię.
— Dziękuję mamo, ja ciebie też kocham. — Odsunęła się i posłała kobiecie uśmiech. — Papa. — Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, poprawiła szelki od plecaka po czym poszła z powrotem do drzwi. — Chodźmy. — Minęła ojca w drzwiach i udała się w kierunku jego samochodu.
Czarnowłosa poczekała aż mężczyzna otworzy samochód, żeby mogła wrzucić plecak do bagażnika. Wyjęła z niego jedynie notatnik wraz z długopisem oraz różdżkę, którą włożyła do kieszeni swojej fioletowej, trochę zbyt dużej, bluzy. Po czym wsiadła do samochodu.
Po chwili już jechali w kierunku świstoklika, znajdującego się niedaleko Knockferry, z Galway, gdzie też mieszkała, droga zajmowała około pół godziny. Theodore przez pierwsze dziesięć minut próbował nawiązać rozmowę, jednak nie szło mu to zbyt dobrze.
— Jak ci minęły wakacje? — Spytał, spoglądając kątem oka na córkę.
— W porządku. — Odparła zdawkowo, nie odrywając nawet na chwilę wzroku od notesu w którym pisała.
— A jak tam w szkole? Teraz będziesz na piątym roku, tak? — Odwrócił wzrok z powrotem na drogę.
— Na szóstym. — Odpowiedziała, kręcąc głową. — Ale skąd miałbyś to wiedzieć.
Po tych słowach blondyn się speszył i podgłosił radio, które włączył na samym początku ich drogi. Nie widział tego, jednak na twarzy jego córki zagościł grymas. Nie chciała być dla niego niemiła, jednak mimo wszystko miała mu za złe zostawienie matki dla innej kobiety. Nie mogła nic na to poradzić.
— Zaparkujemy przy tym polu namiotowym. — Oznajmił mężczyzna, widząc przydrożny znak. — Stamtąd będziemy mieć do siedmiu minut spaceru do świstoklika. — Uśmiechnął się szeroko do dziewczyny, eksponując tym samym sporą ilość zmarszczek, odpowiedziała mu jedynie skinięciem głowy.
Dziewczyna wpatrywała się w swoje notatki z całej podróży, notowała bowiem wszystko co mężczyzna do niej powiedział, albo na co zwrócił uwagę podczas podróży. Między innymi był to ładny dom z żółtym dachem i zrośnięte ze sobą drzewa. Notowała te rzeczy głównie w celu lepszego poznania ojca i możliwości przeanalizowania jego zachowań. Na ten moment stwierdziła, że Theodore był bardzo zestresowany, choć starał się tego nie pokazać. Naprawdę zależało mu na poprawieniu relacji z córką.
Samochód zatrzymał się na niemalże pustym parkingu, najwyraźniej owe pole namiotowe nie było zbyt popularnym miejscem wśród mugoli, gdyż pozostałe pojazdy należały do innych czarodziei, choć Fawleyowie nie mogli o tym wiedzieć.
Z wehikułu pierwszy wysiadł blondyn, po czym udał się do bagażnika, z którego wyjął zarówno swój plecak, jak i ten należący do jego pociechy. Gdy zamknął bagażnik, odkrył że czarnowłosa, blada dziewczyna stała tuż obok niego. Lekko podskoczył na jej widok, gdyż był tak skupiony na własnych myślach, że nie słyszał nawet dźwięku zatrzaskiwanych drzwi. Na ten widok nastolatka uśmiechnęła się lekko.
— Wybacz. — Przeprosiła, sięgając po leżący na ziemi, brązowy plecak. — Prowadź. — Rzuciła, zakładając szelki na ramiona.
Czarodziej pokiwał głową, założył swój bagaż na plecy i ruszył w tylko sobie znanym kierunku, a puchonka szła dwa kroki za nim. W międzyczasie schowała do torby notatnik.
— Więc gdzie byłeś przez te siedem lat? — Spytała, obserwując przy tym reakcję mężczyzny.
— Musiałem załatwić pewne sprawy w związku z pracą. — Odpowiedział, bardzo się przy tym spinając. — Twoi znajomi z hogwartu tam będą? — Odchrząknął, chcąc zmienić temat.
— Tak, na pewno Becca będzie z Cedriciem, poza tym to nie wiem. — Zaczęła rozglądać się po okolicy, jednak nie znalazła niczego, na czym mogłaby zawiesić oko.
Reszta drogi minęła im w ciszy, Theodore odezwał się dopiero, gdy znalazł starą gazetę, leżącą wśród innych śmieci. Polecił córce złapać papier, po czym spojrzał na swój zegarek.
Parę chwil później znajdowali się już tuż obok pola namiotowego, po którym plątało się mnóstwo czarodziejów. Amelie wzięła głęboki wdech, przyglądając się ludziom, którzy zebrali się tam tylko po to, żeby obejrzeć parę meczy.
Theodore ruszył jako pierwszy w kierunku obozowisk, moment później czarnowłosa ruszyła za nim.
CZYTASZ
galway girl || fred weasley
Fanfiction*¸ „„.•~¹°"ˆ˜¨♡♡♡¨˜ˆ"°¹~•.„¸* ❝ Czterysta dwudzieste drugie mistrzostwa świata w quidditchu swoją obecnością zaszczyciła Amelie, szóstoroczna puchonka. Pojawiła się tam tylko z racji tego, że jej ojciec postanowił nagle zacząć odbudowyw...