【XXXIV】Centrum pandemonium

63 6 5
                                    

*POV Jack*

W jednym momencie wszystko straciło dla mnie sens. Już wiele razy było do dupy ale nigdy aż tak. Nie chciałem jednak znowu być tchórzem i uciec jak kiedyś. Dlatego po wyjściu z domu, założyłem na siebie maskę oraz kaptur. Zapamiętałem zapach jaki dochodził z kartki, którą otrzymał Jeff. Bez wahania udałem się na rynek główny. Ludzie zaczęli krzyczeć i dzwonić panicznie po policję. Karmiłem się ich strachem. Zamknąłem oczy i wsłuchałem w szybkie i paranoiczne bicia serca. W końcu namierzałem osobę, która teraz skupiła się na ucieczce. Nie pozwoliłem mu jednak. Precyzyjnie rzuciłem swoją bronią, która wbiła się mężczyźnie w łydkę. Huk jego upadku mieszał się z jeszcze większymi szmerami innych oraz już rozbrzmiewającymi syrenami policyjnymi

- Wyłudzić pieniądze szantażem... żałosne - podszedłem do faceta i wyszarpałem z niego skalpel - I żałosne że nadal chce go uchronić... - szepnąłem pod nosem do siebie i podciąłem gardło mojej ofiarze

Krew trysnęła na maskę, a ja zamiast uciekać, ciągle siedziałem nad już martwym ciałem. Jednak nikt nie strzelał...
A przynajmniej przestało mnie obchodzić co się dzieje wokół. Opierałem się o ścianę i czekałem co będzie dalej... aż nagle film mi się urwał. Dostałem strzałką usypiającą w ramię i straciłem przytomność. W sumie nic wielkiego... obudzę się pewnie wcześniej niż powinienem, zabiję paru strażników i ucieknę. Taka rutyna nie była mi obca... ale coś poszło nie tak

Gdy odzyskałem przytomność, poczułem mocne kajdany na nadgarstkach, a na mojej szyi spoczywała ciężka stalowa obroża

- No proszę proszę... Minęło tak dużo czasu... Wyglądasz zupełnie inaczej. Bardziej jak człowiek muszę przyznać, choć nadal jak psychopata - wszędzie rozpoznałbym głos tego mężczyzny...

- Ngh... czemu... czemu nie jestem w więzieniu... - Spytałem ledwo, gdyż działały na mnie środki uspokajające

- Oh słonko - facet chwycił moją szczękę i ją ścisnął - Bo jeszcze z tobą nie skończyłem

- Pozbawię cię nie tylko kończyny... - mruknąłem, na co ten mnie puścił

- Liam. Miałeś go tylko złapać. Nie znowu torturować - cichy głos odezwał się zza moich pleców

- Su błagam cię nie teraz. Nie widzisz, że tu się dzieje spotkanie pomiędzy wrogami?!

- Cóż widzę że mój partner zatraca się w swoim hobby - młodszy, bo tyle zdążyłem rozpoznać po głosie, lekko pokręcił głową

- Mam nadzieję, że wam nie przeszkadzam - miałem dość tego wszystkiego

- No tak... ty tu dalej jesteś. Cóż no! Nie mieliśmy kiedyś porządnego przedstawienia. Nazywam się Liam Walker, a to mój współpracownik Susumi Yamamoto - mój porywacz w końcu zdradził mi co potrzebowałem wiedzieć by go zabić

- Po prostu go zignoruj... jest idiotą ale czasem potrafi wymyśleć coś mądrego. Jesteś ofiarą podłego eksperymentu, masz prawo być zły owszem i nam nie ufać ale raczej nie masz dużo do stracenia teraz? Na twoim palcu były ślady metalu. Po pierścionku. Zaręczynowym. Więc ujmę to tak. Mamy sposób by zwrócić ci normalne życie. Oczywiście to w celu naszych badań lecz tobie również może posłużyć - młodszy wydawał się umysłem tej operacji... Jednak jedno skupiło moją uwagę

- Normalne życie? To wy jesteście odpowiedzialni za wszystko! - wrzasnąłem szarpiąc za łańcuchy - I czemu mam się zgodzić?!

Chociaż teraz myśl o powrocie do tego co miałem kiedyś... Nie! Ludzie nie zmieniają się tak o! To podstęp! Używają sztuczek, bo po zerwaniu jestem na nie bardziej poddatny... nie mogę się dać tak łatwo...

- A gdybym ci powiedział, że jest szansa na odzyskanie wzroku?

*Hewwo!
Zdążyłam przed północą XD
Wczoraj nie było za co przepraszam, po prostu latałam po sklepach po ciuchy na nowy cosplay ùwú
I zapoznaje was z moimi dwoma OC. Chętnie im zrobię cały character arc jeśli tylko chcecie ^-^

*Deathcup~

Black & White Flames (JeffTheKiller x EyelessJack)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz