Epilog

2K 87 23
                                    

Nigdy nie myślałam, że w wieku dwudziestu ośmiu lat stanę na ślubnym kobiercu. Ba, myślałam, że nigdy się nie zakocham, a swoje serce zostawię tylko i wyłącznie dla siebie.

Od zawsze byłam skomplikowaną osobą. Miałam siebie oraz Dianę, oprócz niej nie istniał dla mnie nikt inny. Tak przynajmniej było do pewnego czasu.

16.05.2021 - to właśnie wtedy poznałam jego, Wiktora Jakowskiego. Już od początku naszej skomplikowanej znajomości mieszał mi w głowie jak nikt inny. Dziś mówi, że zakochał się we mnie od pierwszego wejrzenia. Cóż, nie znał wtedy jeszcze mojego charakteru.

No właśnie, mój charakter. Była to główna przeszkoda w budowaniu naszej relacji. Od dziecka przepełniona byłam ironią, a dla większości ludzi wokół byłam po prostu wredna. Lubiłam moje wąskie grono znajomych, a co więcej - lubiłam to, że byłam sama. Nie chciałam polegać na innych, bo zawsze kończyło się to zawodem.

Jestem najbardziej upartą osobą jaką znam, ale to nie przeszkodziło Wiktorowi w dążeniu do swojego celu. Chciał zrobić wszystko, aby pokazać mi, że świat jest naprawdę inny, niż go sobie wykreowałam. Nauczył mnie budowania zdrowych relacji międzyludzkich i co najważniejsze - nauczył mnie kochać.

Nie byłam gotowa na taki obrót spraw. Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że ten cholerny blondyn darzy mnie jakimiś uczuciami. Nieumyślnie, ale czasem i celowo raniłam go swoją postawą wbijając kolejne szpilki w jego czułe i ogromne serce. Jak to możliwe, że stał teraz przede mną uśmiechając się od ucha do ucha i patrzył na mnie z miłością w oczach?

- Świadoma praw i obowiązków wynikających z zawarcia małżeństwa, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z Wiktorem Jakowskim i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe. - powiedziałam zaraz po nim i również założyłam obrączkę na jego serdeczny palec.

- Wobec zgodnego oświadczenia obu stron, złożonego w obecności świadków, oświadczam, że związek małżeński Pani Klary i Pana Wiktora został zawarty zgodnie z przepisami. - urzędnik uśmiechnął się w naszą rękę i pozwolił blondynowi złączyć nasze usta.

Byłam niesamowicie szczęśliwa. Właśnie poślubiłam moją ukochaną osobę. Usłyszałam głośne oklaski naszej rodziny oraz przyjaciół. Cóż, Janusz i Paulina do końca wierzyli, że ucieknę w ostatniej chwili, ale jak miałam to zrobić, skoro w pierwszym rzędzie, zaraz obok mnie i Wiktora siedział nasz synek i wpatrywał się we mnie swoimi ogromnymi, niebieskimi oczami, które odziedziczył po swoim ojcu.

- Mamusiu, wyglądasz ślicznie! - chłopiec podbiegł do mnie, a Wiktor momentalnie wziął go na ręce. Skłamałabym mówiąc, że nie wyglądają identycznie.

- Dziękuję, skarbie. - pocałowałam jego policzek, na co wesoło się zaśmiał.

- Marcelku, chodź, poczekamy na rodziców na zewnątrz! - zawołała Ewa, a mały blondyn ochoczo wyrwał się z rąk swojego taty i uprzednio się żegnając pobiegł za swoją babcią.

Odprowadzałam go swoim wzrokiem, kiedy poczułam ciepłą dłoń na policzku. Spojrzałam na Wiktora, który już patrzył na mnie z góry. Uśmiechnął się rozbrajająco, a ja poczułam, że się czerwienię.

- Tyle lat, a ty dalej reagujesz tak samo. - zaśmiał się cicho i zjechał wzrokiem na moje usta, które lekko zagryzłam chcąc powstrzymać ogromny uśmiech.

- Po prostu ciągle kocham Cię tak samo. - mruknęłam i nie czekając na jego reakcję złączyłam nasze wargi w krótkim, ale czułym pocałunku. - Chodź, czekają na nas.

Splotłam nasze dłonie i razem ruszyliśmy do wyjścia z budynku. Na zewnątrz czekała na nas cała grupa znajomych oraz nasza rodzina. Uśmiechnęłam się szeroko w ich kierunku, ale zanim miałam przyjmować jakiekolwiek gratulacje, musiałam podejść do Zuzy, która niedaleko wyjścia lekko bujała wózkiem.

- Jak tam moja mała Sara? - spytałam cicho, aby w razie czego nie obudzić dziewczynki, jednak ta wpatrywała się we mnie swoimi również niebieskimi oczami - Cześć, kochanie, byłaś grzeczna?

- Cały czas spała, teraz chyba wyczuła, że się zbliżacie, bo wybudziła się jak z transu. - zaśmiała się blondynka, na co posłałam jej wdzięczny uśmiech. Poprawiłam jej narzutkę, po czym poczułam delikatne objęcie w talii.

- Umówiłem się z resztą, że złożą nam gratulacje w lokalu. Weź Marcela, a ja wezmę wózek, dobrze? - pokiwałam głową w stronę mojego męża i chwyciłam dłoń synka.

W czwórkę skierowaliśmy się w stronę parkingu, gdzie czekał nasz samochód. Zapakowaliśmy się do środka i wyjechaliśmy na drogę.

- No i nareszcie rodzina Jakowskich jest w komplecie. Kocham was najmocniej na świecie. - powiedział szczęśliwie Wiktor, na co czule ścisnęłam jego wolną dłoń.

- Tak! Ja też nas kocham! Ale najbardziej Sarkę! - rzucił z tylnego siedzenia Marcel, czym wzbudził nasze rozbawienie.

Czym zasłużyłam sobie na taką rodzinę?


xxx

No i mamy koniec! Bardzo długo zajęło mi napisanie tego rozdziału, ale po prostu nie miałam ochoty się do tego zabierać. Nie lubię zakończeń, ale musiało ono przyjść szybciej czy później. Gratuluję wszystkim wytrwałym, którzy razem ze mną żyli tą książką i co najważniejsze, dziękuję wam za ogromne wsparcie! Uwielbiam was, jesteście mega!

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz