21 - Plany i niespodzianki

564 33 166
                                    

Weekendy mają to do siebie, że mijają zbyt szybko. Sobotę spędziłem cudownie w towarzystwie Regulusa. Harry też miał gościa, więc na szczęście nic od nas nie chciał. Co prawda Reg został u nas tylko do wieczora, bo uznał, że póki Harry o nas nie wie, nie będzie zostawał na noc. W niedzielę obudziłem się więc samotnie w moim łóżku i znów musiałem wrócić do roli tatusia z przedmieścia. 

Zrobiłem śniadanie dla chłopców, posprzątałem w kuchni trochę, a potem siedziałem w swoim gabinecie i wymieniałem wiadomości z Regulusem. Około południa po Rona przyszła jego mama. Otworzyłem jej drzwi i zaprosiłem ją do środka, bo Ron nie był jeszcze gotowy do powrotu do domu. Zaczęli dopiero z Harrym zbierać jego rzeczy, gdy pani Weasley usiadła sobie przy stole. 

Chwilę porozmawialiśmy na temat naszych synów. Podpytałem ją, czy wie, kiedy będzie kolejne zebranie i powiedziała, że podobno pod koniec miesiąca, ale jeszcze nie jest to ustalone ostatecznie. Ona dobrze się znała z nauczycielami, bo wszystkie jej dzieci chodziły do tej szkoły, gdy rozpoczynały przygodę z edukacją.

Ron i Harry w końcu do nas zeszli. Pani Weasley od razu wstała i razem ze swoim synem zaczęła zbierać się do wyjścia. Chłopcy pożegnali się w korytarzu i nareszcie zostaliśmy z Harrym sami w naszym domu. On jednak nie chciał spędzać ze mną czasu, poleciał do siebie do pokoju, więc i ja zająłem się swoimi sprawami.

Następnego dnia, tak jak w ostatnie poniedziałki, umówiliśmy się z Regulusem, że go zawiozę i odbiorę z pracy. Rano więc zajechaliśmy po niego z Harrym. Jak zwykle, dobrze nam się rozmawiało po drodze do szkoły, a gdy zostawiliśmy tam mojego syna i zajechaliśmy pod kancelarię, przez chwilę mieliśmy czas dla siebie. Starczyło go tylko na wymianę paru pocałunków i miłych słów, a potem on musiał iść.

Później wróciłem do domu, aby trochę popracować. Dzień mijał mi spokojnie i czułem się dobrze, aż zaczynałem się zastanawiać, czy coś pójdzie nie tak i chyba te myśli sprowadziły na mnie to, co wydarzyło się, gdy odbieraliśmy Harry'ego spod szkoły. 

Najpierw jak zawsze, zajechałem po Regulusa i podjechaliśmy pod szkołę. Zaparkowałem trochę dalej, niż zwykle, dlatego wysiadłem z auta i stanąłem przy otwartych drzwiach, wypatrując Harry'ego. Reg został w samochodzie i rozmawialiśmy sobie luźno o tym, co dziś się działo. 

Nagle obok mojego auta zaparkował Lucjusz Malfoy. Od razu rozpoznałem jego samochód i na sam jego widok zrobiło mi się gorzej. Dawno nie miałem okazji go tu spotkać i miałem nadzieję, że jednak mnie to ominie. On tak jakby miał nadzieję, że mnie tu zobaczy, wysiadł z auta z uśmieszkiem i spojrzał w moją stronę.

— Potter, znów się spotykamy. Dobrze się składa.

— Malfoy. — Wywróciłem oczami. — Czego chcesz?

— Podobno twój syn dostał na święta jakieś nowe gadżety. Nie powinieneś tak rozpieszczać swojego dzieciaka, bo będzie się puszyć tak samo, jak ty zazwyczaj. — Stwierdził. — Nic dziwnego, że nie wiesz, co jest dobre dla dziecka... 

— Dostał prezenty, po prostu. To nie twoja sprawa, co dla niego kupuję, a poza tym, dobrze wiem, co jest dla niego dobre. 

— Czyżby. — Malfoy parsknął śmiechem. — Twój dzieciak nie ma ani trochę dyscypliny, z tego co wiem. Jest sarkastyczny i rozwydrzony, chwali się na każdym kroku swoimi rzeczami. 

— Chyba mówisz o swoim. — Zmierzyłem go spojrzeniem. — Jest równie snobistyczny, jak i ty. 

— Ale w przeciwieństwie do twojego, mój ma matkę, która się nim opiekuje i wpaja mu odpowiednie wartości. A ty sam sobie po prostu nie radzisz, nie potrafisz wychować własnego dziecka. — Wygłosił, posyłając mi wredny uśmieszek. Ja zacisnąłem pięści i walczyłem ze sobą, aby mu nie przywalić. Regulus nagle wysiadł z auta, a na jego widok Malfoy szerzej otworzył oczy. 

Zawsze będę przy tobie [Jegulus]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz